Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chrzanów. Michał Martyna od 26 lat tropi bandytów. Po pracy dba o pszczoły, łowi ryby i odnawia pojazdy

Sławomir Bromboszcz
Sławomir Bromboszcz
Podinsp. Michał Martyna, naczelnik wydziału kryminalnego Komedy Policji Powiatowej w Chrzanowie, od 26 lat służy w policji. W swojej długiej karierze zawodowej otrzymywał już nagrody służbowe, jednak w listopadzie odebrał tą najcenniejszą, czyli wyróżnienie w plebiscycie „Policjant Roku 2018”.

Komisja konkursowa doceniła go nie tylko za skuteczną pracę na służbie, ale również liczne działania podejmowane poza nią. W obu tych przypadkach Michał Martyna ma naprawdę czym się pochwalić.

- To dla mnie bardzo cenne wyróżnienie za całokształt mojej działalności, nie tylko dbania o bezpieczeństwo mieszkańców - mówi Michał Martyna.

Ma na swoim koncie wiele udanych akcji, choć jak podkreśla policjantom z wydziału kryminalnego nie zależy na rozgłosie, wolą pracować dyskretnie. Dzięki swoim umiejętnościom m.in. odwiódł samobójcę od zamiaru targnięcia się na życie. Pomogło mu w tym jego wykształcenie pedagogiczne, zdolności negocjacyjne i doświadczenie.

Uczestniczył m.in. w akcji zatrzymania sprawcy fałszywego alarmu bombowego w szpitalu w Chrzanowie z 14 grudnia br. Ratował dwie dziewczynki 13 i 14-letnie Romki przed porwaniami małżeńskimi. Jedną z dziewczynek trzeba było ściągnąć aż z Berlina. O kulisach akcji mówić nie może. Jak podkreśla środowisko Romów jest hermetyczne i trudno „do nich dotrzeć”, trzeba znać ich kulturę, podejście do życia, by móc współpracować.

- Trzeba myśleć tak, jak osoba, która dokonała przestępstwa, postawić się na miejscu takiej osoby - zdradza.

Pracę w policji zna od podszewki i jak podkreśla nic nie jest go w stanie zaskoczyć. Jako młody funkcjonariusz patrolował ulice. Najpierw w Sosnowcu, później w Libiążu, a od 21 lat w wydziale kryminalnym w Chrzanowie. Praca go nie nudzi. Jak mówi każda sprawa jest inna. Od 5 lat jest naczelnikiem wydziału. To diametralnie zmieniło jego pracę, jednak nie oznacza, że całe dni spędza za biurkiem. Gdy jest okazja wraz z funkcjonariuszami „jedzie na miasto”.

Na razie jeszcze nie myśli o zawieszeniu kabury na kołku, choć przepracowane w policji lata uprawniają go do przejścia na emeryturę. Gdy jednak na nią przejdzie nudzić się nie będzie. Wówczas będzie miał więcej czasu na swoje pasje i działalność społeczną.

Mógł zostać strażakiem

Mundur w jego rodzinie był od zawsze. Jeden dziadek był kolejarzem, a drugi żołnierzem, wziętym do niewoli w 1939 r. z której uciekł. Jako młody chłopiec wstąpił w szeregi Ochotniczej Straży Pożarnej w Rozko-chowie. Był w drużynie młodzieżowej, która nie miała sobie równych i wygrywała liczne zawody. OSP w Rozkochowie to swoisty ewenement w skali kraju. Jeden z jej członków Marek Bębenek jest obecnie Z-cą Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie a drugi Piotr Filipek jest obecnie komendantem Państwowej Straży Pożarnej w Oświęcimiu.

Michał Martyna został policjantem, jednak nadal działa na rzecz OSP. Wspiera logistycznie i organizacyjnie druhów z OSP. Na akcje już nie jeździ i nie zamierza do tego wracać. Uważa, że trzeba dać szansę młodym. Po przejściu na emeryturę zamierza przekazywać swoją wiedzę czynnie uczestnicząc w pracy wychowawczej młodych adeptów pożarnictwa.

- Służba w OSP uczy dyscypliny, właściwych zachowań, które przydają się w życiu. Trzeba oderwać dzieci i młodzież od smartfonów i komputerów - podkreśla.

Za jego czasów nikogo nie trzeba było przekonywać do wstąpienia w szeregi OSP. Bycie druhem to był powód do dumy, choć wówczas w jednostkach praktycznie nie było sprzętu.

W pedagogice ma spore doświadczenie. Przez pięć lat uczył w szkole policealnej w Chrzanowie. Przekazywał swoją wiedzę osobom kształcącym się w zakresie ochrony mienia. Brak czasu nie pozwolił mu jednak na kontynuowanie kariery nauczyciela.

- Do zajęć trzeba się przygotować. Nie można stanąć przed 40 osobami i nie mieć nic do powiedzenia - wyjaśnia.

Pszczelarz z sukcesami

Michał Martyna jest również zapalonym pszczelarzem. Pasję tę odziedziczył po nieżyjącym już ojcu oraz jego koledze, którzy mieli po kilka uli. - Zachorowałem na to, to jest nieuleczalne. O pszczelarstwie mógłbym rozmawiać godzinami - śmieje się.

Na początku miał trzy ule, dziś jego pasieka liczy ich 15. Jest jednym z młodszych członków koła pszczelarskiego w Babi-cach, jednak może pochwalić się już pierwszym sukcesem. W tym roku zdobył wyróżnienie uczestnicząc w konkursie pasiek w powiecie chrzanowskim i jak podkreśla przed nim jeszcze sporo pracy, by zdobyć pierwsze miejsce. Na emeryturze będzie mógł poświecić więcej czasu swoim „dziewczynkom”, jak mówi o pszczołach. Dla niego praca z nimi to zdecydowanie coś więcej, niż tylko dbanie o te pożyteczne owady, które w ostatnich latach nękają choroby. Sieje również tzw. „pożytki” - czyli kwitnące rośliny, dzięki temu ziemia którą posiada nie leży odłogiem.

- Tam jestem innym człowiekiem, mózg odpoczywa, nie myślę o zawodowej pracy - podkreśla. Swoją wiedzę chce przekazać i zaszczepić bakcyla pszczelarstwa u siostrzeńców Filipa i Jakuba.

Miłośnik motoryzacji

W jego garażu stoi kilka pojazdów, nie są to jednak najnowsze zdobycze techniki. - Lubię relikty PRL-u. Kiedyś miałem dużego fiata, dla mnie to jeden z lepszych samochodów - podkreśla.

Dziś jeździ starym mercedesem W-124, a w pogodne dni zdarza mu się przesiąść do malucha cabrio. Jest również wielkim pasjonatem starych motocykli, którymi jeździli jego ojciec i dziadek. Posiada WFM z 1963 r. oraz Jawę z 1979 r. Z pomocą kolegów odrestaurował te pojazdy i z dumą nimi jeździ. Wiedzę mechaniczną zdobywał m.in. za młodu. Motory często się psuły i trzeba było je naprawiać samemu. Obecnie z pomocą przychodzi także Internet. Dba też o szczegóły - siadając na swoje cacka zakłada odpowiedni strój nawiązujący do epoki.

- Perełką są charakterystyczne stare milicyjne rękawice z białymi mankietami - dodaje. Kiedyś także posiadał czopera - hondę shadow, jednak sprzedał ją, bo większość czasu stała i się kurzyła.

Zapalony wędkarza

Pasją Michała Martyny jest również wędkarstwo i dbanie o wody w Rozkochowie, którymi zarządza działający przy OSP Klub Wędkarski „Karaś”. To nie tylko koszenie terenu, utrzymanie drogi i zarybianie stawów, ale również organizacja zawodów dla dzieci i rodzin, by zachęcić mieszkańców do aktywnego spędzania czasu nad wodą. Oprócz tego wspólnie ze swoimi kolegami ze Społecznej Straży Rybackiej aktywnie zwalcza kłusownictwo wodne.

Michał Martyna również może pochwalić się swoimi małymi zwycięstwami w wędkarstwie. W tym roku wygrał zawody sumowe w Rozkochowie. Złowiony przez niego okaz mierzył 109 cm. Sam wielkim smakoszem ryb nie jest, większość złowionych wypuszcza. Niektóre trafiają jednak do wędzarni. Kiedyś jeździł łowić nad Skawę, jezioro Rożnowskie i Mazury.

- Teraz brakuje na to czasu. Wolę łowić tu i dbać o te nasze rodzime „Mazury”- dodaje.

Chrzanów. Rodziny z dziećmi odwiedzają żywą szopkę w Kościel...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska