Do nieszczęścia nie doszłoby, gdyby mężczyzna respektował sądowy zakaz zbliżania się do małżonki. Orzeczenie sądu miało uchronić kobietę przed znęcającym się nad nią mężem. W sobotę, mimo zakazu, 42-latek koniecznie chciał się dostać do domu, w którym mieszka jego żona i trójka ich dzieci. Według policjantów tego popołudnia był pijany.
Gdy po szamotaninie 42-latek znieruchomiał na podłodze, rodzina natychmiast wezwała pogotowie.
- W domu nie było śladów krwi, a mężczyzna nie miał widocznych oznak obrażeń ciała - relacjonuje nam Witold Duda, kierownik Dyspozytorni Medycznej nr 2 w Tarnowie. Reanimacja nic nie dała. Prokuratorzy sprawdzają teraz, czy zgon mężczyzny nastąpił z przyczyn naturalnych, czy też mógł się do niego przyczynić nastolatek starający się bronić matki. - To standardowa procedura w takich przypadkach - zastrzega Marcin Stępień, prokurator rejonowy w Tarnowie.
Chłopak po przesłuchaniu przez sąd rodzinny wrócił do domu. W jego winę we wsi nie wierzy nikt. Ludzie podkreślają, że jest odpowiedzialny i pomaga matce w prowadzeniu domu.
***
Mieszkańcy Biskupic Radłowskich od soboty zadają sobie jedno pytanie: co tak naprawdę zaszło w jednorodzinnym domu niedaleko centrum sennej wioski? Tym, że domowa awantura zakończyła się śmiercią, są zszokowani. - Doskonale znam tę rodzinę i naprawdę niczego złego o nich nie byłbym w stanie powiedzieć. Zawsze pomagali, gdy prosiłem o jakąkolwiek pomoc - załamuje ręce Kazimierz Sarnecki, sołtys Biskupic Radłowskich.
Sądowy zakaz
42-latek od co najmniej miesiąca mieszkał gdzieś poza domem. Nie bez powodu, bo obowiązywał go sądowy zakaz zbliżania się do małżonki. To efekt prowadzonego przeciwko niemu prokuratorskiego postępowania o znęcanie się nad kobietą. - Sam miał zamiar poddać się karze. W tym tygodniu planowaliśmy skierowanie wniosku w tej sprawie do sądu - mówi Marcin Stępień, prokurator rejonowy w Tarnowie.
Tymczasem w sobotę, wbrew zakazowi, mężczyzna postanowił zjawić się w rodzinnym domu. Wszystko wskazuje na to, że był pod wpływem alkoholu. Według śledczych, chciał spotkać się z trojgiem dzieci. Wcześniej jednak zaczął awanturować się z żoną. Wtedy nadszedł ich 15-letni syn.
- Chłopak stanął w obronie matki. Doszło do szarpaniny - mówi asp. szt. Paweł Klimek, rzecznik prasowy tarnowskiej policji. - Obaj przewrócili się na podłogę, z której mężczyzna już nie wstał - dodaje.
Na miejsce prędko wezwana została karetka pogotowia. Ratownicy od razu przystąpili do reanimacji, ale życia mężczyźnie nie dało się uratować.
- W domu nie było śladów krwi, a ciało ratowanego nie nosiło śladów obrażeń- podkreśla Witold Duda, kierownik Dyspozytorni Medycznej nr 2 w Tarnowie.
Mimo to tarnowska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci 42-latka. Jego syn został już wstępnie przesłuchany przez sąd rodzinny. Po tych formalnościach mógł wrócić do domu.
Taki fajny chłopak
Kogokolwiek zapytać w Biskupicach, nikt nie daje wiary w to, że chłopak mógł się przyczynić do śmierci ojca.
- Całą noc nie spałem, tylko myślałem o tym dzieciaku. Co on może teraz przeżywać? Jest mi naprawę szkoda tej rodziny - martwi się sołtys Sarnecki.
- Matka bardzo dobrze wychowała tego chłopca. Zawsze był grzeczny i zdyscyplinowany. To nie jest jakiś chuligan, tylko zupełnie normalny nastolatek - zauważa jedna z sąsiadek, ale woli pozostać anonimowa.
W samych superlatywach o rodzinie wypowiadają się też kolejni nasi rozmówcy. Przypominają, że kilka lat temu ich dom częściowo spłonął w pożarze. Wielu mieszkańców wioski pomagało w odbudowie.
Można też jednak usłyszeć, że zmarły nie był przykładnym ojcem. Miał nadużywać alkoholu, a z domu od czasu do czasu dochodziły odgłosy awantur. - Niedawno zwolnili go dyscyplinarnie z pracy. Być może właśnie za alkohol - przypuszcza jedna z sąsiadek.
Wczoraj odbyła się sekcja zwłok mężczyzny, teraz przeprowadzane będą jeszcze dodatkowe badania. - Do dwóch tygodni powinniśmy poznać opinię biegłych, dzięki której wyjaśnione zostaną przyczyny śmierci mężczyzny. Wtedy zdecydujemy o dalszym kierunku śledztwa - mówi prokurator Stępień.