Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Buldożery przeciw niewinnym gąskom

Tadeusz Pieronek
fot. Andrzej Banaś
Nie należy dziwić się, że człowiek odczytując otaczający go świat szybko zauważył pożytki, jakie może mieć z uprawy roli i łowiectwa. Długo uczył się, jak najwydajniej korzystać z dostępnych mu dóbr natury. Ale zdobywanie pokarmu nie zaspokajało jego ambicji i dlatego nauczył się posługiwać żywymi istotami na różne sposoby, ułatwiając sobie w ten sposób życie.

Spośród zwierząt w służbie człowiekowi największą karierę zrobił chyba koń. Niemal na całym świecie wykorzystywany był jako juczne zwierzę, ale przede wszystkim jako wierzchowiec, żywy środek osobowego transportu. Między tym pięknym zwierzęciem i człowiekiem nawiązała się jakaś tajemnicza więź na czasy pokoju i wojny.

W Europie zyskał sobie takie uznanie, graniczące niemal z szacunkiem, że był traktowany jak członek rodziny. Chroniono go nie tylko za życia, ale z szacunku i z przywiązania do niego pod surowymi karami kościelnymi zabraniano spożywania końskiego mięsa. Podobną rolę odgrywały w innych rejonach świata wielbłądy, słonie, lwy, tygrysy, krokodyle, niedźwiedzie, muły, renifery, osły, lamy i wiele innych przedstawicieli światowej fauny, chociażby pospolite woły, krowy, a zwłaszcza psy.

Jest rzeczą charakterystyczną, że zwierzęta - dzikie i udomowione, ptaki, ale także węże, skorpiony i groźne owady brały udział wraz z człowiekiem w wojnach i zasadzkach, a przyuczone do zadań specjalnych, odegrały poważną rolę w zastępstwie służb wywiadowczych na wielu frontach świata. W tej dziedzinie wyróżniły się sokoły, ale przede wszystkim gołębie pocztowe, które nawet nagradzano odznaczeniami wojskowymi za wzorową służbę. Wychwytywano je, by nie przekroczyły granic, ale częściej ginęły od strzału z łuku lub karabinu, zwłaszcza podczas dwóch ostatnich wojen światowych.

Bywało, że przez przypadek dochodziło do ciekawych zdarzeń, w których zachowanie zwierząt weszło na karty historii. Wśród ptactwa to gęsi wyróżniły się w historii wojen. To one w 390 r. przed Chrystusem swoim krzykiem mimowolnie ostrzegły załogę chroniącą rzymskie Wzgórze Kapitolińskie przed zbliżającą się hordą Gallów (wówczas śmiertelnych wrogów Rzymian), którzy po zajęciu dużej części Italii postanowili szybkim, nocnym atakiem zdobyć stolicę. Zbudzona krzykiem gęsi załoga zdążyła na stanowiska obronne i przepędziła napastników. Ptakom z wdzięczności za skuteczne gęganie historia przyznała tytuł gęsi kapitolińskich.

Niewykluczone, że gęsiom przypadła jeszcze jakaś inna ważna rola w historii ludzkości, ale skupmy się na zupełnie świeżej informacji o znaczeniu strategicznym, której autorkami stały się dwie gąski, podobno pochodzenia węgierskiego, w dodatku zamrożone. Wszystko wskazuje na to, że znalazły się na Syberii nielegalnie, wbrew embargu na żywność pochodzenia zagranicznego, nałożonemu przez Federację Rosyjską w odpowiedzi za nieuznanie przez państwa zachodnie aneksji Krymu przez Rosję.

Prawdopodobnie zamrożone gąsiątka zagrażały bezpieczeństwu potężnej Rosji, ponieważ wydano na nie wyrok śmierci. Miejscowy urzędnik od uśmiercania, zapewne w obawie, by gąski nie ożyły i nie spowodowały zamachu stanu, polecił przewieźć mniemanych spiskowców na miejski teren utylizacji odpadów i użyć buldożera do zgruchotania mrożonek i wgniecenia ich jak najgłębiej w rosyjską ziemię.

Wkrótce okazało się, że miejski urzędnik przesadził z tym buldożerem. Został ukarany naganą, ponieważ według instrukcji gąski powinny być tylko spalone, ale tak dokumentnie, by jakiś amator gęsiny nie wygrzebał ze spaleniska jakiegoś kąska, nadającego się do zjedzenia...

Prasa podała datę egzekucji, ale nawet nie wspomniała, czy gąsiątka będą zrehabilitowane, przynajmniej za tak okrutną śmierć pod gąsienicami buldożera, ponieważ według wyroku powinny być tylko spalone. Co więcej, można przecież przypuszczać, że te gąsiątka wcale nie były szpiegami, bo leżąc w chłodni nawet nie wiedziały, że przekraczają jakąś granicę, a co dopiero, że nielegalnie przekraczają granicę Wielkiej Rosji, gdzie można wprawdzie jeść gęsinę, ale tylko tę "Made in Russia".

Z tej prawdziwej historii 2015 r. można wysnuć wiele wniosków. Niech wystarczy jeden. Prawdopodobnie Rosja opracowała kodeks karny przeciwko nielegalnej żywności. Wynika stąd, że każda nielegalnie przemycona szynka, schab, ser, nawet parmeński, wszelkie owoce, zwłaszcza polskie jabłka, czeka za granicą okrutna śmierć. Jak na razie, znamy karę miażdżenia przez buldożer i spalania. Można się domyślać, że władze rosyjskie mają w zanadrzu jeszcze inne kary, jak topienie, duszenie, wieszanie, a zwłaszcza rozstrzelanie, w której to dziedzinie mają światowe osiągnięcia. No cóż, śmiać się czy płakać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska