MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Doktor Kalaciński z Oświęcimia udowadnia, że udane operacje można wykonać wszędzie

Leszek Pniak
Leszek Pniak
Gdy wybierał się na swą pierwszą daleką wyprawę na Alaskę, plany pokrzyżowała mu ciężka choroba. Dowiedział się, że ma raka.

- To był dla mnie ogromny cios - przyznaje doktor Kalaciński. - Ale jestem przecież lekarzem. Spiąłem się i postanowiłem ze wszelkich sił walczyć z nowotworem. Udało się - dodaje z uśmiechem na twarzy.
Na Alaskę jeszcze się nie wybrał, choć od pokonania choroby minęło już ponad dwadzieścia lat. Przez ten czas zwiedził jednak kilkadziesiąt niebywałych miejsc i nadal planuje kolejne wyprawy.
- Alasce wcale nie powiedziałem nie - mówi doktor Kalaciśki. - Przede mną jeszcze wiele wypraw. Jestem dopiero po sześćdziesiątce - dodaje stanowczo.

"Gazeta Krakowska" postanowiła podsumować najciekawsze ekspedycje oświęcimskiego chirurga. Nie było łatwo wybrać tylko kilka wypraw spośród wszystkich. Wystarczy podkreślić, że doktor Kalaciński w swych zbiorach fotograficznych ma dwadzieścia tysięcy zdjęć.
Jedną z trudniejszych wypraw była wspinaczka na lodowiec Baltoro w Pakistanie, gdzie położone jest pasmo gór Karakorum, drugie na świecie pod względem wysokości.

W drodze na szczyt K2 (8611 metrów nad poziomem morza) doktor Kalaciński codziennie napotykał na swej drodze miejscowych ludzi, którzy wymagali natychmiastowej opieki medycznej. Na szlaku leżał mężczyzna. Nie potrafił się podnieść. To było bardzo odludne miejsce, dwa dni drogi od najbliższej osady schodząc w dół, w górę o dzień dłużej. Na szczęście chory Pakistańczyk trafił w dobre ręce. Ekspedycja poszła dalej, ale z pacjentem został doktor Kalaciński.
- Miał typowe objawy zapalenia wyrostka robaczkowego - mówi doktor Kalaciński. - W takich warunkach trudno o pewność. Tam przecież nie ma ani jednego szpitala, o rentgenie można zapomnieć - tłumaczy chirurg.

Doktor Kalaciński zajął się chorym. Gdy dotarli do osady, zoperował pacjenta. Diagnoza była trafna. Gdyby pomoc przyszła za późno, mógłby umrzeć. - W takich przypadkach liczy się czas - przyznaje Kalaciński.
Na tym samym szlaku zgłosił się do niego inny mieszkaniec osady. Miał bardzo poważnie rozciętą rękę. Nikt nie potrafił zatamować płynącej krwi. Zwykły bandaż na nic się zdał. Tu potrzeba było szycia. Ale jak to zrobić, gdy nie ma ani igły, ani nici.
- Dobrze, że byłem w pobliżu. W swojej apteczce takiego asortymentu nie mogło zabraknąć - mówi doktor Kalaciński. - Miał szczęście, bo trafił na chirurga. Zrobiłem mu takie szwy, że śladu nie będzie - dodaje.

Ręce pełne roboty miał również w czasie wspinaczki na Elbrus, najwyższy szczyt Kaukazu. Na wysokości ponad czterech tysięcy metrów napotkał dziwnie zachowującego się Ukraińca. Wszyscy byli przekonani, że mężczyzna jest pijany, bo zataczał się i bełkotał bez sensu. Doktor Kalaciński postanowił to jednak sprawdzić. Szybko przekonał się, że Ukrainiec alkoholu nie miał w ustach, a podejrzane zachowanie wynika z tego, że z powodu wysokości i ciśnienia doznał obrzęku mózgu.

- Miał sine usta, był zamroczony. Bez pomocy nie przetrwałby następnych godzin - tłumaczy Kalaciński. - W ruch poszedł zastrzyk. Ukrainiec wyzdrowiał i wrócił do domu.
Niedługo potem do doktora Kalacińskiego przyprowadzono dwuletnie dziecko. Miało gorączkę i bardzo się śliniło. Rodzice malca byli przerażeni. Nie wiedzieli, co dolega ich pociesze. Kalaciński tylko zajrzał malcowi do ust. - Od razu wiedziałem, że nie ma się co bać. Dzieciak najzwyczajniej ząbkował - śmieje się chirurg. - Miałem małe wnuczki, to wiem o co chodzi. Dałem rodzicom czopki. Już następnego dnia ten dwulatek biegał radośnie.

Doktor Kalaciński był jeszcze w Iranie, w niezbadanych jaskiniach Meksyku, na najwyższym szcycie Andów - Aconcagua w Argentynie, na Island Peak w Himalajach. Teraz jest w Tunezji, za rok wybiera się do Australii.
Jedno jest pewne. Trzeba mieć mnóstwo sił i energii oraz doskonałą kondycję, aby sprostać takim wyprawom.
- Wiele nauczyła mnie praca z kadrą naszych maratończyków, których przygotowywałem do Olimpiady - mówi Kalaciński. - To było w 1992 roku. Przez nich rzuciłem palenie - wyznaje doktor.

Chirurg z Oświęcimia zachęca wszystkich, by poszli w jego ślady. Nie chodzi o wspinaczkę na ośmiotysięczniki, ale o aktywny tryb życia. Recepta na zdrowie to według niego ruch. Przekonuje, że jeśli ma do wyboru schody lub windę, zawsze wybiera te pierwsze.
- Trzeba spacerować i to jak najwięcej - zachęca lekarz. - Sam sobie robię co roku taki test. Wchodzę bez zatrzymywania się na Babią Górę i mierzę czas. Na razie - choć lata lecą - nie tracę formy. Na szczycie jestem w godzinę i dwadzieścia minut - mówi doktor Jan Kalaciński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska