Wysoka kwota miesięcznej daniny dla ZUS może niewątpliwie skłaniać do poszukiwania oszczędności. To "szukanie" nie jest wcale zbyt uciążliwe. W internecie jest mnóstwo porad i ofert różnych firm zarabiających na tym, żeby inni mieli także większy zysk. Najczęściej oferują opłacanie składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne w innym kraju Unii Europejskiej, np. w Wielkiej Brytanii, Słowacji lub na Litwie. Proponują założenie własnej firmy w jednym z tych krajów albo też zatrudnienie się na całym bądź tylko na części etatu w przedsiębiorstwie działającym już w konkretnym kraju. W wymienionych wyżej krajach system emerytalno-rentowy jest znacznie bardziej przyjazny dla obywateli. Przede wszystkim - o wiele niższe są składki. Przedsiębiorca korzystający ze wspomnianych rozwiązań zyskuje miesięcznie od 500 do 700 zł w stosunku do tego, co musiałby zapłacić w Polsce.
Wszystko jest zgodne z unijnym prawem. Stanowi ono, że prowadzący firmę w Polsce, a zatrudniony - choćby na niewielką część etatu - w innym kraju Unii lub samodzielnie płacący tam składki ubezpieczeniowe jako przedsiębiorca, nie musi ich już uiszczać w Polsce. Nie ma przy tym żadnych przeszkód, żeby mógł korzystać np. z usług polskiej służby zdrowia.
- Obecnie w Polsce przedsiębiorca, niezależnie od uzyskiwanych dochodów, zmuszony jest płacić co miesiąc składki ZUS od co najmniej 60 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w kraju. Wydaje na to ponad tysiąc złotych miesięcznie. Trudno się dziwić, że przedsiębiorcy starają się minimalizować te koszty - uważa Piotr Jaworski z Krajowej Izby Gospodarczej.
- To "minimalizowanie" jest ewidentną próbą ominięcia prawa. Ktoś, kto z tego korzysta, po prostu okrada innych - oburza się z kolei Jeremi Mor-dasewicz, ekspert zrzeszającej pracodawców Konfederacji Lewiatan, przedsiębiorca, a jednocześnie członek rady nadzorczej ZUS. - Przedsiębiorcy zawsze będą szukali oszczędności. To jednak przykre, że chętnie uciekamy się do takich metod. Pod względem innowacyjności w gospodarce jesteśmy ostatni w Europie, natomiast w wyszukiwaniu luk w prawie - pierwsi - ubolewa. Jego zdaniem proceder unikania płacenia składek do ZUS poważnie zagraża naszemu systemowi ubezpieczeń społecznych, a więc ogólnie pojętemu bezpieczeństwu państwa. Ostrzega jednocześnie, że dzisiejsze oszczędności na składce emerytalnej mogą skutkować brakiem emerytury w przyszłości.
Przedstawiciele firm oferujących usługi polegające na obniżaniu kosztów prowadzenia działalności przekonują jednak, że emeryturę można sobie wypracować także w innym kraju UE. I przedsiębiorca nie będzie na tym stratny. Dla przykładu - w Wielkiej Brytanii za każdy rok zaliczony do stażu pracy otrzymuje się 1/30 wysokości podstawowej państwowej emerytury. Jej pełna wysokość to 113 funtów tygodniowo. - Płacąc w Anglii 15 funtów składki na tydzień (czyli ok. 340 zł miesięcznie), nabędę po 10 latach prawo do części tamtejszej emerytury w wysokości 37,7 funtów tygodniowo - wylicza Mateusz, przedsiębiorca z Tarnowa. W skali miesięcznej daje to ok. 850 złotych, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi minimalna emerytura w ZUS. Aby ją dostać, trzeba pracować i opłacać trzykrotnie wyższe składki na ZUS przez 25 lat.
Jaka jest skala unikania składek w Polsce?
- Przedsiębiorcy, którzy zgłaszają nam zamknięcie działalności gospodarczej, nie mają obowiązku tłumaczyć się z przyczyn swojej decyzji. Tym bardziej ze swoich planów na przyszłość - czy definitywnie kończą działalność, czy uciekają ze składkami za granicę - wyjaśnia Jacek Dziekan, rzecznik prasowy ZUS.
- Jednak po rosnącej liczbie ogłaszających się firm wyspecjalizowanych w "optymalizacji kosztów", czyli w przenoszeniu działalności do innych państw Unii, można wnioskować, że popyt, niestety, ciągle rośnie - dodaje Dziekan.
Źródło: Forum Przedsiębiorców - Dziennik Polski
