- Koniec z bezczynnością! Żądamy rozwiązania tego problemu. Przygotowujemy pismo do prezydenta miasta. Nie może być tak, że matki boją się spacerować z dziećmi - mówi Andrzej Bacik, którego dom sąsiaduje z budynkiem nr 25, w którym są lokale socjalne, gdzie mieszka uciążliwy sąsiad.
Odwiedziliśmy Grottgera 25. Mieszkańcy kamienicy są załamani. Długo opowiadają o wybrykach, do jakich dochodzi w mieszkaniu pod "czwórką". Anonimowo, bo każdy boi się o zdrowie. Jeden z panów pokazuje nawet pałkę, którą ma zawsze przy sobie.
- Kiedyś po budynku z nożem goniła pijana nastolatka. Libacje zaczynają się już od rana, gdy przychodzą do niego uczniowie, czasami niepełnoletni. I popijawy trwają do późnego wieczora. Nie ma szans, żeby spokojnie zasnąć - stwierdza mieszkaniec kamienicy.
Mężczyzna z ul. Grottgera, do tymczasowego mieszkania trafił trzy lata temu. Miał być tu tylko przez trzy miesiące. - Słyszeliśmy, że poprzedni jego sąsiedzi dali księdzu na mszę, gdy udało się go pozbyć. Rozumiemy, raz do roku są imieniny czy urodziny, ale nie dzień w dzień. Dopóki go nie było, był spokój. Mieszkała tu nawet taka Jolka, też miała melinę i imprezowała, ale gdy wybiła godzina 22, to panował spokój i cisza - mówią tarnowianie. - Brakuje ostrej reakcji. Mieliśmy kiedyś dzielnicowego, który jak uderzył pałą w drzwi, to muchy można było usłyszeć. Tak się go bali - dodaje mieszkanka Grottgera 25.
Policjanci często są wzywani pod wspomniany adres. W weekend złapano dwóch sprawców uszkodzenia mienia. Dzielnicowy interweniował w sprawie uciążliwego lokatora w Miejskim Zarządzie Budynków. Nawet mandaty nie robią wrażenia na mężczyźnie i jego kompanach.
- Dzielnicowy robi wszystko, co jest w jego mocy. W ostatnich dniach wystosował wniosek o skierowanie tego pana na przymusowe leczenie. Do mieszkańców apelujemy, aby dzwonili. Zareagujemy na każde zgłoszenie - obiecuje rzeczniczka prasowa tarnowskiej policji Olga Żabińska.
W Miejskim Zarządzie Budynków mówią, że są w zasadzie bezsilni, a przypadek z ul. Grottgera nie jest odosobniony. Lokatorów utrudniających życie innym mieszka w Tarnowie znacznie więcej. Niedoskonałe prawo nie daje wielkich możliwości manewru. - Podjęliśmy działania, żeby dokonać przymusowej eksmisji, co dla nas oznacza poniesienie dodatkowych kosztów. Nie można go eksmitować na bruk, nie dysponujemy miejscami w schroniskach, trzeba zapewnić mu mieszkanie. To jest błędne koło - stwierdza wiceprezes Miejskiego Zarządu Budynków w Tarnowie Danuta Sowała.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+