Informacja, że tegoroczny festiwal się nie odbędzie, pojawiła się niczym grom z jasnego nieba. Bogusław Kaczyński, który od 1984 r. współtworzył i prowadził koncerty, tydzień temu nieoczekiwanie oświadczył w internecie, że impreza odwołana. Związana z nim firma Casa Grande Impresariat Artystyczny-Wydawnictwo, która dziewięć lat współorganizowała festiwale, miała ponieść w minionym roku zbyt duże straty finansowe i na następne nie może sobie pozwolić. - Dopóki straty wynosiły 10-15 tysięcy złotych, mogliśmy machnąć na nie ręką - mówi Kaczyński. - W ubiegłym roku deficyt wyniósł jednak sto tysięcy. Nie możemy pozwolić, żeby sytuacja się powtórzyła, bo to pogrążyłoby firmę.
Burmistrz Reśko o odwołaniu festiwalu usłyszał w poniedziałek, po powrocie z zagranicy. Był zdziwiony, że organizatorzy nie próbowali wypracować z urzędem porozumienia, tylko bez rozmowy z nim odwołali najważniejszą, kulturalną imprezę w Krynicy. Zapewnił, że festiwal się odbędzie - z Kaczyńskim lub bez Kaczyńskiego. - Burmistrz Krynicy może chcieć robić festiwal, być dyrektorem artystycznym, a ja chcę mieć prawo występowania tam, gdzie na mnie czekają, gdzie mnie oklaskują, a Krynica nie jest już takim miejscem - odparł Kaczyński.
Na pytanie, jakiego wsparcia finansowego oczekuje od krynickiego samorządu, żeby zmienić decyzję i zorganizować tegoroczny festiwal, powiedział, że nic go nie przekona. - Sztukę powinno się tworzyć w klarownej, przyjaznej atmosferze. Przez wiele lat miałem taką w Krynicy, władze miasta mnie wspierały. Teraz odnoszę wrażenie, że nie jestem tam chciany - dodał urażony.
Wkrótce chce ruszyć w wielomiesięczną, ogólnopolską trasę koncertową - Przystanek Europejskiego Festiwalu im. Jana Kiepury. Do Krynicy nie zawita, napisze jedynie książkę o festiwalach. A za rok kiepurowską imprezę zorganizuje w nowym miejscu. - W Polsce jest wiele miast, które chcą pretendować do tytułu europejskiej stolicy kultury. Mamy wiele zgłoszeń - podkreśla, ale nie zdradza szczegółów.
Kryniczanie, zwłaszcza ci aktywni kulturalnie, nie wierzą, że Kaczyński nie pojawi się na tegorocznym festiwalu. Przez blisko 30 lat był jego twarzą i niemniejszym, niż śpiewacy, magnesem dla publiczności. - Pamiętajmy, że pan Kaczyński jest artystą, a artyści mają swoje humory - zauważa Małgorzata Miecznikowska-Gurgul, prezes Krynickiego Towarzystwa Kulturalnego im. Jana Kiepury. - Poczekajmy spokojnie, sytuacja na pewno się wyklaruje.
Bogusław Kaczyński po raz pierwszy wystąpił na festiwalu w 1983 r., rok później został jego dyrektorem artystycznym. W tym roku świętowałby 30-lecie obecności. - Powinien przyjechać, nawet jeśli miałby to być ostatni raz - przekonuje prezes Miecznikowska-Gurgul. Jednocześnie zapewnia, że w razie potrzeby jej towarzystwo udzieli krynickiemu samorządowi maksymalnego wsparcia w organizacji imprezy. - To nie pan Kaczyński, nie ministerstwo kultury stworzyło festiwal, ale kryniczanie! - oburza się Aleksander Półchłopek, syn inicjatora Festiwalu Pieśni i Arii im. Jana Kiepury w Krynicy.
Niedawno zmarły Stefan Półchłopek pierwszą edycję zorganizował w 1967 r. Był założycielem i sekretarzem Komitetu Rozwoju Krynicy. - Nie chodzi mi o ojca, ale o tych wszystkich ludzi, którzy przez piętnaście lat solidnie się napracowali przy organizacji wydarzenia, a teraz czują się pokrzywdzeni - zaznacza Aleksander Półchłopek. - Dziwią się, bo dziś mówi się o naszej imprezie jakby była dzieckiem Bogusława Kaczyńskiego. Nie umniejszam jego roli, bo rozwinął i rozsławił krynicki festiwal, ale pamiętajmy, że to nasze dzieło.
W 1982 r. przygotowanie festiwalu wzięło na siebie miasto, a dokładnie Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury (później Centrum Kultury). Kaczyński był dyrektorem artystycznym od 1984 r. Fundacja jego imienia i impresariat Casa Grande organizują koncerty dopiero od 2003 r. Wtedy to zmieniono nazwę na Europejski Festiwal im. Jana Kiepury. - Mój ojciec miał na celu sławienie Krynicy, ale wyłącznie w dobrym znaczeniu tego słowa. Byłoby mu dzisiaj wyjątkowo smutno z powodu obecnej awantury - dodaje Aleksander Półchłopek.
Burmistrza Muszyny Jana Golbę dziwi zamieszanie wokół festiwalu. W latach 1990-2002 sprawował taką samą funkcję w Krynicy-Zdroju i zapewnia, że współpraca z Kaczyńskim układała się bardzo dobrze. - Miał swoje wymagania, nie zawsze się we wszystkim zgadzaliśmy - zastrzega Golba.
Szacuje, że impreza kosztowała w tamtych czasach około pół miliona złotych. - Pokrywaliśmy nawet połowę kwoty, resztę zapewniał pan Kaczyński. Obie strony robiły to dzięki sponsorom - podlicza.
Z rezygnacją Bogusław Kaczyński nie może się pogodzić radna powiatowa z Krynicy Agata Król-Mirek. Dla niej to "ikona" krynickiego festiwalu. Przez dziewięć lat za czasów burmistrza Golby była dyrektorem ds. organizacji festiwalu z ramienia Urzędu Miasta, potem zatrudnił ją Kaczyński. - Wielokrotnie widziałam, że ludzie dla niego przyjeżdżali na ten festiwal - opowiada. Chcieli go zobaczyć, usiąść przy tym samym stoliku w restauracyjnym ogródku, zrobić zdjęcie, wziąć autograf. Bez niego to będzie inny festiwal.
Burmistrz Reśko wysłał do Kaczyńskiego pismo, by jeszcze raz przemyślał sprawę. - Naprawdę mi zależy, żeby poprowadził festiwal - zapewnia. - Jeśli nie odpowie, ponowię prośbę i wyznaczę termin odpowiedzi, po którym zabiorę się do organizacji.
W razie definitywnej rezygnacji Kaczyńskiego chce zwołać konferencję prasową i poinformować o powodach.
- Nie chcę, żeby zapamiętano mnie jako burmistrza, przez którego Kaczyński opuścił Krynicę - kwituje.
Trwa plebiscyt "Superpies, Superkot!". Zgłoś swojego zwierzaka i zgarnij dla niego nagrody!
Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!