W środę około godziny 13 Jan Klasa, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego bocheńskiego szpitala, powiadomił policję, że do lecznicy zgłosiła się 17-latka z silnym krwotokiem poporodowym. Zapewniała, że godzinę wcześniej w mieszkaniu w Nowym Wiśniczu urodziła martwe dziecko. Młodej kobiecie towarzyszył 19-letni ojciec dziecka. Ciało dziewczynki przywieźli do szpitala w reklamówce.
Nastolatka ze względu na stan zdrowia pozostała w szpitalu, zaś jej chłopaka zatrzymany w areszcie.
Prokuratura zleciła wykonanie sekcji zwłok dziecka. Jej wyniki, a także materiał, który udało się zgromadzić po przesłuchaniu świadków, pozwolił na postawienie ojcu dziecka dwóch zarzutów. Pierwszy - to działanie w celu spowodowania śmierci noworodka, drugi - zarzut zabójstwa. To wstępna kwalifikacja czynu, zarzuty mogą zostać zmienione. Prokuratura wystąpiła o trzymiesięczny areszt tymczasowy wobec 19-latka. Grozi mu dożywocie.
Jak informuje Arkadiusz Bara, zastępca prokuratora rejonowego w Bochni, śledczy ustalili, że para nastolatków w warunkach domowych wywołała przedwczesny poród. - O tym, jak to zrobić, wyczytali w internecie - mówi prok. Bara. Potrzebne było lekarstwo, na które 19-latek zdobył receptę. Zakupił specyfik i podał go swojej partnerce w środę. Dziewczyna była w 32 tygodniu ciąży.
Lekarstwo doprowadziło do akcji porodowej. Dziewczynka urodziła się żywa, jednak jako wcześniak wymagała natychmiastowej pomocy medycznej. Żadne z rodziców jej nie pomogło. Dziecko zmarło. Młodzi pojechali do szpitala. Tam opowiedzieli przygotowaną wcześniej historię o narodzinach martwej dziewczynki.
Matka dziecka nadal przebywa w szpitalu. Wczoraj udało się nam ustalić, że nieprędko opuści lecznicę. Zostanie przesłuchana, gdy pozwoli na to jej stan zdrowia . Być może również usłyszy zarzuty.