Wprawdzie w sobotę nie obroniły swoich pozycji po czwartkowym sprincie (Hojnisz była w nim 4., a Żuk 6.), jednak to znów były występy z dużą dozą satysfakcji.
"Ach, cóż to był za bieg... A jeszcze większe emocje. To piękne uczucie znów bycia na czele zapamiętam na długo. Trzeba jeszcze popracować, żeby dowieźć do mety" - napisała na Facebooku Monika Hojnisz, która do trzeciego (z czterech) strzelań przystąpiła jako liderka. Po bezbłędnych próbach w pozycji leżąc, zaliczyła jednak w "stójce" dwa pudła, czyli musiała przebiec dwa razy karną rundę. A po ostatnim strzelaniu raz jeszcze.
Polskie biathlonistki. Zobacz, jakie są na co dzień [ZDJĘCIA]
W efekcie przyszło to siódme miejsce - szósty w tym sezonie występ chorzowianki zakończony wynikiem w "top 10". W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata jest siódma. To jej najlepsza zima w karierze.
Kamila Żuk w Soldier Hollow przeobraziła się natomiast z roli wielce utalentowanej juniorki (dwukrotnej mistrzyni i dwukrotnej wicemistrzyni świata) w biathlonistkę, którą stać już na to, by rywalizować z tymi najlepszymi. To dla niej absolutnie przełomowy tydzień. W sobotnim pościgu wykonała dwa niecelne strzały w pozycji leżąc, ale potem była już bezbłędna.
Zawody wygrała Niemka Denise Herrmann, która o 4,2 sek. wyprzedziła swoją rodaczkę Franziskę Hildebrand. Hojnisz straciła do triumfatorki 59,9 sek., a Żuk 1.16,0.
W niedzielę w Soldier Hollow odbędzie się mikst i sztafeta mieszana. Potem - powrót do Europy i przygotowania do mistrzostw świata, które odbędą się 7-17 marca w szwedzkim Oestersundzie.