FLESZ - Marcin Mamoń- Relacja z Żytomierza

To miała być podróż dla „złapania dystansu”, oderwania się od redakcji, bankietów, „sytej rzeczywistości glamour” z Instagrama, bez starości, brzydoty i trosk. „Uciekałem od tego wszystkiego w nieprzewidywalną kruchość świata w podróży, żeby doświadczyć czegoś innego” – pisze Grzegorz Kapla. - „Jechałem nad Mekong, żeby zrozumieć świat, w którym wojenne blizny wciąż wyłażą ludziom spod podwiniętych rękawów, a oczy, nawykłe do łez, zawsze mają w sobie cień”.
Choć miała być to jednocześnie podróż jak wiele innych wcześniej, po niej też miały być kolejne. Jej zapisem miała być opowieść o krainie, której rany zadane przez przybyszy z Europy i Ameryki nie zabliźniły się do dziś. Pandemia sprawiła jednak, że wyprawa wyznaczona biegiem Mekongu, stała się ostatnią podróżą bez restrykcji, które dziś wyznaczają plan wycieczek. Następnego dnia na lotnisku w Warszawie wprowadzono obowiązkowe pomiary temperatury dla osób wracających z Azji. Potem były lockodowny, maseczki, dystans, kolejne obostrzenia. Także podróże nabrały innego wymiaru. Nastąpił koniec świata jaki znaliśmy.
Choć „Mekong przed końcem świata” jest książką o podróży, trudno ją nazwać przewodnikiem, to zapis włóczęgi, książka drogi, w której kilometrom pokonywanym w przestrzeni odpowiada trasa pokonywana w wewnętrznie. Bo włóczęga to słowo-klucz tej opowieści.
Na Półwysep Indochiński można, oczywiście, przyjechać z biurem podróży w charakterze turysty. Jednak Grzegorz Kapla nie lubi jeździć jako turysta, bo często niesie go w dane miejsce chwila, okazja, spotkany w drodze człowiek. „Chciałem jeszcze raz przeżyć włóczęgę. Włóczęga to ktoś inny niż turysta. Turysta wie dokąd zmierza, ma plan podróży, rezerwację, hotelu, harmonogram wycieczek fakultatywnych”, podróżnik, choć bez tego planu ale z określonym celem, do którego zmierza, „włóczęga jest w drodze, bo tylko to potrafi” – Pisza Kapla.
W tej włóczędze nad Mekongiem autor unika utartych szlaków, opisuje miejsca, w których się zatrzymuje, by zwiedzać lokalne atrakcje, zabytki, knajpki, w których jada, ludzi, których spotka. Odwiedza pływające targowiska, Wat Arun, główną świątynię Tajów, Angkor Wat, Srebrną Pagodę, kolejne miasta Tajlandii, Kambodży, Wietnamu i Laosu, ale podróżujecie po to, by zaliczyć kolejne atrakcje turystyczne, zrobić selfie, odhaczyć. Spotyka mieszkańców odwiedzanych miejsc i podobnych sobie włóczęgów. A przemieszczanie się lokalnymi środkami transportu powala chłonąć klimat miejsca, spotykać jego mieszkańców, poznawać ich historie, na chwilę zatrzymać się tu i teraz.
Tekstom towarzyszą czarno-białe fotografie zrobione podczas podróży biegiem rzeki. Czarno-białe, bo, zdaniem autora, przy takich większą uwagę zwraca się na detale, a czasem to one sprawiają, że patrzymy uważniej. „Gdybym wiedział, że za dwa miesiące zamkną to wszystko na cztery spusty, bo na cały świat rozleje się koronawirus, zrobiłbym tu selfie, żeby pamiętać, jaki był świat przed pandemią”.
”Mekong przed końcem świata”
Grzegorz Kapla
Wydawnictwo Słowne, 2022
- Te osoby nie powinny pić mleka. Jeżeli masz te przypadłości, ogranicz picie mleka
- To są objawy nadmiaru soli w organizmie. Zobacz niebezpieczne skutki uboczne
- Co zużywa najwięcej prądu w domu? Pralka, ładowarka a może lodówka? Sprawdź!
- W Krakowie powstaje handlowe monstrum. Już widać zarys! [ZDJĘCIA Z DRONA]
- Kąpielisko na Zakrzówku zmieniło się całkowicie. Czy na lepsze?