Potem oczywiście w Kosmos latali następni Chińczycy, Amerykanie, Rosjanie. I zawsze za takim lotem stał cały potencjał naukowy, techniczny i gospodarczy ogromnego kraju.
Ale oto w czerwcu 2002 roku pojawił się człowiek, który postanowił eksplorować Kosmos jako prywatny przedsiębiorca. To Elon Musk, który po dorobieniu się majątku na interesach w internecie (między innymi, serwis płatniczy PayPal) założył firmę Space Exploration Technologies (SpaceX) - obecnie jest jej dyrektorem generalnym i technicznym. Firma ta od początku dążyła do tego, żeby stworzyć pojazdy zdolne eksplorować Kosmos sto razy taniej (!), niż istniejące rakiety rosyjskie czy wahadłowce amerykańskie.
I udało się! Firma SpaceX zbudowała rakietę Falcon 1, która w 2009 r. jako pierwszy prywatny statek kosmiczny wyniosła na orbitę sztucznego satelitę.
Musk dążył do tego, żeby jego rakiety można było wykorzystywać wielokrotnie. Dotychczasowe rakiety rosyjskie, amerykańskie i chińskie były (i są!) jednorazowego użytku. W tej sytuacji każdy start w Kosmos to zniszczenie użytej do niego rakiety i konieczność zbudowania nowej do następnego startu. Można sobie wyobrazić, ile to kosztuje! Gdyby każdy przejazd taksówką wymagał kupowania nowego samochodu, bo stary w poprzednim kursie został zniszczony, to byłoby to bardzo drogie przedsięwzięcie. Tylko że taksówka kosztuje 20 tysięcy dolarów, a najtańsza rakieta kosmiczna (Pegasus) aż 31 mln!
Elon Musk osiągnął swój cel. Rakiety Falcon 9-R po wyniesieniu na orbitę satelity lub ładunku dla stacji kosmicznej lądowały w całości na Ziemi, chociaż nie obyło się bez przygód. Pierwsza taka odzyskiwalna rakieta odbyła lot 18 kwietnia 2014 r. Dostarczyła zaopatrzenie do stacji kosmicznej, ale gdy lądowała na specjalnej barce na Oceanie Atlantyckim - wywróciła się i utonęła, ponieważ akurat szalał sztorm. Automatyczne lądowanie celowo wykonywano na wodzie, żeby nie było szkód, gdyby się nie udało. Ale 22 grudnia 2015 rakieta powróciła z Kosmosu „cała i zdrowa”, lądując w bazie kosmicznej na Cape Canaveral.