Można powiedzieć, że jest pan wychowankiem GKS-u Katowice, choć zaczynał pan w MMKS Dąbrowa Górnicza.
Tak, przeszedłem w GKS-ie drogę od juniorów do pierwszej drużyny i pierwsze kroki w zawodowej piłce stawiałem w tym klubie. W ekstraklasie, a potem w odbudowywanym GKS-ie w IV czy III lidze. Pięć lat byłem w Cracovii, z przerwą, w Katowicach również spędziłem tyle czasu.
Zostało sporo wspomnień?
Oczywiście, byłem wielokrotnie na starym stadionie i teraz na otwarciu nowego.
Debiut w ekstraklasie musi pan pamiętać.
Jasne, z Wisłą Kraków (w sierpniu 2004 r.), to było niesamowite przeżycie. W biednym GKS-ie, było nas kilku młodych jak Dawid Plizga czy Grzegorz Górski który skończył przez kontuzję, czy Łukasz Wijas. Debiut przypadł akurat na Wisłę, która była nie do zatrzymania w ekstraklasie. W tym czasie grała z Realem Madryt w eliminacjach Ligi Mistrzów. Dla jej piłkarzy to był chleb powszedni, pewnie nie znali zawodników z Katowic, a my dokładnie wiedzieliśmy, z kim gramy.
W Cracovii przeżył pan lepsze i gorsze sezony.
Zostało wiele wspomnień dobrych i złych, znajomości. Akurat na niedzielnym meczu nie będę mógł być, a z przyjemnością bym przyjechał. Nowy obiekt robi wrażenie. Stadiony się zmieniają, kluby się rozwijają, tylko można się z tego cieszyć. To już się staje normalne, że stadion nie jest siermiężny, tylko wszystko jest fajnie dostosowane.
Zagrają bliskie sobie zespoły z tabeli – jednak o ile dla beniaminka z Katowic 10. lokata może być sukcesem, o tyle dla „Pasów” 6. miejsce niekoniecznie. Choć nie startowała z ambicjami mocarstwowymi, ale ta wiosna nie wychodzi jej, tak, jakby chciała.
Cracovia przede wszystkim rozbudziła apetyty udaną pierwszą rundą. Cały czas szła do góry mimo lekkich potknięć. Wiosną coś się zacięło, jest problem z punktowaniem.
Wskazałby pan faworyta? Cracovia mimo wszystko bardzo dobrze gra na wyjazdach.
Tak, patrząc nawet na ostatni mecz wyjazdowych w Lublinie, gdzie przełamała się. A GKS ostatnio nie punktuje więc oba zespoły są „ranne”. Mecz może nie mieć faworyta. Atut własnego boiska może sprzyjać katowiczanom, choć z Legią przegrali u siebie. Faworyta ciężko wskazać, bo żaden zespół nie jest na fali wznoszącej.
Pierwszy mecz w Krakowie miał ciekawy przebieg, GKS wygrał 4:3 pokazując się z dobrej strony.
Była to wymiana ciosów z piękną bramką Adriana Błąda. Wtedy oba zespoły były na fali.
Pełnił pan do niedawna funkcję dyrektora sportowego Zagłębia Sosnowiec, wyszukiwał pan zawodników. Jakby miał pan kogoś polecić z Cracovii to sprawa jest oczywista – Benjamina Kallmana.
Tak, Kallman rzuca się w oczy, ale też Maigaard też się wyróżnia strzelając bramki i notując asysty.
A z młodych to „perełką” jest Filip Rózga.
Oczywiście, że tak. Są też inni – Otar Kakabadze, reprezentant Gruzji. Patrząc jednak na to półrocze to wszyscy grają poniżej oczekiwań. Rozbudzili apetyty i wtedy można było wyróżniać co drugiego piłkarza. Teraz nie ma stabilności w składzie, szczególnie w linii obrony, jest wiele zmian i liderzy nie pokazują formy.
A w Katowicach na kogo warto przede wszystkim zwrócić uwagę?
Na Oskara Repkę, strzelił ostatnio bramkę, to silny punkt. Ale GKS to cały kolektyw. Ta drużyna jest budowana od drugiej ligi, sukcesywnie jest uzupełniana. Na pierwszy rzut oka nie ma gwiazd. Szatnia jest zintegrowana, jest przewaga Polaków. To się kibicom podoba, że jest utożsamianie się z klubem. Bramkarz Dawid Kudła złapał dobrą dyspozycję, jest silnym punktem. Arek Jędrych , z którymi miałem jeszcze okazję grać, widać, że też jest na najwyższym poziomie swojego grania.
Zagrają zespoły szeroko rozumianego środka tabeli, mogą grać bez presji, a to może pomóc, by było dobre widowisko.
Aczkolwiek mecz u siebie wywołuje dodatkowe emocje u kibiców GKS-u. Będzie chęć rewanżu u jednej i drugiej drużyny, za ostatnie niepowodzenia. To wywoła sportową złość. Cracovia dostała zimny prysznic w meczu z Lechią, a ostatnie porażki GKS-u sprawiają, że nie ma luzu. To nie jest mecz o wysokie cele, ale myślę, że mimo wszystko oba zespoły będą się chciały pokazać z jak najlepszej strony. Może będzie ten pozytywny luz.
A co u pana słychać po odejściu z Zagłębia?
Nie ma mnie oficjalnie w piłce, choć wstępne zainteresowanie moją osobą jest, ale bardziej od strony menedżerskiej. Choć nie wiem, czy na tę chwilę wchodzić w to? Działam w innych obszarach, w branży nieruchomości. Mogę powiedzieć, że tęsknię za tym, co robiłem. Jeżdżę na mecze i obserwuję. Inaczej się ogląda mecz, pod innym kątem, ale ciągnie mnie na stadion. Na Cracovię pewnie zawitam na mecz z Legią.
