Chłopiec wraz z młodszym bratem wyszli na podwórko przed godziną 15. Pani Sylwia z bloku numer 8 widziała, jak dzieci biegają wokół drzew, kilkanaście metrów od bloków. Wspinali się na pień. - Śmiali się. Starszy gonił młodszego i na odwrót - wspomina kobieta. Pół godziny później usłyszała z mieszkania rozpaczliwy płacz sąsiadów. Wybiegła przed blok.
Chłopczyk prawdopodobnie zapętlił się w sznur, na którym bujał się na gałęzi. Stracił równowagę i spadł, dusząc się.
Na ratunek pierwszy przybiegł pan Andrzej, z bloku numer 8. O zajściu zaalarmował go jego syn, który zauważył Michałka. - Pan Andrzej długo próbował reanimować chłopca. Walczył do czasu przyjazdu karetki - relacjonuje pani Sylwia. Niestety mężczyzna nie zdołał uratować chłopca.
Krzysztof Kulczyk, który wezwał pogotowie ratunkowe, nie zmrużył oka całą noc. - Takiej tragedii jeszcze u nas nie było. To był taki miły i wesoły dzieciak. Nie wyobrażam sobie, jak będziemy dalej żyć po tej tragedii - opowiada wciąż roztrzęsiony mężczyzna.
Widział, jak Andrzej, mąż jego bratanicy, ściągał pętlę z szyi Michałka i jak mozolnie wykonywał sztuczne oddychanie. - Andrzej także nie spał w nocy. Przetrwał na środkach uspokajających. Z samego rana żona zawiozła go do psychologa - opowiada Krzysztof Kulczyk.
Zdarzenie widziała także Monika Błachut, mieszkająca kilka bloków od miejsca tragedii. Siedziała z córką na ławeczce, przed blokiem. - Widziałam, jak chłopcy wspinają się na drzewo. Potem odeszłam na spacer, a gdy wróciłam, pod osiedlowym laskiem zebrało się niemal całe osiedle - opowiada. Teraz będzie bała się spuścić z oka własną córkę w obawie przed najgorszym.
- To wszystko przez to, że na osiedlu nie ma placu zabaw dla dzieci. Gdyby było takie miejsce, ogrodzone i bezpieczne, maluchy nie szukałyby atrakcji na drzewach - przekonuje kobieta.
Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji, przyznaje, że takiego nieszczęśliwego wypadku z udziałem dzieci w powiecie chrzanowskim jeszcze nie było. - O zajściu poinformował nas jeden ze świadków zdarzenia. Była godzina 15.30 - relacjonuje mundurowy z Chrzanowa. Wstępnie wykluczył udział osób trzecich. - Na drzewie wisiała lina, którą technicy zabezpieczyli do badań. Chłopczyk musiał się poślizgnąć. Obok była skarpa. Szczegółów jeszcze nie znamy - dodaje Matyasik.
Obecny na miejscu prokurator zlecił wykonanie sekcji zwłok, która powinna potwierdzić, że chłopiec zginął na skutek tragicznego wypadku.
Już w czwartek wieczorem w miejscu wypadku sąsiedzi ustawili krzyż z desek i zapalili znicze. Modlili się za duszę Michałka i jego rodzinę. - Serce się kraje na samą myśl, co muszą przeżywać rodzice chłopca. Będziemy ich wspierać - zapewniają sąsiedzi.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!