- Bronię tylko niezbywalnego prawa do swojej własności - przekonuje Bogdan K.
I dodaje, że sąsiadka nie ma prawa korzystać z drogi, którą prawie pół wieku temu wybudował razem z jej nieżyjącym już ojcem Janem Studzińskim.
Lekarz w 1967 r. kupił działkę w centrum miasta przy ul. Jagiellońskiej, nad stromą skarpą wzdłuż ul. Mickiewicza. Postawił dom przed posesją dentysty, godząc się na służebność dojazdu do domu sąsiada. Dla obu nie miało wówczas znaczenia, że droga wytyczona przez geodetę częściowo po skarpie została nieco przesunięta, by nie komplikować dojścia do domów. W 2002 r., po śmierci Studzińskiego, lekarz doszedł do wniosku, że nie będzie dłużej tolerował przechodzenia sąsiadki po asfalcie. Gdy jej córka Alina wjeżdżała na posesję służbowym autem, stawiał swoje w poprzek drogi.
Napięcie sięgnęło zenitu, gdy w listopadzie 2003 r. Sąd Rejonowy w Nowym Sączu zakazał lekarzowi utrudniania sąsiadce wchodzenia i wjeżdżania na swoją posesję. Mężczyzna nie zastosował się do wyroku, więc cztery lata później sąd ukarał go grzywną 300 zł.
Konflikt zaostrzył się wiosną tego roku. Emerytowany medyk kilkakrotnie zakładał łańcuchy na bramkę sąsiadki. Najpierw rozcinał je ślusarz, a gdy zabezpieczenia były grubsze, robili to strażacy. Na początku maja Bogdan K. wyciął fragment asfaltu. Chciał postawić płot na pierwotnym szlaku, wytyczonym w 1967 r. Wtedy Anna Ombach zostałaby odcięta od świata.
- Sąsiadka mnie obwinia, tymczasem zaproponowałem jej kilka sposobów rozwiązania sporu - podkreśla K. Dwukrotnie sugerował, żeby wybudowała drogę dojazdową po skarpie. Jedna miała prowadzić od ul. Lenartowicza, ale nie zgodził się na to architekt miejski, gdyż zbocze jest tam zbyt strome. W tej sytuacji medyk zapłacił za opracowanie koncepcji drogi od ul. Mickiewicza. Miała prowadzić zakosami do ogrodu Anny Ombach.
- To nierealne - oburza się kobieta. - Skarpa się obsuwa, więc trzeba by ją wzmocnić betonowymi palami. Koszt budowy dojazdu przekracza wartość domu.
W maju na jej posesji zjawi się geodeta sądowy. Sąd prowadzi bowiem postępowanie w sprawie ustanowienia służebności drogi z 1968 r. Służebność nieużywanego fragmentu na skarpie dawno wygasła.
- Lekarz nie ustąpi - przewiduje Ombach. - Niedawno stwierdził, że zbuduje mi schody po skarpie od ulicy Mickiewicza, żebym nie naruszała jego własności. Wysyła też pisma, w których żąda 100 złotych dziennie za korzystanie z przejścia.
- To kolejny przykład mojej dobrej woli - uważa lekarz.
Mogą chodzić
Sędzia Zbigniew Krupa, rzecznik prasowy do spraw cywilnych Sądu Okręgowego w Nowym Sączu:- Na czas trwania postępowania w sprawie ponownego ustanowienia służebności sąd zezwolił sąsiadce Bogdana K. i jej córce na korzystanie ze spornej drogi. W tej sytuacji nie może być mowy o bezprawnym naruszaniu własności powoda. Nie może on też blokować dojazdu czy zamykać bramy sąsiadce.
10 maja do sądu wpłynął wniosek Anny Ombach, aby nałożyć grzywnę na lekarza i zamienić na areszt, gdyby nie zapłacił.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+