Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cracovia-Podbeskidzie. Pewna wygrana "Pasów"

Przemysław Franczak
Andrzej Banas / Gazeta Krakowska/ Dziennik Polski/ Polska Press
„Pasy” rozbiły Podbeskidzie. To ich szóste zwycięstwo z rzędu na własnym stadionie. Poprzednio taka seria zdarzyła się klubowi z ul. Kałuży w 1948 r.

Mecze Cracovii można w tej chwili z czystym sumieniem reklamować jednym hasłem: będzie się działo. „Pasy” wyrosły w tym sezonie na głównego dostarczyciela rozrywki w ekstraklasie, na ich meczach nie sposób się nudzić. Nie ma w tej chwili w lidze drużyny próbującej grać tak ofensywnie i bezkompromisowo, widać to zresztą w statystykach: w ostatnich 11 meczach krakowian padło aż 47 bramek. Pięć z nich wczoraj.

Bywa, że podopieczni Jacka Zielińskiego potrzebują czasu, żeby się rozpędzić, ale akurat wczoraj rozpędzeni wyszli już z szatni. Jeśli goście mieli jakiś plan na ten mecz - a przynajmniej w teorii mieć powinni, wszak trenerem Podbeskidzia jest świetnie znający „Pasy” Robert Podoliński, poprzednik Zielińskiego - to krakowianie od razu zmusili ich do zmiany koncepcji. Grali szybko i na luzie, tak, jakby wygrane wcześniej derby dodały im jeszcze skrzydeł. Nie wybiła ich z rytmu nawet wymuszona już w 6 min zmiana, kiedy kontuzjowanego Huberta Wołąkiewicza zastąpił Bartosz Rymaniak. Chwilę później bowiem Deniss Rakels pokazał, że nie zawsze trzeba na gwałt sprowadzać dobrego napastnika- do czego Cracovię od dawna namawiano - czasem po prostu trzeba na niego zaczekać. Łotysz zdobył swoją 10. bramkę w tym sezonie; po przerwie dorzucił 11. W 33 min drugiego gola dołożył Erik Jendrisek (w sumie już siedem trafień na koncie, choć w tym wypadku był na nieznacznym spalonym, czego sędzia nie zauważył) i gospodarze byli panami sytuacji. Co udało się również, a może przede wszystkim, dzięki Mateuszowi Cetnarskiemu, który asystował przy obu bramkach. I znów dał do myślenia Adamowi Nawałce, zresztą selekcjoner zjawił się wczoraj na stadionie przy ul. Kałuży.

Ale Cracovia, jak to Cracovia, postanowiła jeszcze zadbać o to, żeby emocje za szybko się nie skończyły. W 40 min dała sobie strzelić gola (Mateusz Szczepaniak) w pozornie niegroźnej sytuacji.

Były więc nerwy po przerwie, tym większe, że w paru sytuacjach refleksem musiał się wykazać Grzegorz Sandomierski. Mocniejsze karty nadal jednak trzymała Cracovia. W końcu udało się jej postawić kropkę nad i. W dość zabawnych zresztą okolicznościach, bo po szybkiej kontrze Jakub Wójcicki znalazł się oko w oko z Maciejem Zubasem, ale zachował się dość nieporadnie i wydawało się, że nic z tego nie będzie. Wójcicki spod linii końcowej idealnie dograł jednak piłkę do Rakelsa i akcja ostatecznie skończyła się golem.

Teraz przed „Pasami” mecz na szczycie - w sobotę zmierzą się na wyjeździe z liderem ekstraklasy, Piastem Gliwice. I jedno jest pewne: będzie się działo.

Cracovia - Podbeskidzie 4:1 (2:1)
Bramki: 1:0 Rakels 9, 2:0 Jendrisek 33, 2:1 Szczepaniak 40, 3:1 Rakels 75, 4:1 Budziński 89.
Cracovia: Sandomierski - Deleu, Wołąkiewicz (6 Rymaniak), Polczak, Jaroszyński - Dąbrowski, Budziński - Kapustka, Cetnarski (71 Wójcicki), Jendrisek - Rakels (84 Wdowiak).
Podbeskidzie: Zubas - PazioI (70 Hiszpański), Nowak, Horoszkiewicz, Mójta - Kowalski, DejaI, Możdżeń, Kato (83 Jonkisz) - Demjan (80 Bartlewski), Szczepaniak.
Kartki: Pazio, Deja.
Sędziowali: Jarosław Przybył (Kluczbork) oraz Marcin Borkowski (Lublin) i Tomasz Niemirowski (Płochocin).
Widzów: 6500.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska