Dyrekcja policji w Krakowie poleciła wydziałowi śledczemu aresztowanie Lukrecji H., urodzonej w Wiedniu, lat 29, stanu wolnego, obywatelki austriackiej, która prawomocnym orzeczeniem została wydalona z granic państwa. O powody decyzji nie pytajmy, zapewne było to coś mało chwalebnego.
Wystarczyło tylko kobietę ująć i wysłać w konwoju daleko od miasta. Wywiadowcy nie mogli 30 lipca, jak napisano w raporcie, przydybać obywatelki H., bo ta się ukrywała. Następnego dnia do hotelu, gdzie od kilku miesięcy mieszkała, udał się więc przodownik, 29-letni, żonaty Henryk W. (dobry glina). - W hotelu byłem o godzinie 12, ale Lukrecji H. nie zastałem, a portierzy nocny i dzienny powiadomili mnie, że poszła do miasta - powiadomił zaraz telefonicznie Wiktora O. (zły glina) Ten 34-latek, aspirant, doświadczony policjant, od razu po swojemu wziął się do roboty. Zjawił się w hotelu City i zagroził rewizją i przyaresztowaniem służącego kobiety. Ten natychmiast powiedział, w którym pokoju ukrywa się Lukrecja H.
- Po jego wyglądzie poznałem, że mężczyzna wie, gdzie ona jest. Wystarczyło gościa przycisnąć - policjant z wyższością instruował młodszego kolegę z komendy. Poszli do pokoju nr 68, ale tam zastali tylko sprzątaczkę, którą zły glina wziął w obroty.
- Pani może być, ale w pokoju nr 72- wystraszona służąca wyśpiewała prawdę. Faktycznie, Lukrecję H. zastano tam przed lustrem, przymierzającą garderobę. Wiktor O. zamienił z nią kilka słów po niemiecku. - Wzywam pana, by mi pan dał spokój, bo moje papiery znajdują się w województwie - wyszeptała. Zły glina warknął krótko: - Musimy iść.
I zostawił kobietę z podwładnym. Lukrecja H. szybko zorientowała się, że jej wdzięki działają na Henryka W., który pod jej wzrokiem stawał się miękki jak wosk. Początkowo wzbraniała się przy nim ubierać, żądała, by wyszedł i zaczekał na dole. Policjant tego nie uczynił z obawy, by mu nie zbiegła. Gdy już była kompletnie ubrana, poprosiła, by Henryk W. zezwolił jej wejść do toalety. Co się dalej zdarzyło, opisuje raport przodownika policji.
- Wyszliśmy z pokoju, czekałem przed klozetem, ona wyszła przyspieszonym krokiem, ja za nią w odległości może dwóch kroków, pobiegła do pokoju i zamknęła drzwi, a ja je otworzyłem, ale zamknęła już drzwi wewnętrzne pokoju. Wezwałem służącego, obaj nie mogliśmy ich otworzyć, bo zamek był amerykański. Zbiegłem więc na dół i wtedy dowiedziałem się, że Lukrecja H. wyskoczyła przez okno - relacjonował funkcjonariusz. Potwierdził, że gdy opuszczał pomieszczenie, okna były zamknięte. Kobieta po skoku z trzeciego piętra poniosła śmierć na miejscu. Po chwili ulica zaroiła się od policjantów, a trupiarka zabrała zwłoki do Zakładu Medycyny Sądowej.
Stróże prawa nie ponieśli kary za swoje zaniedbanie, ale w jednej chwili zrozumieli, że zabawa w dobrego i złego glinę ma czasem fatalne skutki.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Nastolatek oblał się benzyną i podpalił!