Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bywa, że chory jest pogodzony ze śmiercią, ale najbliżsi nie są gotowi

Halina Gajda
Rozmawiamy z dr n. med. Janiną Kokoszką-Paszkot, która pracuje w gorlickim szpitalu. Specjalistka geriatrii, chorób wewnętrznych i diabetologii jest laureatką nagrody Bene Meritus.

Mówią, że Panu Bogu starość się nie udała...
Moim zdaniem Panu Bogu starość się udała, tylko my zbyt mało uwagi w codziennym życiu przywiązujemy do przygotowania się do starości. Obrazowo można porównać życie człowieka do wachlarza.

Ładnie brzmi.
Bo tak jest. Gdy rozkładamy wachlarz, to początkowo niewiele widać, potem jest w całej okazałości, po czym zaczyna się kurczyć. Podobnie jest z naszym życiem.

Od 26 lat pracuje Pani jako geriatra. Dostaje nagrody, choćby ostatnia - Bene Meritus za ofiarną służbę w ochronie zdrowia i życia ludzkiego, za tworzenie nieprzemijających wartości dla dobra społeczeństwa. Dlaczego akurat ta specjalizacja? Jakby do tego nie podejść, starość rzadko bywa piękna...Po pierwsze przez dziadków, którzy byli dla mnie skarbnicą wiedzy, miłości oraz wartości. Wybrałam geriatrię, bo fascynują mnie starsi ludzie. Nie tylko z powodu życiowej wiedzy i doświadczenia, ale dlatego, że geriatria pozwala na bliski kontakt z chorym.

Inne specjalizacje też.

Zgoda, ale w geriatrii choroba somatyczna to tylko jeden z wielu „składników”. Często ważniejsze jest to, co w środku, w duszy chorego i w jego głowie. Właśnie tam często tkwi przyczyna złego samopoczucia. Obserwujemy obecnie narastający problem wzrostu hospitalizacji pacjentów w wieku starczym. Średnia życia dla kobiet to 84 lata, a mężczyzn 75. Ale nie zapominajmy, że mamy również duże grono osób długowiecznych, które przekraczają magiczną liczbę 90 lat. Potrzeby diagnostyczne, lecznicze i opiekuńcze w tych najstarszych grupach wiekowych są ogromne. Kibicuję każdej inicjatywie, która umożliwia tworzenie nowych oddziałów geriatrycznych w Polsce. Cieszą również rozwiązania, które wychodzą naprzeciw potrzebom opieki nad najbardziej potrzebującymi. Myślę tutaj zarówno o zakładach opiekuńczo-leczniczych, ale także o hospicjach.

Czy zdarza się, że pacjenci symulują, by zostać jak najdłużej na oddziale?

Nie nazwałabym tego symulacją, a raczej somatyzacją depresji. Obrazowo wygląda to tak, że chory samotny zaczyna zgłaszać mnóstwo dolegliwości, które nie znajdują żadnego medycznego uzasadnienia. I wtedy pojawia się myśl - wyniki badań nie powiedzą, co się dzieje w sercu i umyśle człowieka. Po latach pracy na oddziale widzę również i to, że pacjentom wierzącym jest łatwiej. Wiara daje im pewność, że po śmierci coś jest, że będą żyli, tylko inaczej. Gorzej z tymi, którzy takiej wiary nie mają. Słyszę wtedy: przecież jestem w szpitalu, tutaj się zdrowieje, nie umiera. Wszystko jest źle, lekarze niekompetentni, pielęgniarki niedobre, leki źle dobrane. Walki, która rozgrywa się w głowie takiego człowieka, nie sposób nazwać ani opisać. Bywa, że chory jest pogodzony i przygotowany na odejście, ale bliscy nie akceptują faktu, że ludzkie życie też ma swój kres.

Zdarzyło się, że ktoś prosił Panią o śmierć?

Nigdy.

A zastanawiała się Pani, co by zrobiła wobec takiej prośby?

To byłby sygnał, że tak naprawdę nie prosi o śmierć, tylko o pomoc. Mieliśmy przykład Janusza Świtaja, sparaliżowanego od szyi w dół. Też prosił o śmierć. Wystarczyło, że ktoś się nim bliżej zainteresował, wyciągnął rękę. Przecież każdy z nas na co dzień miewa trudne chwile. I od razu szukamy rozwiązania w śmierci? Nie. Widać to też u tych, którzy przeżyli 80-90 lat. Mówią, że oni już tyle żyją, że czas na śmierć. Ale tak naprawdę istotny jest każdy dzień. Istotne jest też, że dla kogoś są ważni i jedyni. Czasem czekają na swoje dorosłe dzieci, żeby się z nimi pogodzić i w spokoju serca pożegnać.

W końcu przychodzi ta chwila, że medycyna jest bezradna.
I to jest nasz ludzki kłopot, bo zwykle mało myślimy o tym, że nie jesteśmy tu na zawsze. Mimo ponad dwudziestoletniego stażu pracy, za każdym razem mam kłopot z przekazaniem niepomyślnych wiadomości rodzinie czy samemu choremu. Informacji, że nic już nie da się zrobić. Nie uczą nas tego na studiach. Mówię wtedy najdelikatniej, że według wiedzy, którą posiadam, nie można już wiele zdziałać dla danej osoby, że lepiej być przygotowanym na pożegnanie. W przypadku terminalnie chorych, czasem rodzina pyta mnie: jak to długo potrwa? Odpowiadam - to pytanie przekracza moje kompetencje. Tego bowiem nie da się określić.

Bywają przypadki, które wymykają się rozumowi i medycynie. Każdy pacjent jest inny, każda sytuacja jest odmienna. Wiem jedno - dobrze, jeżeli chory może mieć wtedy przy sobie bliskich. Niektóre rodziny podejmują bardzo trudne wyzwanie opieki nad chorym w domu ze świadomością, że pacjent umiera. Nasze społeczeństwo nie jest obecnie, w dobie opieki instytucjonalnej, przygotowane na odchodzenie chorego w domu.

Trudne jest przejście na drugą stronę?
Każdej sytuacji nieznanej towarzyszy lęk, obawa. Ludzie spełnieni, pogodzeni, kochani i kochający, wydają się znosić tę niezwykłą sytuację spokojniej, akceptując fakt, że życie też ma swój kres.

Ta dobra starość to jaka?
To starość świadoma swoich ograniczeń, ale bez poczucia bycia gorszym. Na dobrą starość pracujemy w zasadzie od narodzenia. Trzeba mieć coś swojego - zainteresowania, pasje, ale wokół także bliższą i dalszą rodzinę, no i przyjaciół.

Fakt, w tych zainteresowaniach coś jest. Znam człowieka, który poszedł na emeryturę po 40 latach pracy. Gdy się dowiedziałam, pomyślałam: pozabijają się w domu. Uciekł w to, na co nie miał czasu wcześniej.

I oboje żyją! (śmiech).
Bywa, że na emeryturze małżonkowie odkrywają, że są sobie tak naprawdę obcy. Wynika to często z faktu, że żyjemy nie ze sobą, ale obok siebie. Doba za dobą, pod jednym dachem, to może być trudne. Dlatego tak ważne są te odskocznie. Niech to będzie nawet klub seniora albo popularne dzisiaj uniwersytety trzeciego wieku. Ale pamiętajmy, że również na emeryturze mamy czas na poprawę naszych wzajemnych, małżeńskich relacji. Na okazywanie sobie miłości nigdy nie jest za późno.

Wszystko, żeby tylko nie zgorzknieć?

Otóż to! Po latach, gdy się było kimś ważnym, decyzyjnym, zarabiało na dom i rodzinę, trzeba miękko wylądować. Dystansu pomaga nabrać akceptacja, że lokomotywą jest już ktoś inny. Odstawienie na bocznicę jest wtedy mniej bolesne.

Wówczas i starość, i zdrowie będą lepsze. To starcze zgorzknienie, o którym tyle się mówi, to dla mnie wyzwanie. Coś się przecież za nim kryje, coś leży u podstaw takiego zachowania. Dewiza na dobrą starość jest tak naprawdę prosta: widzieć szklankę zawsze do połowy pełną. Pogodzenie się z przemijaniem, gorszym zdrowiem, dolegliwościami, zwijającym się wachlarzem czasu, to podstawa. Dobra starość to starość, którą zaakceptujmy taką, jaka jest.

W porządku. I tak powiem „ale”. Jest starość, która odbiera godność, bo odbiera - mówiąc brutalnie - rozum.

Pozwolę sobie mieć odmienne zdanie. Obecnie szeroko rozwija się psychogeriatria. W przeciwieństwie do tego, co było kiedyś, dwie-trzy dekady temu, mamy szansę na wczesnym etapie diagnozować, ćwiczyć pamięć, spowolnić jej utratę. Potrafimy farmakologicznie wyciszyć lęki i agresję. Otępienie z zaburzeniami zachowania nie musi odbierać choremu godności i niszczyć więzi w rodzinie. Obecnie zaburzenia pamięci potrafimy diagnozować, a stosując leki, u części chorych spowolnić proces i zaradzić wielu konsekwencjom. Szanujmy wspomnienia, smakujmy ich treść, nauczmy się je cenić - te słowa piosenki są dla geriatry zawsze aktualne.

rozmawiała Halina Gajda

Kim jest dr Kokoszka?
Doktor Janina Kokoszka-Paszkot od 1990 roku pracuje na oddziale geriatrycznym Szpitala Specjalistycznego w Gorlicach. W 2007 roku została nominowana do zespołu ds. Gerontologii przy Ministrze Zdrowia. Uczestniczy w realizacji projektu wsparcie systemu kształcenia personelu medycznego w zakresie opieki geriatrycznej. Jest współautorką kilkunastu prac z zakresu leczenia uzdrowiskowego chorych na cukrzycę. W minionym roku otrzymała wyróżnienie Pro Publico Bono przyznawawane przez przewodniczącego rady powiatu. Wygłosiła wiele wykładów na forum Polskiego Towarzystwa Lekarskiego oraz cykl prelekcji w zakresie dietetyki i samokontroli u chorych na cukrzycę. Za prowadzoną działalność edukacyjną otrzymała medal „Zasłużony dla Polskiego Towarzystwa Lekarskiego”, a teraz odznakę „Bene Meritus”.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska