https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bandyta napadł na sklep, a potem wybrał się... na spacer do parku

Andrzej Skórka
archiwum policji
Policja poinformowała wczoraj o zatrzymaniu bandytów, którzy w czwartek napadli na spożywczak w centrum miasta. Ekspedientki niewielkich tarnowskich sklepów drżą o swoje bezpieczeństwo. Bo był to już piąty taki napad w mieście w tym roku. Tymczasem sprawcy czterech wcześniejszych nadal pozostają nieznani.

Zakapturzony mężczyzna wszedł do sklepu przy ul. Rogoyskiego tuż przed jego zamknięciem. Zbliżała się godz. 22, wewnątrz była tylko ekspedientka. Klient krzyknął "dawaj kasę" i postraszył kobietę pistoletem.

- Sprzedawczyni początkowo nie była skora do spełnienia jego polecenia, przestała się jednak opierać, kiedy przyłożył jej do głowy lufę - mówi Olga Żabińska, rzecznik prasowy tarnowskiej policji.
Kobieta otworzyła szufladę kasy, z której napastnik porwał 650 zł, po czym wybiegł ze sklepu.

Kilkadziesiąt minut później policjanci pojmali rabusia. Pomogła w tym penetracja terenu. Stróże prawa, mimo późnej pory, natknęli się na spacerowiczów w pobliskim parku Strzeleckim. Okazało się, że to bandyta przechadzał się tam ze swoją sympatią. Przy sobie miał część zrabowanych pieniędzy. Resztę, ze wspólnikiem, zdążył wydać chwilę wcześniej. Broń porzucił w krzakach na jednym z tarnowskich osiedli.

Pistoletem okazała się dobrej jakości atrapa, dla laika nieróżniąca się wyglądem od prawdziwej broni.
31-latek z Tarnowa trafił na trzy miesiące do aresztu. Grozi mu nawet kilkunastoletnia odsiadka. Pod dozorem policyjnym znalazł się natomiast jego 39-letni kompan. Do tej pory nie był karany, w trakcie napadu stał na czatach.

Podobne przestępstwa powtarzają się w Tarnowie od początku roku. Ich sprawcy atakują małe placówki, z jednoosobową obsługą. Wchodzą do nich po zapadnięciu zmroku, kiedy upewnią się, że w środku nie ma klientów.
- Poprosiłam szefa, żeby wieczorami był w sklepie, dla bezpieczeństwa - mówi Maria, pracująca w sklepie na osiedlu XXV-lecia. - Koleżanki z innych punktów również się boją pracować po zmroku, bo przecież nie wiadomo, co takiemu rabusiowi wpadnie do głowy.

Według policji, sprawcy najświeższego napadu z poprzednimi nie mieli nic wspólnego. Albo nie pasują do rysopisów, albo (tak jak główny z obecnie podejrzanych) w czasie tamtych zdarzeń siedzieli w więzieniu.
Serial rozpoczął się w styczniu. Zamaskowany młody mężczyzna uzbrojony w nóż zażądał pieniędzy od pracownicy sklepu monopolowego przy ul. Garbarskiej. Kobieta odmówiła, zaskoczony rabuś zadowolił się paczką papierosów.

Zamaskowany bandyta zaatakował w saloniku prasowym przy ul. Klikowskiej, w centrum miasta. Ukradł z kasy 600 zł i karty doładowań do telefonów.
W policji powołano wówczas specjalną grupę funkcjonariuszy, która miała się zająć tropieniem bandytów. Zatrzymań nie było, ale na kilka miesięcy sytuacja uspokoiła się.

Jednak już na początku lata dwaj osobnicy w kominiarkach na głowach sterroryzowali nożem ekspedientkę sklepu z odzieżą używaną. Wystraszona kobieta oddała im 140 zł.
Przed niespełna miesiącem młody człowiek obrabował wieczorem sklep "Żabka" w pobliżu centrum. Z kasy zabrał 600 zł utargu. Trwające kilkadziesiąt sekund wydarzenie zarejestrowała kamera monitoringu. Dotąd jednak rozbójnika nie udało się schwytać.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska