Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Basałaj: Budowa trwa

Redakcja
Wojciech Matusik
Z Bogdanem Basałajem, prezesem Wisły Kraków, rozmawia Bartosz Karcz

Adamek Kliczko: Obejrzyj zdjęcia z walki

Po przegranej w Lidze Mistrzów i słabym meczu z Lechią mówiło się o kryzysie Wisły. Pan też uważa, że drużyna była w dołku?
Ja uważam, że Wisła osiągnęła sukces. Pierwszy raz od sześciu lat zagra w fazie grupowej europejskiego pucharu. To jest powód do dumy. Te sześć meczów, które nas czekają, będzie dobrą weryfikacją naszych możliwości i planów. Zobaczymy, czy idziemy w dobrym kierunku. Zapominając powoli o eliminacjach do Ligi Mistrzów, trzeba podsumować ten okres. Nasza drużyna jest budowana od roku, ale praktycznie od stycznia. Do czerwca dokonaliśmy jedenastu transferów. Wielu nowych zawodników gra w podstawowym składzie. Budowa drużyny cały czas trwa. Wiele innych drużyn, jak choćby APOEL, buduje swoje zespoły dłużej, np. trzy lata. Prawdziwe efekty przebudowy naszego zespołu przyjdą w tym sezonie i następnym.

Analiza po eliminacjach Ligi Mistrzów jednak chyba była?
Analiza meczów, które już są za nami, oczywiście była. Przerwa reprezentacyjna pozwoliła nam właśnie na analizę i wyciągnięcie wniosków.

Pozostały wam Liga Europy, ekstraklasa i Puchar Polski. Co dla Wisły będzie ważniejsze - liga krajowa czy europejska?
Dla takiego klubu jak Wisła gra w Lidze Europy jest czymś naturalnym. Dla nas udział w tych rozgrywkach i awans z grupy jest takim samym celem jak wygrywanie meczów w ekstraklasie i zdobycie tytułu mistrza Polski. Te cele są zbieżne i nie wykluczają się wzajemnie.

Nie martwiło Pana, że Wisła na początku sezonu grała w lidze słabo?
To jest problem, który został poruszony w rozmowie z trenerem Maaskantem. Gra w lidze nie była zadowalająca, jednak przyjęliśmy do wiadomości argumenty trenera, że drużyna była przede wszystkim skoncentrowana na Lidze Mistrzów. To jest pewne wytłumaczenie takiej gry w lidze, ale nie do końca. Dlatego po meczu w Nikozji oraz na spotkaniu z piłkarzami już w Krakowie powiedziałem zawodnikom, że trzeba przestać płakać po Lidze Mistrzów i patrzeć w przyszłość. Od spotkania z Lechem władze klubu oczekiwały od drużyny takiej postawy, która będzie satysfakcjonująca. W Poznaniu zespół te oczekiwania spełnił.

Wracając do Ligi Mistrzów. Nie przeraziła Pana różnica klas pomiędzy Wisłą i APOEL-em?
Nie ma co ukrywać, że różnica była widoczna. Często używam w wywiadach stwierdzenia, że piłka nożna to ekonomia. Nie wolno jednak zapominać, że to jest również jedyny sport, w którym słabsi ekonomicznie mogą wygrać. APOEL ma zawodników, którzy zostali tam ściągnięci już dwa, trzy lata temu. Oni mają wyższe kontrakty, ale to mnie absolutnie nie przeraziło. Prawda jest jednak też taka, że jeśli klub ma szansę zaproponować lepsze warunki finansowe zawodnikom, to będzie ściągał lepszych piłkarzy. I tym razem na boisku ta różnica była widoczna.

Wisła jest w stanie proponować takie warunki, które pozwolą ściągać do Krakowa coraz lepszych zawodników?
Są dwie drogi. Po pierwsze, jaki jest rynek piłkarski, dobrze wiemy. Piłkarze pójdą tam, gdzie ktoś zapłaci im więcej. Po drugie, ważny jest element zgrania. My mamy na tyle dobrych zawodników, że gdybyśmy grali w tym składzie od roku, to mecz z APOEL-em byłby bardziej wyrównany.

Ostatnio spotkał się Pan z drużyną. Zespół potrzebował specjalnej mobilizacji prezesa przed meczem z Lechem?
Nie spotkałem się z piłkarzami dlatego, że mieliśmy grać z Lechem. Przyjechał Patryk Małecki z kadry, z którym się wcześniej spotkałem, i uznałem, że muszę spotkać się z zawodnikami i im o tym powiedzieć, bo to jest ważny członek tej drużyny. Jednocześnie przypomnieć o ich obowiązkach, również tych poza boiskiem. Dla nas kibice są najważniejsi, i to z wielu powodów. Dlatego że nas wspierają, są naszym dwunastym zawodnikiem, dlatego że gramy przede wszystkim dla nich. Nikt nie może być większy niż ponad sto lat tradycji "Białej Gwiazdy". Ani Basałaj, ani Maaskant, ani Melikson, ani Wilk, ani Małecki nie są ważniejsi od Wisły! "Biała Gwiazda" na piersi zobowiązuje do walki, do zwycięstw, ale przede wszystkim do takiej postawy, którą najlepiej wyrażają słowa Henryka Reymana w jego słynnej wypowiedzi.
Niektórzy kibice odebrali zawieszenie Małeckiego jako osłabianie składu.
Jak pan zapyta 38 milionów Polaków, czy chcieliby powrotu komunizmu, to gwarantuję, że wielu powiedziałoby, że tak. Nigdy nie ma stu procent zadowolonych. Zarząd, w porozumieniu z trenerem, uznał, że trzeba podjąć taką decyzję. Patryk Małecki, który jest lubiany przez kibiców, swoim zachowaniem psuje wizerunek piłkarza, który powinien zachowywać się godnie. Psuje też bardzo mocno wizerunek klubu przez takie wypowiedzi jak ta po meczu z Lechią. Do klubu przyszło wiele e-maili od kibiców, którzy wyrażali swoje oburzenie słowami Patryka. Dlatego taka decyzja musiała zapaść, bo tak jak powiedziałem wcześniej, nikt nie może być większy od klubu.

Nie traci Pan powoli cierpliwości do Małeckiego?
To ja przywiozłem Patryka do Krakowa. Później nie było mnie tutaj przez parę lat, więc nie wiem jak to wyglądało. Natomiast fakty są takie, że od momentu mojego powrotu do Wisły Patryk zapłacił już cztery kary finansowe za różne wybryki. Albo jestem więc kiepskim "ojcem", albo Patryk musi wreszcie zrozumieć, że profesjonalny piłkarz nie może sobie pozwolić na pewne zachowania. Oczywiście chcę podkreślić jeszcze jedną rzecz - kibic, który przychodzi na stadion, ma pełne prawo wyrazić dezaprobatę, gwizdać, krzyczeć, jeśli uważa, że drużyna gra kiepsko. Nie może jednak tego robić w sposób wulgarny, chamski, obrażający zawodnika ani jego rodzinę. To jednak bynajmniej nie tłumaczy Małeckiego i jego zachowania.

To już druga decyzja w ostatnim półroczu o odsunięciu od ważnego meczu piłkarza, który mógłby zagrać w podstawowym składzie. W Wiśle nawet kosztem wyniku nie będzie tolerowania pewnych zachowań?
Dokładnie tak. Nawet jeśli miałoby to skutkować utratą mistrzostwa Polski czy porażką w bardzo ważnym meczu, nie cofniemy ręki przed karą dla piłkarza, który swoim zachowaniem narazi klub czy naszych kibiców na utratę dobrego imienia. Nie chciałbym stwierdzić, że Wisła jest taką "dziewicą" w tej lidze, jedyną oazą czystości w ekstraklasie. Nasze decyzje pokazują jednak wyraźnie od wielu lat, że w naszym klubie nie ma prawa być nikt, kto brał udział np. w korupcji. Dla nas wysokie standardy są bardzo ważne i na tym chcemy budować wizerunek klubu, który nie bawi się w takie rzeczy i nie będzie tolerował określonych zachowań swoich pracowników. Jeśli takie zachowania, godzące w dobre imię klubu, będą się pojawiać, to nie cofniemy się przed stanowczymi decyzjami i karami.

Myśli Pan, że Patryk Małecki zrozumiał, jak nie powinien się zachowywać i wypowiadać?
Rozmawiałem z nim bardzo długo i ostro. Był rozżalony, że nie może grać z Lechem. Powiedziałem mu jednak wyraźnie, że zakazuję mu gry w tym spotkaniu, ponieważ być może to nim wstrząśnie. Być może zrozumie, że każdy kibic jest ważny. Nie wiem, czy zrozumiał. Zobaczymy w przyszłości. Patryk przepraszał przez ostatni rok wiele razy za różne wybryki. Mam nadzieję, że te przeprosiny będą ostatnie. Teraz oczekuję od niego przeprosin w formie dobrej gry i odpowiedniej postawy poza boiskiem. To będzie dla mnie sygnał, że pojął pewne rzeczy.
Gdy Wisła walczyła o LM, wokół klubu panowała pozytywna atmosfera. Co zrobić, żeby znów na Reymonta pojawiła się taka pozytywna energia?
Mam mieszane uczucia, bo jeszcze niedawno Wisła odpadła z europejskich pucharów w sposób kompromitujący. To, że gramy w Lidze Europejskiej z drużynami z takich lig jak angielska czy holenderska, stanowi sukces polskiej piłki. Jest naturalne, że po meczu z APOEL-em atmosfera siadła, gdyż było bardzo mocne nastawienie na Ligę Mistrzów. Teraz mam jednak nadzieję, że mecze w Lidze Europy kibice potraktują jako fantastyczną przygodę. Wierzymy, że przyjdą na te mecze, bo my potrzebujemy kibiców, a kibice potrzebują dobrego widowiska.

Jak jednak zapełnić stadion przy takich cenach biletów jak na mecz z Odense?
Dobrze byłoby, gdyby wszyscy podchodzili do Wisły z miłością bardziej stabilną. Po jednej porażce nie można załamywać rąk. Proszę porównać, jak wyglądały puchary rok temu na stadionie Hutnika, a jak wygląda to teraz. Jak poprawił się komfort odbioru widowiska. Wisła jest skazana na sukcesy. Jesteśmy najlepszą polską drużyną w ostatniej dekadzie. Dlatego chcemy, żeby kibice Wisły byli tego świadkami na stadionie. Jeśli natomiast chodzi o ceny biletów, to trzeba patrzeć szerzej na naszą politykę w tym zakresie. Jeśli ktoś posiada kartę kibica i karnet i jeszcze ma prawo do ulgi, to cena biletu wcale nie jest taka wysoka. Jeśli natomiast ktoś przychodzi bez karnetu i ulgi, to bilet jest oczywiście droższy. Na mecze ligowe wcale nie mamy zbyt drogich biletów. W porównaniu z poprzednim sezonem ceny biletów przecież nie wzrosły. Nie będę przy tym ukrywał, że świadomie sprzedaż organizujemy w taki sposób, żeby opłacało się kupować karnety, co pozwala zaoszczędzić pieniądze przy kupnie biletów na europejskie puchary.

Tylko że przy takich cenach na Odense pojawia się ryzyko, że cztery dni później na mecz z Bełchatowem przyjdzie o połowę mniej widzów.
Zawsze jest ryzyko przy planowaniu cen biletów, że okażą się one za wysokie. Ale np. w przypadku meczu z APOEL-em spotkałem się z zarzutem, iż bilety były za tanie, bo i tak stadion sprzedał się w komplecie na kilka dni przed spotkaniem. We wrześniu gramy u siebie tylko jeden mecz pucharowy i dwa ligowe. Ceny nie są aż tak wygórowane, żeby nie pozwoliły przyjść kibicom na wszystkie te spotkania.

Co się zmieni na stadionie w organizacji meczu z Odense i czy pierwszym spotkaniem, na który zostaną otwarte wszystkie cztery trybuny, będzie spotkanie z Fulham Londyn?
Pierwszym meczem przy czterech otwartych trybunach będzie spotkanie z Jagiellonią 16 października. Mamy zapewnienie ze strony miasta, że trybuna zachodnia zostanie ukończona do 30 września, a następne dwa tygodnie potrwają odbiory. Dlatego planujemy w związku z tym nasze wielkie otwarcie właśnie na mecz z Jagiellonią. Jeśli chodzi o Ligę Europy, to na mecz z Odense na zachodniej trybunie będą przygotowane tylko miejsca dla mediów oraz 400 miejsc dla oficjeli. Mecze z Fulham i Twente planujemy już zorganizować przy wszystkich otwartych trybunach.

Powiedział Pan, że zespół ciągle będzie się zmieniał. Czy w zimie znów powinniśmy się spodziewać kilku poważnych transferów?
Budowa drużyny rzeczywiście cały czas trwa. Mieliśmy już dwa okienka transferowe, odkąd w klubie zaszły zmiany. Teraz czeka nas w zimie kolejne. Takich zmian jak do tej pory już nie będzie. W paru przypadkach kończą się piłkarzom kontrakty i będziemy musieli zastanowić się, czy przedłużyć umowy. Stan Valckx i skauci cały czas pracują. Od sierpnia jeżdżą, oglądają zawodników i przygotowują propozycje transferów.

A jak wygląda sytuacja trenera Maaskanta, który ma kontrakt ważny do końca tego sezonu?
Podpisaliśmy z trenerem umowę na dwa lata. To była właściwa decyzja. Trener pokazał się z dobrej strony. Na wiosnę przyszłego roku usiądziemy z dyrektorem sportowym i będziemy się zastanawiać, co dalej, a propozycje przekażemy właścicielowi. Maaskant doskonale wie, jakie warunki musi spełnić, żeby dostał propozycję nowego kontraktu. Wisła musi grać o mistrzostwo Polski. To dotyczy każdego trenera, który będzie tutaj pracował.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Serwis Wybory 2011: Najświeższe informacje wyborcze z Małopolski!

Weź udział w akcji Chcemy Taniego Paliwa! **Podpisz petycję do rządu**

Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska