Powoli zapadający zmrok i prosta, sucha droga. Od strony Ropy w kierunku Gorlic jedzie renault laguna. W miejscu, gdzie po prawej stronie drogi zaczynają się bariery ochronne, samochód wylatuje na pobocze. Na wysokości około dwóch i pół metra uderza w drzewo. Następnie opada w dół i zatrzymuje się. Tak w największym skrócie można opisać to, co zdarzyło się wieczorem, 13 kwietnia na granicy Ropy i Szymbarku. Jako pierwsi na miejscu zjawili się strażacy z OSP w Ropie.
O krok od śmierci
- W pierwszej chwili pomyślałem, że to jest wypadek śmiertelny - relacjonuje Bogusław Łukaszyk, dowodzący działaniami druhów z Ropy. - Wygięta bariera ochronna, odarte z kory drzewo, a poniżej wrak samochodu wyglądający jak gdyby właśnie wyszedł ze zgniatarki - dodaje.
Strażacy przystąpili do akcji ratunkowej. Z relacji druha wynika, że po wypadku samochód stanął w płomieniach.
- Na szczęście dla kierowcy pożar ugasił przejeżdżający akurat drogą kierowca samochodu ciężarowego - dodaje Łukaszyk. - Gdyby nie on, to nie wiadomo jak by się to wszystko potoczyło. My nie musieliśmy używać sprzętu gaśniczego. Z tego, co zauważyłem, kierowca miał otwarte złamanie nadgarstka, ale pewnie były też inne dla nas niewidoczne - komentuje.
W ruch poszły urządzenia hydrauliczne. Tylko tak można było się dostać do zakleszczonego we wraku mężczyzny. Po chwili na miejscu zjawił się zespół z JRG w Gorlicach i dowodzenie przejął starszy kapitan Paweł Gryboś.
- W środku auta znajdował się mężczyzna, przygnieciony przez konstrukcję dachu - relacjonuje. - Był przytomny, mieliśmy z nim kontakt. Rozcinanie konstrukcji samochodu trwało kilkanaście minut - stwierdza.
Natychmiast po wydobyciu z wraku ofiara wypadku została przekazana w ręce ratowników medycznych i błyskawicznie przetransportowana do gorlickiego szpitala.
Mężczyzna miał bardzo liczne obrażenia, ale i tak może mówić o szczęściu, przeżył ten wypadek.
WIDEO: Jak pomóc osobie, która straciła przytomność?
Autor: Dzień Dobry TVN, x-news
Co było przyczyną?
- Ciężko w tej chwili cokolwiek powiedzieć na temat przyczyn tego zdarzenia - stwierdza Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy KPP w Gorlicach. - Nie było żadnych świadków tego wypadku, a kierowca nie mógł być z oczywistych względów przesłuchany, jego obrażenia to wykluczały - dodaje.
Policjanci sprawdzili jedynie na miejscu trzeźwość 48-letniego mieszkańca Gorlic, który był kierowcą. W jego organizmie nie stwierdzono obecności alkoholu.
Gdy lekarze zezwolą na rozmowę z nim, wtedy będzie wiadomo więcej.
- To, co mogę teraz powiedzieć, to jedynie, że samochód wręcz wybił się w powietrze na barierze, która zadziałała jak katapulta - dodaje. - Tak na gorąco to jednak stawiałbym na nadmierną prędkość.
Zapytani o ocenę strażacy również unikają jednoznacznych stwierdzeń.
- Mogło to wyglądać tak, że kierujący po prostu zahaczył kołami o barierę w miejscu, gdzie wychodzi ona z ziemi - spekuluje Bogusław Łukaszyk. - Wtedy bariera, zamiast chronić, mogła się stać po prostu rampą, która go wystrzeliła w powietrze.
Jesteś świadkiem utrudnień na drodze? Daj nam znać! Poinformujemy innych Czekamy na informacje, zdjęcia i nagrania wideo!- Przyślij je na adres [email protected];
- Wyślij za pomocą Facebooka: Gazeta Krakowska
- Oznacz nas @gaz_krakowska we wpisie na Twitterze
- Wpisz komentarz na forum pod artykułem;