O ogromnym szczęściu mogą mówić młodzi pasażerowie osobówki, mieszkańcy Biecza którzy dzisiaj tuż przed godz. 19 jechali w kierunku miasta od strony Jasła.
Jak powiedział nam asp. sztab. Janusz Maksym z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej na początku wiadomo było tylko, że osobówka wypadła z drogi i dachowała, a kierowca został zabrany przez zespół ratownictwa do szpitala w Gorlicach.
Chociaż droga była przejezdna, policjanci i strażacy pracowali na miejscu zdarzenia jeszcze po godz. 20.
Samochód osobowy, a raczej to, co z niego zostało stał poza korpusem drogi.
- Przyczyną wypadku na pewno była nadmierna prędkość - mówi mł. asp. Piotr Duran, dowódca akcji.
Świadczą o tym choćby ślady na jezdni. W pewnym momencie ślad hamowania był tylko pojedynczy, co oznacza, że pozostałe dwa koła znajdowały się w powietrzu.
- To było na łuku drogi. Samochód najpierw wypadł z jedni, potem uderzył w słup telekomunikacyjny, zrywając linie, dachował i upadł na pobliski nasyp kolejowy - dodaje Duran.
Choć kierowca trafił do gorlickiego szpitala, to jego życiu na szczęście nie zagraża niebezpieczeństwo. Po wstępnej diagnozie Zespół Ratownictwa Medycznego stwierdził złamanie stawu skokowego.
Kierowca to 20-latek podróżował z dwiema nastolatkami.
