- Cieszą nas bardzo punkty wywalczone w meczu ekstraklasy. Nie było lekko. W Nowym Targu zawsze gra się trudno, ale najważniejsze, że trzy punkty pojechały do Krakowa - twierdzi najstarszy gracz Cracovii, 37-letni Damian Słaboń.
Zawodnik dodaje: - W tym spotkaniu nie grałem do końca, bo dostałem kijem w brodę, trzeba było pojechać do szpitala na założenie szwów. Ale nie przeszkodziło mi to wystąpić w meczu o Superpuchar, który, jak wszyscy wiedzą, nie został dokończony. To słuszna decyzja, bo widoczność na lodowisku była znikoma. Osobiście wolałbym, aby w normalnych warunkach ten mecz toczył się dalej. Wydaje mi się, że jesteśmy lepiej fizycznie przygotowani do sezonu, mamy za sobą spotkania w Lidze Mistrzów i zaczęliśmy uzyskiwać przewagę nad rywalem. A tu nagle mgła wystąpiła w roli głównego reżysera.
Napastnik Cracovii mówi, że jeszcze nigdy w swojej bogatej karierze, a gra już ponad 25 lat, nie spotkał się z takim przypadkiem. - Co prawda czasem przyszło nam grać we mgle, ale nigdy mecz nie został przerwany. Czekamy teraz z niecierpliwością na decyzję PZHL. Podobno za dwa, trzy dni mamy się dowiedzieć, kiedy dokończymy mecz. Bardzo zależy nam na zdobyciu Superpucharu, wprawdzie w hierarchii ważności na pierwszym miejscu jest liga, potem Puchar Polski, ale dobrze byłoby mieć w kolekcji kolejną zdobycz. Już raz, przed dwoma laty, wywalczyliśmy to trofeum, wygrywając z Ciarko PBS Sanok na lodzie rywala - przypomina.
Teraz przed Cracovią piątkowy mecz na swoim terenie z JKH Jastrzębie.
- Cieszę się na to starcie, bo znowu spotkam mojego kumpla z lodu Leszka Laszkiewicza. Kiedy Leszek był w Cracovii, przez parę lat graliśmy razem w ataku i świetnie się rozumieliśmy. Początkowo naszym partnerem był Piotr Sarnik, potem Daniel Laszkiewicz. Razem z Leszkiem występowaliśmy też w reprezentacji Polski - mówi Słaboń.
Zespół z Jastrzębia nie zaznał jeszcze porażki w lidze, po trzech wygranych jest wiceliderem, ma tyle samo punktów co Unia Oświęcim. - Grają naprawdę bardzo fajnie, choć poważnie odmłodzili skład. Ale Leszek świetnie dyryguje utalentowaną młodzieżą. Nam nie pozostaje nic innego, jak tylko wyjść na lód i zainkasować trzy „oczka”. Potrzebujemy punktów, bo chcemy piąć się w tabeli. Pozytywne jest to, że niedawno kontuzjowani gracze dochodzą do siebie, grają już Maciej Kruczek, Peter Novajovsky i Dawid Maciejewski. Trener ma więc już do dyspozycji siedmiu obrońców. Nadal niezdolni do gry są nasz kapitan Patryk Noworyta i Michael Kolarz - wyjaśnia Damian Słaboń.