Zakapturzony mężczyzna wszedł do sklepu przy ul. Rogoyskiego tuż przed jego zamknięciem. Zbliżała się godz. 22, wewnątrz była tylko ekspedientka. Klient krzyknął "dawaj kasę" i postraszył kobietę pistoletem.
- Sprzedawczyni początkowo nie była skora do spełnienia jego polecenia, przestała się jednak opierać, kiedy przyłożył jej do głowy lufę - mówi Olga Żabińska, rzecznik prasowy tarnowskiej policji.
Kobieta otworzyła szufladę kasy, z której napastnik porwał 650 zł, po czym wybiegł ze sklepu.
Kilkadziesiąt minut później policjanci pojmali rabusia. Pomogła w tym penetracja terenu. Stróże prawa, mimo późnej pory, natknęli się na spacerowiczów w pobliskim parku Strzeleckim. Okazało się, że to bandyta przechadzał się tam ze swoją sympatią. Przy sobie miał część zrabowanych pieniędzy. Resztę, ze wspólnikiem, zdążył wydać chwilę wcześniej. Broń porzucił w krzakach na jednym z tarnowskich osiedli.
Pistoletem okazała się dobrej jakości atrapa, dla laika nieróżniąca się wyglądem od prawdziwej broni.
31-latek z Tarnowa trafił na trzy miesiące do aresztu. Grozi mu nawet kilkunastoletnia odsiadka. Pod dozorem policyjnym znalazł się natomiast jego 39-letni kompan. Do tej pory nie był karany, w trakcie napadu stał na czatach.
Podobne przestępstwa powtarzają się w Tarnowie od początku roku. Ich sprawcy atakują małe placówki, z jednoosobową obsługą. Wchodzą do nich po zapadnięciu zmroku, kiedy upewnią się, że w środku nie ma klientów.
- Poprosiłam szefa, żeby wieczorami był w sklepie, dla bezpieczeństwa - mówi Maria, pracująca w sklepie na osiedlu XXV-lecia. - Koleżanki z innych punktów również się boją pracować po zmroku, bo przecież nie wiadomo, co takiemu rabusiowi wpadnie do głowy.
Według policji, sprawcy najświeższego napadu z poprzednimi nie mieli nic wspólnego. Albo nie pasują do rysopisów, albo (tak jak główny z obecnie podejrzanych) w czasie tamtych zdarzeń siedzieli w więzieniu.
Serial rozpoczął się w styczniu. Zamaskowany młody mężczyzna uzbrojony w nóż zażądał pieniędzy od pracownicy sklepu monopolowego przy ul. Garbarskiej. Kobieta odmówiła, zaskoczony rabuś zadowolił się paczką papierosów.
Zamaskowany bandyta zaatakował w saloniku prasowym przy ul. Klikowskiej, w centrum miasta. Ukradł z kasy 600 zł i karty doładowań do telefonów.
W policji powołano wówczas specjalną grupę funkcjonariuszy, która miała się zająć tropieniem bandytów. Zatrzymań nie było, ale na kilka miesięcy sytuacja uspokoiła się.
Jednak już na początku lata dwaj osobnicy w kominiarkach na głowach sterroryzowali nożem ekspedientkę sklepu z odzieżą używaną. Wystraszona kobieta oddała im 140 zł.
Przed niespełna miesiącem młody człowiek obrabował wieczorem sklep "Żabka" w pobliżu centrum. Z kasy zabrał 600 zł utargu. Trwające kilkadziesiąt sekund wydarzenie zarejestrowała kamera monitoringu. Dotąd jednak rozbójnika nie udało się schwytać.