https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dla nich wyprawa na kopiec Kościuszki była jak zdobycie K2 [ZDJĘCIA]

Majka Lisińska-Kozioł
Ośmiu niepełnosprawnych, z pomocą Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko", zorganizowało wyprawę na krakowski kopiec Kościuszki. Wszyscy uczestnicy wyprawy: Janusz Świtaj, Paweł Szkutnicki, Mariusz Haraśny, Jan Białas, Małgorzata Buczek , Kamil Cierniak, Jerzy Dziedzina i Michał Wojdon, poruszają się na wózkach inwalidzkich.

- Dla kogoś, kto jest całkowicie sparaliżowany i zależny od respiratora, wyprawa na kopiec Kościuszki to jest prawdziwe K2 - mówi Janusz Świtaj. Na pomysł zorganizowania wyprawy wpadł właśnie on, razem z Pawłem Szkutnickim. Wymyślili, że będzie ich ośmioro, bo prawdziwy szczyt K2 jest ośmiotysięcznikiem.

Stawili się zmotywowani, z błyskiem w oku. Było zimno, ale humory dopisały. Przyjaciele i wolontariusze także. Na kopiec wjeżdżały kolejne wózki. Kamil Cierniak - tegoroczny maturzysta, chory na rdzeniowy zanik mięśni - oglądał panoramę: - Kraków z góry wygląda pięknie nawet w deszczu. Pewnie, że kopiec to nie ośmiotysięcznik. Lecz wydaje mi się, że czuję to, co mogą czuć himalaiści. I tu, i tam wiele zależy od pogody, ale również od determinacji, pokonania własnych słabości, pomocy innych.

Miss Małopolski 2012! Zobacz zdjęcia ślicznych kandydatek i oddaj głos!

Trwa plebiscyt na Superkota! Zgłoś swojego zwierzaka i zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

z
zbulwersowany
Z czym my mamy do czynienia?! To jest skrajny brak odpowiedzialności i narażanie ciężko dotkniętych przez los ludzi na bezsensowne niebezpieczeństwo. Kazać wjeżdżać na Kopiec sparaliżowanemu z respiratorem! Takie rzeczy istniały przed laty w głupawych kawałach o zawodach sportowych w obozie w Oświęcimiu, a tu mamy w praktyce. Jakoś nie dostrzegam żadnego sensu w tej "akcji", poza jednym. Zaczynam podejrzewać, że to reklama. Inwalidów zmusza się do udziału w takich "wyczynach" reklamowych, bo jak nie, to koniec z "pomocą". Moje podejrzenia powiększa fakt, że niedawno otrzymałem pocztą na mój adres domowy z podaniem imienia i nazwiska list od Pani Dymnej z jej fundacji z gotowym drukiem przekazu pieniężnego z wydrukowanymi, moimi danymi. Nigdy nie kontaktowałem się z tą fundacją, nigdy nie podawałem jej moich danych, ani adresu. Chciałbym wiedzieć, skąd Anna Dymna i jej "fundacja" uzyskała mój adres i moje dane? Jaką drogą weszła w posiadanie moich danych? Śmiem przypuszczać, że dane najłatwiej wyłudzić od poszukujących pracy poprzez umieszczanie fikcyjnych ogłoszeń o pracy. Ta forma "pozyskiwania" danych osobowych pasuje dokładnie do tej, bezsensownej reklamy.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska