Sitnica to mała, bo licząca niewiele ponad sześciuset mieszkańców wioska. Jedna z jedenastu w bieckim samorządzie. Geograficznie – na końcu wszystkiego: gminy, powiatu, województwa. Bliżej im do Tarnowa, niż Krakowa, ale też bardziej „po drodze” mają Moszczenicę, niż Biecz.
- Mamy własny kościół, który jest filią parafii Rożnowice, cmentarz, szkołę podstawową wraz z oddziałem przedszkolnym, remizę OSP ze sprawnie działającymi druhami, Młodzieżową Drużynę Pożarniczą oraz Koło Gospodyń Wiejskich – wylicza z dumą Piotr Duran, jeden z członków Rady Sołeckiej.
Mieszkańcy Sitnicy: wiemy, co robimy
Skąd pomysł, by nagle zmienić przynależność administracyjną? Jednym z głównych powodów, który podają w rozmowie z nami, jest przekonanie sitniczan, że gmina typowo wiejska, którą jest Moszczenica, ma większe zrozumienie dla wsi, niż biecka, która ma z kolei charakter miejsko-wiejski. Kolejna racja, już bardziej logistyczna jest taka, że mieszkańcy Sitnicy z racji położenia, są od lat w rozkroku. Po moszczenickiej stronie mają choćby grunty rolne, więc wizyty w tamtejszym urzędzie są na porządku dziennym. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze więzy rodzinne.
- To nie jest tak, że nasza inicjatywa została podjęta w emocjach, bez przemyślenia – podkreśla Piotr Duran. – Jak wspominają mieszkańcy już od końca lat dziewięćdziesiątych krążyły po wiosce opinie, aby przyłączyć się do Moszczenicy. Na początku lat dwutysięcznych prowadzone były w tym temacie rozmowy, ale ze względu na ówczesne braki w infrastrukturze drogowej - brak utwardzonego dojazdu do Moszczenicy, w sytuacji, gdy spora część mieszkańców nie posiadała samochodów - temat ucichł, ale nie zniknął – dodaje.
Teraz – co podkreśla nasz rozmówca - sytuacja jest diametralnie inna: infrastruktura drogowa została rozbudowana. Można bez problemu dostać się do centrum gminy, a nawet wydłużyć już istniejące połączenia autobusowe, aby dostać się do Gorlic.
- Obie wioski łączą ulice Górska, Trudna, Granice – przywołuje. - Część naszych mieszkańców, którzy chcą jechać do miasta, idzie na przystanek autobusowy już na terenie Moszczenicy, bo z stamtąd mają po prostu szybciej i bliżej – dodaje.
Ankieta dla zainteresowanych
Sitniczanie zaczęli działać spokojnie, ale konsekwentnie. By poznać skalę zainteresowania tematem, przeprowadzili krótką ankietę wraz z podpisami osób, które zadeklarowały, że są za takim rozwiązaniem.
- W tym momencie mamy około 250 takich podpisów – wylicza z kolei Agata Majcher, sołtys wsi. - Jesteśmy na końcu gminy i czasem mamy wrażenie, że pożądane przez nas inwestycje, też docierają do nas na końcu – dodaje.
Podobnie, jak poprzednik przywołuje fakty sprzed lat: starania o zmianę struktury administracyjnej mają swój zalążek dużo wcześniej, niż ostatnie tygodnie.
- Nasz głos nie ma też wielkiej szansy na przebicie się w Radzie Gminy liczącej piętnastu radnych, bo mamy w niej jednego reprezentanta wespół z Bugajem. Wynika to z podziału na okręgi wyborcze – dodaje sołtyska.
Wprawdzie zastrzegają, że ostatnia uchwała sołectwa nie ma bezpośredniego związku z planowaną przez gminę Biecz reorganizacją sieci szkół, która miałaby objąć również Sitnicę, ale nie da się nie wyczuć żalu z tego powodu.
Dają sobie czas na konkretne kroki
Na 5 marca zaplanowane zostało spotkanie, można powiedzieć, dwustronne: obecnych władz Biecza i Moszczenicy oraz mieszkańców. Jakby jednak nie patrzeć, poza wolą mieszkańców potrzebna jest jeszcze zgoda obu samorządów. Te na razie podchodzą do tematu z daleko posuniętą dyplomacją.
- Najważniejsza jest dla mnie wola mieszkańców – podkreśla Jerzy Wałęga, wójt gminy Moszczenica. - Spotkałem się z reprezentacją wsi, która poinformowała mnie o uchwale rady sołeckiej oraz woli sitniczan. Wyliczyli argumenty, które w ich opinii przemawiają za przyłączeniem ich wsi do gminy Moszczenica. Nasza rozmowa odbyła się w rzeczowej atmosferze. Poruszyliśmy wiele tematów, również tych związanych z ich problemami. Na razie jednak jest za wcześnie, by o czymkolwiek przesądzać – dodaje.
Wójt Wałęga zaznacza też, stara się zachować obiektywizm i ograniczyć publiczne wypowiedzi na ten temat, aby w żaden sposób nie wpływać na wolny wybór mieszkańców.
Mirosław Wędrychowicz z kolei nie chce na razie czegokolwiek komentować. Zapowiada, że odniesie się do sprawy po marcowym spotkaniu wiejskim.
Niepotrzebnych emocji starają się także nie podbijać reprezentanci sołectwa. Oboje – zarówno Piotr Duran, jak i Agata Majcher - powołują się na prawo, z którego wynika ich misja. Cytują przy tym, że obowiązkiem Rady Sołeckiej i sołtysa jest reprezentowanie interesów zbiorowych mieszkańców przed organami gminy Biecz.
- Ponieważ społeczność wsi wnioskowała do nas o podjęcie takich działań, naszym obowiązkiem było podjęcie stosownej uchwały – podkreślają.
