Eksperymenty medyczne
W czasach narodowego socjalizmu w Niemczech medycy mieli możliwość przeprowadzania eksperymentów medycznych na ludziach – więźniach obozów koncentracyjnych. Eksperymenty były przede wszystkim odpowiedzią na zapotrzebowanie III Rzeszy na nowe rozwiązania w zakresie demografii i polityki zdrowotnej. Miały służyć potrzebom armii, uzasadnieniu teorii rasistowskich oraz sterowaniu polityką demograficzną. W ich realizacji wzięli udział niemieccy lekarze, w szczególności należący do SS i pełniący służbę w obozach koncentracyjnych.
Obozy koncentracyjne w III Rzeszy zostały podporządkowane SS, a Reichsführerowi SS Heinrichowi Himmlerowi podlegały także kwestie dotyczące eksperymentów medycznych. Ich wynikami interesował się osobiście. W ramach SS za kierowanie organizacyjną i ideologiczną stroną eksperymentów odpowiadali Ernst Grawitz, naczelny lekarz SS i policji, prezes Niemieckiego Czerwonego Krzyża, oraz Wolfram Sievers, kierownik Instytutu Badań dla Celów Wojskowo-Naukowych Waffen SS i sekretarz generalny paranaukowego stowarzyszenia Ahnenerbe – Dziedzictwo Przodków.
Eksperymenty przeprowadzano bezpośrednio na terenie obozów koncentracyjnych, natomiast specjalistyczne badania analityczne na bazie przesłanych ludzkich preparatów wykonywano w instytutach medycznych w Rzeszy. Obok eksperymentów realizowanych na zlecenie berlińskiej centrali część lekarzy przeprowadzała badania na więźniach dla niemieckich instytutów naukowych, firm farmaceutycznych oraz realizując własne zainteresowania.
Zakażane rany i łamane kości
W KL Ravensbrück w ramach eksperymentów medycznych miano doprowadzić do szybkiego rozwiązania problemu związanego z medycznym wykorzystaniem sulfonamidów w leczeniu ran – zabezpieczeniu przed zakażeniami i przyspieszeniu gojenia. Zezwolenia na przeprowadzenie operacji doświadczalnych na więźniarkach udzielił sam Grawitz w maju 1942 r. Data nie była przypadkowa. Wiązała się z kryzysem zaufania do lekarzy SS wśród żołnierzy Wehrmachtu rannych na froncie wschodnim. Duża śmiertelność, liczne amputacje i rany prowadzące do kalectwa obniżały nastroje i morale.
Operacje doświadczalne prowadził SS-Brigadeführer Karl Franz Gebhardt, przyjaciel i lekarz osobisty Himmlera. Na jego potrzeby urządzono w obozowym rewirze salę operacyjną i wyposażono ją w aparaturę potrzebną do eksperymentów. Pierwsze operacje odbyły się 1 sierpnia 1942 r. Do eksperymentów lekarze obozowi typowali wyłącznie zdrowe więźniarki. Informacje o operacjach starano się utrzymać w tajemnicy. Uczestniczyło w nich wąskie grono lekarzy obozowych, a do opieki nad operowanymi wyznaczono dwie niemieckie więźniarki. Pomieszczenia, w których leżały kobiety objęte eksperymentami były zamykane, nie wolno było otwierać nawet okien.
Operacje eksperymentalne wykonywano na kończynach więźniarek. Część operacji miała na celu wywołanie zakażenia i obserwowanie reakcji organizmu. Do rany operacyjnej wprowadzano zarazki, np. gronkowca złocistego, zgorzeli, tężca. Rany infekowano także w sposób zbliżony do zakażeń frontowych wprowadzając np. drobne kawałki drewna lub szkła. Druga grupa operacji miała służyć badaniu regeneracji tkanek – kostnej, mięśniowej oraz nerwów. Więźniarkom łamano kości podudzia po uprzednim operacyjnym odsłonięciu, wycinano, przeszczepiano lub nacinano kości rąk lub nóg. Operacyjnie wycinano część mięśni i nerwów uda lub podudzia.
Zarówno podczas operacji, jak i w rewirze (szpital obozowy) personel nie zachowywał podstawowych warunków higieny. W wyniku operacji więźniarki leżały w wysokiej gorączce, niekiedy nieprzytomne, nawet po kilka tygodni. Zakażone rany zszywano, a opatrunki zmieniano niekiedy dopiero po 14 dniach. Rany ropiały wywołując potworny ból. Niektóre więźniarki operowano wielokrotnie. Lekarzy obozowych nie interesował stan kobiet, a jedynie przebieg eksperymentu.
Regularne operacje trwały do stycznia 1943 r. Po tym terminie odbywały się zasadniczo operacje mające na celu wykańczanie rozpoczętych eksperymentów. Ostatnie operacje przeprowadzono 15 sierpnia 1943 r.
Nie pytano o zgodę
Na obecnym etapie badań wiadomo o 86 więźniarkach KL Ravensbrück, które zostały poddane eksperymentalnym operacjom. W zdecydowanej większości były to młode, zdrowe kobiety – 74 Polki, jedna Ukrainka i jedna Niemka. Ponadto operacje wykonano na 10 chorych psychicznie kobietach różnych narodowości. Względem nich postąpiono szczególnie brutalnie wycinając całe fragmenty kończyn. Żadnej z ofiar nie pytano o zgodę, ani nie informowano o metodach i celach doświadczeń. W odpowiedzi na pytania słyszały, że operacje „są prowadzone dla dobra ludzkości”.
Operowane Polki to głównie więźniarki, które przybyły do obozu tzw. transportem lubelsko-warszawskim we wrześniu 1941 r. Do dziś trudno jednoznacznie stwierdzić, dlaczego wybór padł akurat na nie. Na podstawie zeznań złożonych podczas powojennych procesów zbrodniarzy nazistowskich można stwierdzić, że obok parametrów zdrowotnych, znaczenie miał wyrok, z jakim więźniarka trafiała do obozu. Do eksperymentów wybierano osoby skazane na śmierć.
Walka o przetrwanie
Obok cierpień i zagrożenia życia związanego z powikłaniami po eksperymentach, na ofiarach ciążyły wyroki śmierci. Ponadto były niewygodnymi świadkami i żywymi dowodami zbrodni popełnianych w obozie. Alicja Jurkowska, jedna z operowanych zeznała po wojnie: „spodziewałyśmy się szybkiego zlikwidowania grupy »króliczej«”. Spośród operowanych Polek pięć zmarło niedługo po zabiegu, sześć rozstrzelano.
„Króliki” postanowiły nie czekać biernie na rozwój wypadków. Pierwsze protesty podjęły w marcu 1943 r., kiedy mimo wcześniejszych obietnic, władze obozowe czyniły przygotowania do kontynuowania eksperymentów. Wanda Kiedrzyńska, polska historyk i więźniarka Ravensbrück napisała, że nie licząc się z konsekwencjami zarówno już operowane kobiety, jak i nowo wybrane oświadczyły, że „nie chcą zostać kalekami, wolą śmierć”. Konsekwentnie odmawiały udania się do rewiru i wystosowały petycję do komendanta obozu. Petycja pozostała bez odpowiedzi, jednak na jakiś czas operacji zaprzestano. Kolejny protest wybuchł 15 sierpnia 1943 r., gdy więźniarki zorientowały się, że czynione są ponownie przygotowania do operacji. Buntowniczki zostały zamknięte w bloku na trzy dni, a pięć kobiet przymusowo zoperowano, pomimo że wyrywały się i broniły.
Kolejna, niezwykła w warunkach obozowych sytuacja, miała miejsce 4 lutego 1945 r. Bunt wśród operowanych kobiet wybuchł na skutek informacji, że władze nazistowskie postanowiły zatrzeć ślady po operacjach i zabić więźniarki. W buncie wzięły udział zarówno „króliki”, jak i pozostające z nimi w porozumieniu więźniarki. W obozie wywiązała się bójka z dozorczyniami i policjantkami, ale „królikom” udało się rozpierzchnąć i ukryć w różnych zakamarkach obozu. Kiedrzyńska napisała: „Dla operowanych rozpoczął się bardzo ciężki okres. Przeżyły prawdziwą gehennę, czując się jak zaszczuta zwierzyna. Doszło do tego, iż pod jednym z bloków wykopano specjalną jamę, w której ukrywało się parę »królików«. Inne wmieszały się w ciżbę więźniarek różnych bloków”. Jurkowska wspominała: „część operowanych koleżanek ponaszywało sobie numery nieżyjących kobiet z grupy Auschwitz, inne pozamieniały numery”. Pozostałe więźniarki okazały mi solidarność.
Międzynarodowy rozgłos
Sprawa wykonywania operacji eksperymentalnych w KL Ravensbrück przedostała się poza obóz dzięki samym więźniarkom. Opisywały operacje w listach wysyłanych nielegalnie lub pisanych atramentem sympatycznym na legalnych blankietach. Informacje o eksperymentach upubliczniła także jedna z więźniarek – Polka posiadająca obywatelstwo USA, którą zwolniono z obozu. Sprawa nabrała międzynarodowego rozgłosu, a informacje o eksperymentach podawało kilkakrotnie radio BBC.
Spowodowało to panikę wśród załogi obozu. Komendantura zwróciła się do władz nazistowskich w Berlinie o decyzję, jaki los mają podzielić operowane więźniarki. Sytuacja na froncie spowodowała, że odpowiedź nigdy nie nadeszła. „Króliki” doczekały ewakuacji obozu. Według Kiedrzyńskiej, większość z nich wyszła z obozu 28 kwietnia 1945 r. w ostatnim rzucie ewakuacyjnym – pieszo, w tzw. marszu śmierci. 30 kwietnia do obozu wkroczyli czerwonoarmiści. Obóz przeżyły 63 operowane Polki, z których sześć zmarło niedługo po odzyskaniu wolności. Wszystkie do końca życia odczuwały skutki przeprowadzanych na nich eksperymentów (m.in. stany podgorączkowe, puchnięcie nóg, silny ból, powracające owrzodzenia, kłopoty z chodzeniem). Około jedna czwarta z nich doświadczała kalectwa.
