https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Broad Peak. Relacje tych, którzy przeżyli

Maria Mazurek
Ich powrót do domu miał wyglądać zupełnie inaczej. Radośnie, z dumą z pięknego wyczynu. Bo dwa tygodnie temu czterej polscy himalaiści jako pierwsi w historii stanęli na szczycie Broad Peak (8 047 m) zimą. Ale z wyprawy wróciło tylko dwóch z nich: Artur Małek i Adam Bielecki. We wtorek, po wylądowaniu w Warszawie, opowiedzieli o szczegółach tragicznej wyprawy, w której zginęli ich przyjaciele, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski.

Na konferencji prasowej szeroką relację z tragicznych godzin zdał kierownik wyprawy, Krzysztof Wielicki (kiedy himalaiści wchodzili na szczyt Broad Peak, on był w bazie na 4900 m, ale miał z nimi łączność) oraz Bielecki i Małek. Każdy opowiedział, jak to wyglądało z jego perspektywy.

Nie przez przypadek wybrali 5 marca: wymarzona pogoda, słonecznie, mały (jak na zimę w Karakorum) wiatr. Wiedzieli, że jeśli nie uda im się zdobyć szczytu tego dnia, to okazja szybko się nie powtórzy. Wszystko szło dobrze: szli jeden po drugim, związani linami, atak prowadził Berbeka, wszyscy czuli się dobrze, byli pozytywnie nastawieni. Tyle że gonił ich czas, mieli spore opóźnienie. O godzinie 16 byli dopiero na przedwierzchołku. - Powiedziałem Maćkowi, że jest trochę późno, że może powinni zawrócić - wspominał Wielicki. - Odpowiedział, że idą dalej. W takiej sytuacji każdy himalaista by tak zrobił.

Adam Bielecki: Na chwilę przyszło mi do głowy, żeby zawrócić. Ale była między nami nić porozumienia, że idziemy i że trzeba się spieszyć.

Bielecki zdobył szczyt jako pierwszy, około 17. Pół godziny później wszedł na niego Małek. Spędził na nim 30 sekund. W drodze powrotnej minął się z Berbeką i Kowalskim. - Tomek proponował mi ponowne wejście na szczyt i nakręcenie filmu. Powiedziałem mu, żeby się nie wygłupiał, tylko szybko wchodził i uciekał z tego szczytu - relacjonował Małek.

Jak twierdzi, Kowalski wyglądał na "świeższego od niego". Berbeka - też nie najgorzej. Zaproponował mu zresztą, żeby związali się liną w drodze powrotnej. - Odpowiedziałem, że jeśli zaczekam choćby pięć minut, to zamarznę. Kiedy z nimi rozmawiałem, miałem drgawki. Wiedziałem, że muszę być w ciągłym ruchu, aby przeżyć - tłumaczył.

Schodził przez kolejne dziewięć godzin. Był tak wycieńczony, że wymienienie baterii w latarce zajęło mu 40 minut. W końcu dotarł do bazy IV, gdzie był już Bielecki.

Tymczasem Tomasz Kowalski był coraz słabszy. - Rozmawiałem z nim w nocy 7-8 razy, ja go wołałem, mówiłem, że musi iść, a on odpowiadał, że nie może, że nie ma siły - relacjonował Wielicki. - Mówiłem, żeby zażył leki, ale one wypadły mu z ręki. Działo się z nim coś dziwnego. Mówił, że jest z Maćkiem, a zaraz, że go nie widzi.

Berbeka - nie wiadomo czemu - w ogóle nie używał radiofonu. Wielicki przypuszcza, że Kowalski umarł z wycieńczenia, a Berbeka spadł w szczelinę lub przepaść. Obaj zostali uznani za zmarłych 8 marca.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

B
Bałt
Lepiej w gonitwie do słońca w proch runąć niż czołgać się po ziemi
C
Czytelnik.
A ja jak to czytam to "wkładają głupiej głowy w paszczę krokodyla " . Tym razem czterech głupców włozyło głowy -dwie krokodyl zacisnął. Wkładajcie tak dalej -mnie was nie żal !
g
gość
Jak to czytam to płakać mi się chce. Cześć Ich pamięci. Są bohaterami.

Wybrane dla Ciebie

Prokuratura umorzyła postępowanie ws. Park and Ride. Bochnia straciła ok. 1,3 mln zł

Prokuratura umorzyła postępowanie ws. Park and Ride. Bochnia straciła ok. 1,3 mln zł

Poznaj wszystkie półfinalistki Miss Polski. Tylko część z nich przejdzie do finału

Poznaj wszystkie półfinalistki Miss Polski. Tylko część z nich przejdzie do finału

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska