

Drużyna bez wyrazu
Wiele można powiedzieć o Cracovii Michała Probierza ale nie to, że jest to zespół, który ma swój wyrazisty styl. To raczej drużyna nijaka, w której brak gwiazd, piłkarzy na widok których zapierałoby dech w piersiach. To raczej zespół rzemieślników, czasem bardziej, czasem mniej solidnych. Trudno o wspominanie jej wspaniałych meczów, porywających akcji. Drużyna, która najczęściej w ekstraklasie remisowała – 13-krotnie. Owszem, stosunkowo mało przegrywała – 9 razy, co plasuje ją na czwartej pozycji w rankingu zespołów z najmniejszą liczbą porażek. Z drugiej strony, wygrywała 8-krotnie, co daje jej przedostatnie miejsce w tej klasyfikacji (wraz z dwoma innymi zespołami). Cracovia to drużyna, która nie podejmowała ryzyka. Tylko dwukrotnie potrafiła wygrać, gdy pierwsza traciła bramkę, natomiast gdy pierwsza strzeliła gola, aż pięciokrotnie dzieliła się punktami, choć również pięć razy potrafiła odrobić straty, czasem w dramatycznych okolicznościach, w końcówce meczu. Brakowało jednak błysku.

Strzał w „10” z Niemczyckim
Na pewno na plus zasłużył bramkarz Karol Niemczycki, sprowadzony do Cracovii tuż przed sezonem. Golkiper jedną nogą był już w Stali Mielec i został na finiszu negocjacji przekonany przez „Pasy”. Widocznie argumenty były na tyle mocne, że nie przeważył tylko sentyment byłego juniora młodszego Cracovii, ale i ważniejsze kwestie. Niemczycki rozwiązał trenerowi Probierzowi problem występów młodzieżowca. Zagrał w aż 27 z 30 spotkań ligowych. Debiutujący w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce zawodnik nie spalił się, choć po średnim początku sezonu miał już usiąść na ławce rezerwowych. W sukurs przyszły mu jednak okoliczności – choroba Lukasa Hrosso. A gdy w końcówce sezonu zwolnił miejsce dla Słowaka, znów los mu sprzyjał bo po 3,5 meczu spędzonym na rezerwie, 21-latek musiał zastąpić Hrosso, który doznał kontuzji.

Najsłabsi w ofensywie
Cracovia strzeliła tylko 28 goli w 30 meczach. To najsłabszy wynik w lidze. Spadkowicz – Podbeskidzie zdobyło nawet jednego gola więcej. Przyczyna tego stanu rzeczy to przede wszystkim potworna słabość w ataku. Napastnicy zdobyli raptem 7 goli! Ani kreowani na zawodników podstawowej jedenastki Marcos Alvarez i Rivaldinho, ani ich zmiennicy – Filip Piszczek i Tomas Vestenicky nie spełnili pokładanych w nich nadziei. Siedem goli kreowanych na snajperów zawodników to wielki wstyd. Wyręczał ich, ale tylko połowicznie Pelle van Amersfoort, którego dorobek – sześciu bramek, mógł cieszyć, bo w końcu jest pomocnikiem, ale już zachwycić nie powinien, bo to jednak piłkarz ofensywny. Zresztą rok wcześniej zdobył o dwie bramki więcej. Skrzydłowy Sergiu Hanca uderzył skutecznie na bramkę rywali cztery razy, co jest dorobkiem gorszym o połowę od tego z poprzedniego sezonu. Inni ofensywni piłkarze, jak choćby Ivan Fiolić dołożyli jedną bramkę lub żadnej. To mówi wszystko o silne uderzeniowej „Pasów”, która była po prostu znikoma. Dlatego w aż 23 meczach „Pasy” zdobyły tylko jedną bramkę bądź żadnej.