Oświęcimski biegacz jest przykładem, że na bieganie nie jest nigdy za późno. - To było w listopadzie 2003 roku. Rzuciłem palenie i zacząłem przybierać na wadze. Postanowiłem coś z tym zrobić i w ten właśnie sposób zacząłem biegać - mówi Andrzej Obstarczyk, wówczas 46-latek.
Najpierw to było kilka kilometrów ścieżkami nad Sołą. Pamięta, że był bardzo zadowolony, gdy przebiegł pięć kilometrów. Po każdym takim biegu podnosił sobie poprzeczkę i już po czterech miesiącach stanął na starcie półmaratonu w Krakowie (21 km). Był wówczas 100-procentowym amatorem. - W swoim stroju wyglądał trochę jak kosmita - żartuje Małgorzata Obstarczyk, żona Andrzeja. Jej mąż miał zwykłą bawełnianą koszulkę i sportowe buty.
Poszło mu całkiem dobrze i ledwie miesiąc później znów pod Wawelem wystartował w Cracovia Maraton. - Bałem się o swoje możliwości, ale dałem radę i to była wielka satysfakcja. Ze szczęścia na mecie aż się popłakałem - opowiada biegacz.
Jak dodaje, szybko też bieganie nauczyło go pokory. Kilka dni po krakowskim maratonie, zadowolony z siebie pobiegł w "Wielkiej Majówce" w Oświęcimiu. To było raptem kilka kilometrów, ale ledwie przyczołgał się do mety. Organizm się zbuntował. Obiecał wówczas żonie, że w ciągu roku będzie startował w co najwyżej dwóch maratonach, ale nie był w stanie słowa dotrzymać.
- Maraton niesamowicie wciąga. Gdy biegnie się ostatnie kilometry, człowiek zastanawia się, po co to wszystko, że to już ostatni raz. Ale zaraz za metą zaczyna myśleć, gdzie i kiedy jest następny - mówi Obstarczyk.
W 2006 r. wystartował po raz pierwszy za granicą. Najpierw był Rzym, potem Koszyce. W Wiecznym Mieście piękna trasa wzdłuż zabytków. - I znów łzy w oczach, gdy biegnąc, zobaczyłem w pewnej chwili przed sobą kopułę Bazyliki św. Piotra. Okazało się, że podobnie reagowali inni Polacy, mając skojarzenia z Janem Pawłem II - opowiada oświęcimski biegacz.
W kolejnych latach startował w Barcelonie, Wiedniu, Berlinie, Pradze, Cannes, Kopenhadze, Florencji, Trieście, Davos. Ta lista jest dłuższa. Jak dodaje żona biegacza, starty w maratonach są także okazją do zwiedzania. Na Zachodzie ta forma turystyki jest bardzo popularna.
W 2007 r. w Kaliszu oświęcimianin przebiegł swój pierwszy ultramaraton, czyli bieg na dystansie 100 km. Rok później w Szwajcarii uczestniczył w ultramaratonie, którego trasa wiodła terenami górzystymi i to w nocy. Na jej pokonanie potrzebował 12 godz. 40 min. Zmęczenie było ogromne, ale jak mówi biegacz, widok wschodzącego słońca nad Alpami był wyjątkową nagrodą. Jak dodaje, równie niezapomniane widoki miał okazję zobaczyć w Bieszczadach w "Biegu Rzeźnika" z Komańczy do Ustrzyk Górnych. Najdłuższy dystans, jaki pokonał, to 134 km podczas mistrzostw Polski w biegu 24-godzinnym w Katowicach.
W sumie na koncie ma 14 ultramaratonów, podczas których pokonał dystans ponad 1120 km, 85 maratonów i jeszcze kilka marzeń. Chciałby wystartować we Francji w Ultra Trail Mont Blanc, którego trasa prowadzi przez Alpy pograniczem Francji, Włoch i Szwajcarii. Radością z biegania stara się zarażać innych. I tak w 2005 roku powstał klub "Zadyszka".
Trasa pierwszego historycznego maratonu w Oświęcimiu będzie wiodła wzdłuż Soły
Setny maraton prezesa Oświęcimskiego Klubu Biegacza "Zadyszka" Andrzeja Obstarczyka, który przeprowadzony zostanie w Oświęcimiu, będzie pierwszym, historycznym maratonem, jaki rozegrany zostanie w tym mieście. Początek o godz. 10 na stadionie Zespołu Szkół Towarzystwa Salezjańskiego w Oświęcimiu.
Udział w imprezie zapowiedzieli biegacze z całej Polski. Ze względów organizacyjnych wprowadzony został limit uczestników. Na starcie będzie mogło stanąć maksymalnie 100 biegaczy. Organizacja maratonów przez biegaczy, którzy dobili "setki" takich startów, jest tradycją w tym środowisku.
Niewykluczone, że do udziału w biegu będzie można zapisać się jeszcze w dniu startu, jeśli jednak okaże się, że limit uczestników nie został wyczerpany.
Biuro zawodów będzie czynne od 8.30 w miejscu startu, czyli w Zespole Szkół Towarzystwa Salezjańskiego. Opłata startowa wynosi w dniu zawodów 40 zł.
Trasa pierwszego historycznego maratonu w Oświęcimiu będzie wiodła wzdłuż Soły.
Maratoński dystans 42 km 195 został podzielony został na pętle o długości 4,2 km. Uczestnicy imprezy pobiegną najpierw bulwarami, a następnie ścieżkami w dolinie rzeki. Metę wyznaczono także na terenie Zakładu Salezjańskiego.
Będą także goście z zagranicy.
Udział w oświęcimskim maratonie zapowiedzieli biegacze z zagranicy - z Białorusi i Słowacji.
Nazwa biegu maratońskiego pochodzi od miejscowości Maraton w Grecji.
Według Herodota po zwycięskiej dla Greków bitwie z Persami pod Maratonem w 490 p.n.e., armia perska zaokrętowała i wypłynęła w kierunku bezbronnych Aten. Widząc to, Grecy udali się co sił w nogach do miasta, przybywając praktycznie równocześnie z okrętami perskimi. Wydarzenie to stało się podstawą romantycznych historii, według których posłaniec Filippides pobiegł do Aten, by obwieścić zwycięstwo i poinformować Ateńczyków, że płynie ku nim flota perska. Po przekazaniu tej wiadomości padł martwy.
Od przeszło 100 lat maratony są rozgrywane na ulicach największych miast świata.
W przeciwieństwie do igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata w maratonach ulicznych udział może wziąć każdy. Najstarszym maratonem nowożytnym na świecie jest maraton w Bostonie, a w Europie w Koszycach. Na większości maratonów obowiązuje limit czasowy, wynoszący pięć lub sześć godzin. Każda osoba, która ukończy maraton, otrzymuje pamiątkowy medal.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+