Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do serca trafia przez żołądek

Halina Gajda
fot. archiwum rodzinne
Gorliczanka Joanna Tokarz od kilku lat prowadzi kulinarnego bloga „Kuchnia w czekoladzie”. Zamiłowanie do gotowania podziela jej 2-letni synek, który już samodzielnie rozbija kotlety

Joanna to kulinarna prowokatorka. Ma zwyczaj wrzucania do internetu zdjęć z akurat przygotowywanego obiadu - a to jakieś smakowicie wyglądające mięso, a to zupa, której zapach prawie czuć przez monitor komputera. Albo jeszcze gorzej - wstawia na portal zdjęcie ciacha, od widoku którego człowieka skręca, ślinka cieknie po brodzie i tylko rozsądek wstrzymuje go przed ugryzieniem ekranu.
- Trzeba zrobić wieczorem i następnego dnia zabrać w słoiczku do pracy. Mikrofala jakaś się znajdzie - mądrzy się, śmiejąc się w głos.

Jajko od pięciolatki godne pochwały
Joanna, gorliczanka z pochodzenia, teraz mieszka w Ptaszkowej. O sobie mówi: młoda stażem żona i mama. Twierdzi, że gotowaniem i pieczeniem na poważnie zajęła się dopiero jako stateczna pani domu, wcześniej było to raczej hobby.
- Po prostu lubiłam dogadzać podniebieniom moich przyjaciół i znajomych. Nawet nie spisywałam przepisów. Po prostu: gotowałam albo piekłam, potem serwowałam z wielką przyjemnością i tyle tego było - opowiada.

Dopiero przyciśnięta do muru zdradza, że pierwsze danie zaserwowała rodzinie jako pięciolatka. Było to wykwintne smażone jajko. Bez grama soli. Z racji wielkiego serca włożonego w przygotowanie, rodzina nie mogła się nachwalić jajecznej smakowitości. Gdy na świat przyszedł synek Olek, uznała, że tak do końca nie może się zamknąć w domu. Bo przecież trzeba mieć coś swojego. Założyła więc bloga - skoro jest ich tyle w sieci, skoro są tak chętnie odwiedzane, i najważniejsze - jest odezw ze strony internautów, to dlaczego by nie spróbować? Joasia miała jedną zasadniczą zaletę, by nie powiedzieć, przewagę nad innymi: robi znakomite zdjęcia swoich dań.
- Człowiek najpierw je oczami - tłumaczy.
Tutaj konieczna okazała się pomoc męża. Bo przecież do dobrego kulinarnego zdjęcia trzeba czegoś więcej niż tylko talerza położonego na obrusie. Choćby potrawa była najpyszniejsza.
- Marne zdjęcie nie odda smaku. Więc komponuję - to na kawałku starej deski, to z kwiatami, jakimiś drobnymi bibelotami - zdradza Joanna. - Właśnie, właśnie - mąż komponuje mi nową dechę, bo stara trochę się już opatrzyła na tych zdjęciach - komentuje.

Fotografuje nie tylko na potrzeby bloga, ale również po to, by skonstruować przepis...
- Moja kuchnia w dużej mierze jest intuicyjna - gdy do głowy wpadnie mi jakieś połączenie, nie czekam, tylko sprawdzam, czy coś z tego wyjdzie. Potem, na podstawie zdjęć, spisuję przepis - objaśnia.

Siła mojej kuchni tkwi w prostocie dań
W kulinarnym świecie, analogii dla siebie upatruje w ciastku z gorzką czekoladą i słodką śmietanką. Jak jej ktoś zajdzie za skórę, potrafi być gorzka jak najczarniejsza czekolada, ale ponoć zdarza się to rzadko. Słodycz dominuje.
- Najwięcej jej mam, gdy mąż pokazuje, że mu smakuje - zdradza nam z tajemniczym uśmiechem. - Choć tak naprawdę ze słodyczy najczęściej wybiera tradycyjnego, porządnego schabowego z kapustą zasmażaną z marchewką - dodaje.

Joasia stroni od podpowiadaczy z kulinarnych programów. Nie dlatego, że bałaby się z nimi konkurować, ale głównie z powodu, że i tak nie ma wielkich szans, by samej spróbować gotować z ich przepisów. - Wiele z tych produktów trudno u nas dostać. A jeśli już, kosztują fortunę - mówi.
Sama woli - tak jak reszta rodziny - kuchnię prostą, znaną.
- Owszem, kiedyś skusiłam się na krewetki, przyrządziłam je, ale nie zdecydowałabym się ich podać przyjaciołom - dodaje.

Serca bliskich podbija więc drożdżowymi bułeczkami z kurczakiem, pieczarkami i serem. Do tego sos czosnkowy.
- Mówią, że palce lizać - chwali się.

Niestrudzony pomocnik, Olek, ma dopiero dwa latka i już prawie gotuje

Pichci wieczorami albo gdy synek utnie sobie drzemkę.
- Czasem muszę dać za wygraną i dopuścić go do pomocy, bo bywa nader chętny. Ostatnio, gdy próbowałam utłuc kotlety - opowiada - skończyło się na tym, że dostał deskę, kawałek mięsa i tłuczek. I - jako że jest jeszcze mały - usadowił się na podłodze i z werwą wziął się do pracy - dodaje.
Kulinarnych wpadek raczej nie miewa. Kiedyś, jeszcze na początku wielkiej przygody z kuchnią, walczyła z masą cukrową, którą miała obłożyć tort.
- Udało się za trzecim razem - przyznaje. - Teraz, gdy tylko potrzebuję, po prostu kupuję gotową - dodaje.

Na ostatkowe szaleństwo proponuje empanadas - meksykańskie pierożki z ostrym sosem pomidorowym. a

Empanadas - meksykańskie pierożki z ostrym sosem
Ciasto na sześć pierogów:

2 szklanki mąki + do podsypywania przy wałkowaniu
1 małe jajko
1/2 szklanki gorącej wody
1/2 łyżeczki soli
4 łyżki oleju

Farsz:
30 dkg mięsa mielonego wołowego lub wieprzowego
1 opakowanie mrożonej mieszanki meksykańskiej Hortex
1 łyżeczka chili w proszku
1/2 łyżeczki papryki ostrej
2 ząbki czosnku
sól, pieprz do smaku
2 łyżki margaryny

Sos:
2 duże pomidory
1 duża łyżka koncentratu pomidorowego
1 łyżeczka oregano suszonego lub świeżego
1/3 łyżeczki pieprzu
1//2 łyżeczki chili w proszku

Dodatkowo: ok 1 litr oleju (można użyć mniejszego garnka, wtedy automatycznie weźmiemy mniej tłuszczu i będziemy smażyć po jednym pierożku)

Sposób przygotowania:

1. Mąkę przesiewamy na blat, dodajemy olej, jajko i sól, siekamy. Powoli dolewamy wodę i wyrabiamy ciasto. Wałkujemy je na grubość ok 2-3 mm i wycinamy nożem krążki o śr. ok 13 cm. Ja użyłam do tego miseczki.

2. Mięso mielone smażymy wraz z 1/2 mrożonej mieszanki meksykańskiej na margarynie. Drugą połowę podsmażamy samą, bez dodatku przypraw i tłuszczu.

3. Usmażone mięso wraz z warzywami przepuszczamy przez maszynkę do mielenia mięsa. Do zmielonych składników dodajemy resztę mrożonek podpieczonych (do miękkości). Doprawiamy do smaku solą i pieprzem, a także podaną ilością chili, papryki ostrej oraz przeciśniętego przez praskę czosnku. Ilość można zmniejszyć - w zależności od efektów, jakie chcemy uzyskać.

4. Na wycięte krążki nakładamy farsz.

5. Pierożki mocno zlepiamy, tak by nie rozeszły się w trakcie pieczenia.

6. Rozgrzewamy tłuszcz i wkładamy pierożki (ja smażyłam po 2). Obracamy co jakiś czas by równomiernie się przyrumieniły. 7. Sos: Z pomidorów usuwamy szypułki wraz z białą częścią. Kroimy na małe kosteczki, dodajemy przecier i przyprawy. Stawiamy na małym ogniu i cały czas mieszamy aż do momentu wyparowania wody z pomidora. Podajemy w osobnym naczyniu do namaczania, bądź polewamy po pierożkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska