Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chełmiec. Żyjemy tutaj od wojny jak na beczce prochu

Dawid Rogoziński
Halina Kocemba nie może się nadziwić, że 72 lata po wojnie w Marcinkowicach i Rdziostowie  nie sprzątnięto niewybuchów
Halina Kocemba nie może się nadziwić, że 72 lata po wojnie w Marcinkowicach i Rdziostowie nie sprzątnięto niewybuchów Dawid Rogoziński
Kolejny granat znaleziony w Marcinkowicach dowodzi, że ziemia w tej okolicy jest naszpikowana amunicją z wysadzonego pociągu.

Robiąc wiosenne porządki na swojej działce mieszkaniec Marcinkowic dokopał się do granatu. Niewybuch pamięta jeszcze czasy II wojny światowej. Znalezisko zabezpieczyła sądecka policja, po czym na miejsce przybyła specjalna jednostka saperów z Krakowa, która zajęła się znalezionym granatem. Tym razem nic się nikomu stało.

- Pytanie, jak długo można prowokować bezkarnie los - zastanawia się mieszkaniec Marcinkowic, który nie chce podawać publicznie swojego nazwiska.

Oburza go, że gmina, która według ekspertyz saperskich, jest naszpikowana niewybuchami, nie robi z tym porządku.

Problem doskonale zna wójt gminy Chełmiec, Bernard Stawiarski.

- Co jakiś czas ktoś znajduje a to pocisk artyleryjski, a to granat, a to kilka sztuk i temat odżywa. Nie bagatelizujemy sprawy, zamówiliśmy ekspertyzy saperskie i faktycznie jest zagrożenie - mówi wójt. Saperzy wyliczyli koszt rozminowania na około 2 mln zł. Gminy jednak na to nie stać.

Wójt przypomina, że wprawdzie przed wyborami Ministerstwo Obrony obiecywało zająć się sprawą, ale do dziś decyzje w tej sprawie są odraczane.

Brak środków - to oficjalne wytłumaczenie.

- Takich sytuacji absolutnie bagatelizować nie wolno! - przestrzega chorąży Arkadiusz Łabądź z grupy krakowskich saperów. - Te ładunki powstały po to, żeby zabijać ludzi. Nawet pocisk przebywający w wodzie, jeśli jest szczelny, po osuszeniu może wybuchnąć. Nie można powiedzieć, że skoro minęły dziesięciolecia, to zagrożenie przestało istnieć. To wciąż beczka prochu - podsumowuje.

Skąd w gminie tak liczne pozostałości militarne?

Halina Kocemba, która urodziła się i nadal mieszka w Marcinkowicach, wciąż pamięta czasy II wojny światowej. Wtedy to armia niemiecka, wiedząc, że nie zdoła sprostać nacierającym oddziałom rosyjskim, wycofując się, porzuciła własny pociąg z amunicją i zaopatrzeniem.

- Czerwonoarmiści wysadzili część wagonów z amunicją, ale wiele pocisków nie wybuchło. Rozrzucone po całej okolicy spoczywają pod warstwami ziemi - opowiada.

Tuż po wojnie amunicja była atrakcją dla okolicznych chłopców, którzy „bawili się” w saperów. - Kilku przypłaciło to kalectwem, a z mojego przyjaciela nie było co zbierać - wspomina Halina Kocemba. - Zawsze bardzo lubił żartować. Powiedział nam kiedyś: „Zmierzcie mnie, zobaczymy jak długi jestem”. Na pytanie „Po co?” odpowiedział: „Gdybym zginął, chcę wiedzieć jak długą trumnę mają mi szykować”. Niewybuch skończył jego życie krótko po tym - opowiada pani Halina.

Od czasu do czasu słyszy o tym, że ktoś z jej wsi lub okolic znajduje niewybuch. - Ja się wtedy boję, bo to nieustanne igranie z losem. Stanie się w końcu tragedia, dlaczego nikt tego nie uprzątnie? - zastanawia się.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 5

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska