O Marku Ź. sąsiedzi mówią tylko dobrze. - Proszę mi wierzyć to był naprawdę bardzo spokojny człowiek, uczynny, dobry - wylicza Danuta Trojak, mieszkanka ulicy Krzeczowskiej. Na pogrzebie, który odbył się w poniedziałek byli wszyscy, którzy go znali i jeszcze te kilka dni temu z nim rozmawiali. - To wielka tragedia i straszny wypadek, szkoda tego człowieka - podkreśla pani Danuta.
Ostatni raz był widziany 2 lutego na jednym z przystanków w Bochni. Ponieważ nie wrócił na noc do domu, jego żona następnego dnia zgłosiła zaginięcie.
- Policjanci z wydziału kryminalnego szukali go szczególnie penetrując ulicę Krzeczowską, którą wracał do domu - mówi Łukasz Ostręga, rzecznik prasowy KPP w Bochni. Ciało 58-latka policja znalazła 3 lutego około godziny 12.
Mężczyzna leżał w przydrożnym rowie, który był wypełniony wodą.
- Wykluczyliśmy w tym przypadku działanie osób trzecich. Prokuratura zleciła wykonanie sekcji zwłok, która ustali co było bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny - mówi Łukasz Ostręga.
Wszystko wskazuje na to , że Marek Ź. zasłabł w drodze do domu. Nie wykluczone, że zachłysnął się wodą z rowu.