Przedstawia się jako Elady Zorrilla i przy takiej wersji zostaniemy. Ma 28 lat, 176 cm wzrostu, jest lewonożny i może grać jako napastnik albo skrzydłowy. Ostatnio występował w Realu Murcia, w Segunda Division B, czyli na trzecim poziom ligowym hiszpańskich rozgrywek. W minionym sezonie strzelił 11 goli w 31 ligowych meczach i był najskuteczniejszym strzelcem drużyny.
Wygląda to tak, jakby Cracovia w Hiszpanii postanowiła znaleźć swojego Carlitosa. Wcześniej do zespołu dołączył przecież Gerard Oliva, nawiasem mówiąc też poprzednio reprezentujący barwy klubu z Murcji, tyle że UCAM. Obaj do „Pasów” trafili za darmo.
Przenosiny do Polski mają być dla Zorrilli nowym początkiem. W Hiszpanii nie wyszedł poza poziom Segunda B. – Moim celem jest kontynuowanie zawodowej kariery, chcę się dalej rozwijać – powiedział w Radiu Sierra przed wylotem do Krakowa.
W ostatnim sezonie zbierał dobre recenzje, zresztą w styczniu przedłużył kontrakt z Realem Murcia do 2020 roku. W lokalnych mediach pojawiały się informacje, że zainteresowane są nim zespoły z wyższych lig, kwota odstępnego miała wynosić 0,5 mln euro. Ostatecznie Zorrilla w czerwcu niespodziewanie rozwiązał umowę „z powodów rodzinnych” i stał się wolnym zawodnikiem. „Przepraszam każdego, kto czuje się urażony moim odejściem, czasami jednak rzeczy nie idą po naszej myśli” – napisał w oświadczeniu.
Trudno przesądzać, czy już wtedy miał ofertę z Krakowa, czy ta opcja pojawiła się dopiero ostatnio, niemniej w końcu wylądował w Balicach i ma zwiększyć możliwości ofensywne drużyny Michała Probierza. Jest już trzecim napastnikiem – po Olivie i Filipie Piszczku – którego tego lata zakontraktowała Cracovia.
Razem z kolegami z Murcji nieźle radzili sobie w Pucharze Króla, wyeliminowała ich dopiero w 1/16 finału Barcelona (wygrała 3:0 i 5:0). Zorrilla zagrał tylko w pierwszym meczu, bo przed rewanżem na Camp Nou został zdyskwalifikowany na cztery spotkania za uderzenie rywala i czerwoną kartkę.
– Moja wina, ale ja go tylko pchnąłem. Kara była za surowa – tłumaczył potem w rozmowie z oficjalną stroną klubu. – Nie byłem jednak zły, że przepadł mi mecz w Barcelonie. Najważniejsze było to, że mogłem z nią zagrać w Murcji, na oczach rodziny i przyjaciół. To była piękna noc i piękne doświadczenie.
Pochodzi z La Puerta de Segura, niedużej miejscowości w Andaluzji. - Rodzice wpoili mi kult pracy, wiem, że nie ma nic za darmo i żaden sukces nie zawróci mi w głowie – opowiadał w tym samym wywiadzie. Jego rodzina prowadzi gospodarstwo z drzewami oliwnymi. – Kiedy tylko jestem w domu, to normalnie pracuję razem z innymi. Kto będzie lepszy do pomocy niż rodzony syn? Poza tym całe życie w piłkę grać nie będę.
Fach w ręku ma jeszcze jeden, bo kilka lat temu pracował jako murarz.
– Pracowałem dziesięć godzin dziennie na budowie, łącząc to z grą i treningami. Dałem radę – podkreśla.
W Krakowie dorywczej pracy nie musi szukać. A przykład jego rówieśnika Carlitosa – co ciekawe, są nawet trochę do siebie podobni z sylwetki i wyglądu – pokazuje, że w polskiej ekstraklasie zawodnik z trzeciej ligi hiszpańskiej może zrobić zawrotną karierę.
Jako pierwszy poinformował o transferze użytkownik Twittera Janekx89, specjalizujący się w transferowych newsach.