Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud medycyny. Dziecko urodziło się 7 tygodni po śmierci mamy

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Lekarze i bliscy pomogli dziewczynce rozwijać się w łonie matki. W Krakowie to pierwszy przypadek takiego ocalenia nowego życia

Mama dziewczynki - ok. 30-letnia, generalnie zdrowa mieszkanka Krakowa - znalazła się na oddziale intensywnej terapii Szpitala Uniwersyteckiego, będąc w ok. 20. tygodniu ciąży. Przyczyną było pęknięcie tętniaka bądź naczyniaka mózgu i krwawienie domózgowe.

- Pani trafiła do nas z innego ośrodka szpitalnego, gdzie doszło do zatrzymania krążenia i rozpoznano krwawienie ze zmiany naczyniakowej mózgu. Była w stanie ciężkim, bezpośrednio po reanimacji - opowiada dr n. med. Wojciech Serednicki z Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii. W Szpitalu Uniwersyteckim kobieta przeszła operację neurochirurgiczną. Niestety, jej stan pogarszał się.

Krótko po przyjęciu pacjentki na oddział specjaliści sprawdzili stan ciąży. Oceniono, że to ok. 21. tydzień, a wtedy dziecko nie jest zdolne do samodzielnego życia poza łonem matki. Lekarze zdecydowali, że spróbują utrzymać ciążę. - Bo jest życie, które mamy ratować - mówi dr Serednicki.

Jednocześnie dobę po przyjęciu pacjentki lekarze przypuszczali, że kobieta zmarła. - Jednak, żeby stwierdzić śmierć mózgu pacjenta, trzeba wykonać szereg badań, które wiążą się z podaniem kontrastu, naświetlaniem promieniami rtg itp. Odstąpiliśmy od tych badań, bo byłyby wyłącznie obciążające dla dziecka, a nie zmieniłyby naszego postępowania - tłumaczy dr Serednicki. Natomiast dzień po rozwiązaniu ciąży przeprowadzono te badania i potwierdzono, że pień mózgu nie żyje.

- Zgodnie z prawem polskim i etyką lekarską można było uznać, że pacjentka zmarła dzień po porodzie. Myślę, że realnie nie żyła, już przyjeżdżając do nas - mówi Wojciech Serednicki.

Do czasu rozwiązania ciąży przez cesarskie cięcie organizm matki funkcjonował z pomocą lekarzy i sprzętu. O życie maleństwa walczyli specjaliści, jak też rodzina. Czytali książki, śpiewali kołysanki, byli blisko. Tak udało się osiągnąć 27.-28. tydzień ciąży.

Niezwykłe narodziny w Krakowie

- Pracuję 27 lat w zawodzie i miałem do czynienia z taką sytuacją po raz trzeci. Przy czym w dwóch pierwszych przypadkach nie było możliwe osiągnięcie sukcesu, a tutaj on się wydarzył - mówi nam dr Wojciech Serednicki z Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala Uniwersyteckiego. To tu urodziła się dziewczynka, której lekarze, a także bliscy pomogli się rozwijać w łonie matki - mimo jej śmierci. Dr Serednicki dodaje, że z tego, co wie, w Krakowie to pierwszy tego typu przypadek zakończony sukcesem.

Do czasu rozwiązania ciąży przez cesarskie cięcie organizm matki funkcjonował z pomocą lekarzy i sprzętu. Celem lekarzy ze Szpitala Uniwersyteckiego było utrzymanie ciąży do przynajmniej 26. tygodnia jej trwania. Udało się osiągnąć 27.-28. tydzień.

Wydzielono jednoosobową salę dla pacjentki, starano się zminimalizować szum, hałas, zapewnić spokój. Codziennie odbywała się kilkugodzinna rehabilitacja ruchowa matki. Oddział został otwarty dla taty, dziadków, cioć, przyjaciółek, ustalono harmonogram ich przyjść. Bliscy czytali książki, śpiewali kołysanki, mogli pogłaskać po brzuchu. - W takim momencie przydaje się ciepło, bliskość, bardzo dobre relacje personelu szpitala z rodziną - wymienia lekarz.

Dziewczynka przyszła na świat malutka: ważyła 1300 gramów. Po urodzeniu (w lutym) przebywała jeszcze przez pięć miesięcy na Oddziale Neonatologii Szpitala Uniwersyteckiego, żeby zaadaptować się do życia pozamacicznego. Teraz jest już w domu z tatą, ma się dobrze.

- Dalsza terapia zależy od stanu dziecka i tego, jak przebiegał okres adaptacji po narodzinach. Rehabilitacja trwa zwykle 2-3 lata - mówi prof. Ryszard Lauterbach, kierownik Oddziału Neonatologii.

Walka o młode życie

Dr Wojciech Serednicki, Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii Szpitala Uniwersyteckiego:
- Naszym obowiązkiem było ratować życie dziecka, a jedynym sposobem ratowania było podtrzymanie funkcji życiowych mamy, takich, które zapewniłyby prawidłowy rozwój dziecka.
Bliscy wiedzieli, że czuwają de facto przy zmarłej osobie. Rodzina to akceptowała, choć uważali, że a nuż… Trudno to zaakceptować: ktoś leży, oddycha, wygląda tak samo, a nie żyje.

Współpraca: Julia Kalęba

FLESZ - Czego nie można zabrać na pokład samolotu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Cud medycyny. Dziecko urodziło się 7 tygodni po śmierci mamy - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska