Starosta chrzanowski Janusz Szczęśniak podjął kontrowersyjną decyzję w sprawie ugody z byłym dyrektorem Szpitala Powiatowego w Chrzanowie Krzysztofem Kłosem.
Mimo mocnych argumentów, które w lutym tego roku dały mu podstawę do wypowiedzenia Kłosowi umowy o pracę, zrezygnował z procesu, gdy były dyrektor złożył pozew przeciwko szpitalowi za zerwanie z nim kontraktu. Sądowa ugoda oznacza uszczuplenie budżetu szpitala o 20 tys. zł.
Dla związkowców w szpitalu i mieszkańców to zupełnie niezrozumiałe posunięcie starosty.
Były ważne powody
- Przecież dyrektor wyleciał z pracy z kilku ważnych powodów: zadłużył szpital, źle zarządzał personelem, a kontrola wykazała straty finansowe za jego kadencji - wylicza Leszek Kowalski, szef Związku Zawodowego Solidarność w szpitalu. Ewa Sierka, mieszkanka Trzebini, zwraca uwagę na aferę z lekami, która wybuchła, gdy Krzysztof Kłos był dyrektorem.
- Chorzy musieli przynosić na oddział własne leki. Po nagłośnieniu sprawy szpital zapłacił słoną karę, prawie 400 tys. zł - zaznacza Ewa Sierka.
Karol Maciek, były pacjent chrzanowskiego szpitala, przypomina z kolei strajki w placówce w sprawie podwyżek płac. - Z tego, co pamiętam, to dyrektor nie chciał nawet negocjować z personelem - mówi mężczyzna. Inny mieszkaniec Chrzanowa Marek Kuś zastanawia się, czy za decyzją starosty nie kryją się względy partyjne. - Starosta Janusz Szczęśniak, podobnie jak Kłos, jest z Prawa i Sprawiedliwości - zauważa chrzanowianin. - Może nie chciał partyjnego kolegi zostawić na lodzie - dodaje.
Stracony czas i koszty?
Janusz Szczęśniak, starosta chrzanowski, zapewnia, że polityka nie ma tutaj nic do rzeczy.
- Uznaliśmy, że czas zakończyć ten rozdział w szpitalu i nie chcemy już wracać do złych wydarzeń - tłumaczy Janusz Szczęśniak. Zapewnia, że proces sądowy oznaczałby wiele wyjazdów do sądu, zarówno dla personelu, jak i urzędników.
- To nie tylko stracony czas i koszty, ale też niepotrzebne rozdrapywanie ran - uważa chrzanowski starosta.
Przyznaje jednak, że sprawa byłaby wygrana. - Argumenty mamy niezbite - nie ma wątpliwości starosta. Krzysztof Kłos zażądał 49 tys. zł zadośćuczynienia za zerwanie kontraktu, według którego powinien zasiadać w fotelu dyrektora jeszcze przez trzy lata. Negocjacje starostwa z Kłosem trwały wiele tygodni.
- Poszliśmy na honorowy kompromis, oferując 20 tys. zł i zamykając sprawę raz na zawsze - informuje szef powiatu chrzanowskiego.
Krzysztof Kłos już w lutym zapowiadał, że pójdzie do sądu. Twierdził, że użyta przez starostwo argumentacja jest bezpodstawna i nieprawdziwa. Waldemar Stylo, aktualny dyrektor szpitala, nie ukrywa zaskoczenia na wieść o ugodzie.
- Nic nie wiedziałem i nie mam pojęcia, czy te 20 tys. zł pójdzie z puli starostwa czy szpitala - mówi Waldemar Stylo. Przyznaje natomiast, że szpital jest w ciężkiej sytuacji finansowej i potrzeba wiele pieniędzy na wymianę podstawowego sprzętu. Według dyrektora, jeśli budżet placówki miałby się uszczuplić o 20 tys. zł, byłoby to „bolesne” dla jej finansów.
Najpilniejszą sprawą jest aktualnie wymiana zepsutego rentgena na nowy - Potrzeba na to ok. 2 mln zł. Ale lista potrzeb chrzanowskiego szpitala jest długa.
Fakty
Główny wpływ na decyzję o zwolnieniu Krzysztofa Kłosa miał wynik kontroli przeprowadzonej przez starostwo.
Dyrektor stracił też zaufanie władz powiatu po serii afer z jego udziałem. „Gazeta Krakowska” nagłośniła m.in. sprawę bezprawnego pobierania od pacjentów leków. Za te praktyki na chrzanowską placówkę Narodowy Fundusz Zdrowia nałożył karę w wysokości prawie 400 tys. zł.
Inna afera związana jest z pracownicą Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, która wyniosła ze szpitala dokumentację z danymi pacjentów i ją sprzedała.
Dyrektor Krzysztof Kłos nie potrafił się także porozumieć z personelem. Za jego kadencji doszło do trwającego prawie rok protestu zbiorowego. Przedstawiciele wszystkich grup, od lekarzy po pielęgniarki, nie tylko domagali się podwyżek, ale narzekali także na złą atmosferę w pracy.
Na zwolnienie dyrektora miały wpływ także skargi pacjentów, w tym m.in. Ireny Pankau z Trzebini, żony zmarłego w szpitalu niepełnosprawnego męża.
Pod adresem Krzysztofa Kłosa padały też zarzuty, że w ramach oszczędności zwolnił wielu ludzi z personelu, przez co inni mieli za dużo obowiązków.