Słuchająca tego wychowawczyni nie jest pewna, czy taki styl matczynej troski powinien cieszyć, ale cóż może zrobić? Na wychowywanie mamy Adriana jest za późno. Ona już uzyskała życiowe absolutorium oraz tytuł matki Polki i teraz - jako suweren - sama ma prawo wychowywać. Robi to z przekonaniem, a sugestię, że syn wyzywający nauczycielki od k... przejął taki wzorzec zachowania od kogoś bliskiego, traktuje jako belferskie wymądrzanie się.
Narzekanie na chamstwo słychać od starożytności. W końcu swoisty „wynalazca” chamstwa, biblijny Cham, pojawia się już na kartach Księgi Rodzaju, której powstanie datowane jest na XIII wiek przed naszą erą. To już zatem 33 stulecia i trzeba z przykrością stwierdzić, że mimo wielu starań chamstwo wciąż trzyma się mocno.
„Gdzie się pchasz, klępo jedna, spieszy ci się na Rakowice?” - to nie cytat ze starożytnego kodeksu ani próbka współczesnej polszczyzny. To słowa, które kierowca skierował do przechodzącej ulicą kobiety, odnotowane w artykule Zenona Klemensiewicza, opublikowanym w roku 1965. Na Rakowicach w Krakowie jest cmentarz, więc widać, że znany językoznawca 50 lat temu czerpał wiedzę o języku wprost z krakowskiej ulicy.
Na ulicy - owszem, zdarza się wszystko, ale dawniej fala chamstwa nie przekraczała jednak bram szkoły. Szkoła, z zakłamanymi programami historii, z szarymi podręcznikami, była sanktuarium kindersztuby. Dziś nawet i ta opoka się kruszy, skoro wspomniany Adrian w murach szkoły słyszy od matki, że będzie miał „przesrane”.
Szkolne mury może i zadrżą trochę, ale na tym koniec. Wulgaryzacja języka święci triumf, a w połączeniu z modnym poszukiwaniem podmiotowości w pokoleniowej zmianie jest to triumf zupełny. Młody człowiek chce być sobą i jest sobą. Wychowuje dzieci na swoje podobieństwo, a reklama, polityka i wieść gminna przyznają mu rację. „Bądź sobą!” - słyszy ciągle, bo to przeciwwaga dla złej przeszłości. Na pewno wyjdzie z tego jakaś zmiana, ciekawe, czy dobra?