Od miejscowych odróżnia ich niemal wszystko. Styl bycia, podejście do życia oraz, co najbardziej widoczne, kolor skóry. Mimo to Beto i Tari - dwaj Boliwijczycy po trzydziestce, w czasie tegorocznych wakacji stali się objawieniem na muzycznej scenie Podhala.
Tari (z lewej) i Beto dobrze czują się w Polsce. Mieszkają w Nowym Targu i mówią, że kochają to miasto Fot. Tomasz Mateusiak
PODHALE. Mamy góry, lasy, rzeki, czyli wszystko to, co kochamy. Tylko w trochę mniejszej skali niż widoki, które zapamiętaliśmy z młodości - mówią muzycy.
Jak to się stało, że pochodzący z Ameryki Południowej duet "Ahaju Fusion" dotarł pod Tatry i dziś nie może się tu bez nich obejść żadna plenerowa impreza?
- A teraz przedstawiamy gwiazdy wieczoru - krzyczy ze sceny prowadzący imprezę. Po chwili gasną światła. Gdy zapalają się ponownie na twarzach części widzów maluje się zaskoczenie.
- Taki scenariusz jest na większości festynów, na których gra "Ahaju Fusion" - mówi Dawid Brzozowski, młody góral, który co niedzielę wraz z przyjaciółmi wsiada do auta i jedzie na plenerową zabawę w inną część naszego regionu. - Zespół zdążyłem już pokochać. Wielu moich znajomych także. Ale ktoś, kto widzi ich po raz pierwszy, ma nietęgą minę. Ludzie są zdziwieni, bo trzeba przyznać, że widok muzyków o wybitnie egzotycznej urodzie grających na scenie w jakiejś małej wiosce, jest bardzo nietypowy - podkreśla.
Egzotyczny zespół to dwóch panów tworzących "Ahaju Fusion", czyli w wolnym tłumaczeniu "Duch Muzyki". - Pochodzimy z Boliwii, a dokładnie ze stolicy tego kraju La Paz - wyjaśnia Beto, lider zespołu. - W Europie jesteśmy od 12 lat. Najpierw była Polska, później Słowacja, Litwa, Niemcy, Austria. Wszędzie próbowaliśmy sił jako muzycy. Ostatecznie jednak, 8 lat temu, wróciliśmy do Polski.
Przez pewien czas mieszkali w Toruniu, Warszawie i na Śląsku. - Zawsze jednak ciągnęło nas na południe. I tak przez Krynicę dotarliśmy do Nowego Targu - mówi Tari.
- Początkowo nie wiedzieliśmy, czemu tak się dzieje, ale dziś jest to dla nas jasne. Jesteśmy góralami z Andów, więc gdzie mieliśmy znaleźć swoje miejsce jak nie wśród innych górali? Tu na Podhalu mamy góry, lasy, rzeki, czyli wszystko to, co kochamy. Wszystko jest tylko w trochę mniejszej skali niż widoki, które zapamiętaliśmy z młodości - śmieje się muzyk.
- Na każdym koncercie staramy się wykonywać utwory indiańskie, a także hiszpańskojęzyczne hity muzyki pop oraz polskie "stare przeboje". Mamy też małe niespodzianki dla naszej góralskiej publiczności - dodaje. Niespodzianki, o których mowa, to piosenki po góralsku! Indianie z "Ahaju Fusion" bardzo dobrze radzą sobie z utworami bardzo popularnego na Podhalu zespołu "Baciary". - Kiedy tych dwóch chłopaków śpiewa "Żono moja", "Wódko ma", czy "Bieszczady", nie ma nikogo, komu nogi nie rwałyby się do tańca - mówi Danuta Sarna z Jurgowa, gdzie Boliwijczycy byli gwiazdą festynu dwa tygodnie temu.
- Jakie mamy plany na przyszłość? Dostać polskie obywatelstwo, bo kochamy ten kraj, a następnie grać i jeszcze raz grać - zapewniają chórem obaj muzycy.
