Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chrzanów. Uratowali nogę. Już chodzi!

Magdalena Balicka
69-letnia pacjentka przeszła w Chrzanowie skomplikowaną operacją na aorcie brzusznej. Podobnych zabiegów bez „krojenia” pacjenta wykonano dotychczas tylko kilkanaście w kraju.

Jadwiga Zborowska przejechała prawie 300 kilometrów z Wambierzyc (pow. kłodzki) do Chrzanowa, żeby odzyskać władzę w nogach. Od wielu miesięcy zmaga się bowiem z miażdżycą. W chrzanowskim oddziale Polsko- Amerykańskiej Kliniki Serca lekarze mieli uszczelnić jej bajpas w pachwinie prawej nogi, który sąsiaduje z tętniakiem. Była przekonana, że przez to nie może normalnie chodzić.

Bardzo duże ryzyko

Gdy chirurg dr Przemysław Nowakowski wykonał serię badań, okazało się, że kobieta ma niedrożną aortę brzuszną. Krew nie przepływała do nogi jak trzeba. Blokował ją zakrzep. Konieczna okazała się natychmiastowa operacja. Ryzyko było bardzo duże. Pacjentka modliła się, żeby stłumić strach. - Bałam się, że już nigdy nie zobaczę córek ani wnucząt - wyznaje pani Jadwiga. Przy jej łóżku czuwała cały czas córka Elżbieta, która pracuje w służbie zdrowia w Wambierzycach. - Zadzwoniłam do kolegów lekarzy, by ocenili skalę ryzyka przy zabiegu. Wyznali, że to pionierskie operacje, szczególnie jeśli są wykonywane metodą przez skórę, czyli bez rozcinania brzucha - mówi pani Elżbieta. Nie śmiała zapytać lekarza, czy wcześniej wykonywał podobny zabieg.

Nowe życie

Kiedy po czterech godzinach operacji dr Przemysław Nowakowski poinformował, że z pacjentką wszystko dobrze, córka poczuła, że odzyskała ją na nowo. - Dostałam nowe życie - wzrusza się pani Jadwiga. Przez ostatnie miesiące czuła się sfrustrowana, niepotrzebna.

Dawniej bliscy nazywali ją „Ściganą”. - Wszędzie było mnie pełno. Jeździłam na rowerze, biegałam, chodziłam na grzyby. Zawsze szczupła i aktywna. Skąd ta miażdżyca? - załamuje głos kobieta. W pewnym momencie nogi przestały nosić. - Wnuki nie miały ze mnie żadnego pożytku. Uprzejme sąsiadki donosiły zakupy - wspomina. Jest wdzięczna chrzanowskiemu chirurgowi, że przywrócił jej zdrowie i uratował życie.

Na drugi dzień po zabiegu wstała z łóżka. Po raz pierwszy od lutego, bez pomocy bliskich. - Pięć razy obeszłam chrzanowski szpital i klinikę - uśmiecha się 69-latka. Już planuje długą wędrówkę, może nawet w góry.

Rozmowa z dr. Przemysławem Nowakowskim, chirurgiem z Polsko -Amerykańskiej Kliniki Serca w Chrzanowie

Uratował Pan życie Jadwigi Zborowskiej wszczepiając jej stentgraft do aorty brzusznej. Podobnych zabiegów w Polsce przeprowadzono tylko kilkanaście. Co ważne, pacjentka trafiła do Chrzanowa na zupełnie inny zabieg.
Kilka lat temu chora miała u nas wszczepiony bajpas biodrowo-udowy lewy i obecnie w lewej pachwinie pojawił się tętniak. Po serii szczegółowych badań okazało się, że nieszczelny bajpas jest niewielkim problemem w porównaniu do zatkanej w 90 proc. aorty brzusznej. Krew przepływała przez nią zaledwie w około 10 procentach. Gdyby doszło do całkowitej niedrożności (a to mogłoby nastąpić na przykład po zwykłej dwudniowej biegunce i odwodnieniu organizmu) pani Jadwiga mogłaby nawet mieć amputowaną kończynę. Na szczęście operacja udrożnienia aorty i wszczepienie stentgraftu do aorty brzusznej powiodła się i dzień po zabiegu kobieta była już w pełni sprawna. Od lutego miała problemy z ustaniem na nogach. Dziś niemal biega.

Taka operacja oraz wszczepienie bajpasów kojarzą się z bardzo ciężką, długą operacją związaną z koniecznością rozcinania całego brzucha, pachwin pacjenta. Pan przeprowadził ją przez niewielki otwór wielkości ziarnka grochu.
Technika w chirurgii wewnątrznaczyniowej w ostatnim czasie bardzo się rozwinęła. Dzięki niej możemy postawić na nogi starsze osoby z bardzo zaawansowaną chorobą, znacznie zmniejszając ryzyko ciężkich powikłań pooperacyjnych. Niedawno pomogliśmy mężczyźnie, któremu proponowano operację tradycyjną metodą. Miał mieć wszczepiane bajpasy od aorty do obu pachwin. Trafił do nas. Wykonaliśmy zabieg przez skórę bez konieczności „krojenia” brzucha. Minęło kilka tygodni od zabiegu, a mężczyzna zdążył zdobyć już kilka górskich szczytów.

Takie operacje są bardzo kosztowne. W Chrzanowie refunduje je NFZ. Długo trzeba czekać ?

W pilnych przypadkach, gdy mamy do czynienia z bezpośrednim zagrożeniem życia pacjenta, zabiegi wykonujemy natychmiast, natomiast w innych pilnych przypadkach - czas oczekiwania na zabieg wynosi do 30 dni. Gdyby nie refundacja z NFZ,mało kogo byłoby stać na wydatek rzędu nawet 60 tysięcy złotych. Rocznie wykonujemy ponad 1200 zabiegów. W kolejce czeka jeszcze ponad 200.

Rozmawiała Magdalena Balicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska