Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktorze, poproszę piersi Dody i nos Angeliny Jolie

Agnieszka Jasińska
Cher, z obawy o wytrzymałość szwów na twarzy, stara się bardzo rzadko uśmiechać.
Cher, z obawy o wytrzymałość szwów na twarzy, stara się bardzo rzadko uśmiechać. apphoto/chris pizzello
Do łódzkich klinik chirurgii plastycznej przyjeżdżają pacjenci nie tylko z Polski, ale i z całego świata. Urodę poprawiają tu nawet gwiazdy z pierwszych stron gazet. Do Łodzi przyciągają ich atrakcyjne ceny.

Prosty nos, jędrny biust, ładne uszy i białe zęby to już teraz za mało. Wymagania klientów łódzkich klinik chirurgii plastycznej są coraz śmielsze.

Panie robią sobie operacje warg sromowych i proszą o biust tak duży, żeby było go widać z daleka. Panowie przeszczepiają mięśnie w bicepsy i powiększają przyrodzenia.
Pod skalpel łódzkich chirurgów trafiają nie tylko telewizyjne gwiazdy, ale także znani sędziowie, adwokaci i lekarze. Przyjeżdżają do nas z całej Polski, coraz częściej przylatują klienci z Australii, Szwecji i Danii.

Spełniam marzenie córki

Poczekalnia prywatnego szpitala Pulsmed przy ul. Polskiej Organizacji Wojskowej w Łodzi. Przed gabinetem chirurga plastycznego czeka zdenerwowana matka z uśmiechniętą od ucha do ucha nastoletnią córką. Przyszły tutaj na powiększenie piersi. Zabieg jest prezentem od mamy na osiemnaste urodziny córki. Bo duże piersi to największe marzenie dziewczyny.
Doktora Pawła Piserę, chirurga plastyka, ten widok już nie szokuje. Przyznaje, że coraz więcej rodziców wybiera operacje plastyczne jako prezent dla swoich dzieci.

- Najmłodsi pacjenci mają osiem lat. Zjawiają się w moim gabinecie tuż przez Pierwszą Komunią Św. Bo ich rodzicom zależy na tym, żeby dobrze wyglądały podczas uroczystości - opowiada łódzki chirurg. - Na osiemnaste urodziny popularnym prezentem jest powiększanie piersi. Zwykle jest tak, że dzieci wywierają bardzo dużą presję na rodzicach. I mama czy tata w końcu ulegają i fundują im operację plastyczną w prezencie.

Napraw moje grzeszki

Prawdziwym hitem są jednak w Łodzi operacje intymne. Kobiety coraz częściej proszą łódzkich lekarzy o plastykę warg sromowych.

- Jeszcze kilka lata temu w ogóle nie wykonywałem operacji intymnych. Teraz zdarzają się nawet kilka razy w miesiącu - mówi doktor Pisera. - Raz ciekawość zwyciężyła z dyskrecją i zapytałem pacjentkę, dlaczego zdecydowała się na taki zabieg. Kobieta powiedziała mi, że jakiś czas temu onanizowała się i dlatego teraz chce zmniejszyć wargi sromowe. Inne pacjentki decydują się na taką operację po prostu ze względów estetycznych, chcą, by nawet ta część ich ciała wyglądała perfekcyjnie.

Jednak operacje intymne nie dotyczą wyłącznie kobiet. Także mężczyźni chętnie się na nie decydują. Chcą przede wszystkim wydłużyć prącie, zwiększyć jego wymiary.

Bicepsy jak u Pudziana

Ale nie tylko operacje intymne przyciągają mężczyzn do klinik chirurgii plastycznej. Panowie chętnie też poprawiają sobie bicepsy albo uda. Chcą wyglądać na bardziej umięśnionych i męskich. Takie zabiegi polegają na przeszczepieniu tkanki tłuszczowej z innej części ciała, na przykład z pośladków.

- Panowie operują też odstające uszy, niezgrabny nos. Z roku na rok przybywa ich w naszym szpitalu - przyznaje Piotr Kowalczyk z łódzkiej kliniki Pulsmed. Na tę chwilę wśród pacjentów szpitala urodę poprawia 60 proc. pań i 40 proc. panów. Podobnie jest w łódzkiej klinice Este l'arte.
30 -letni Maciej Kolinka z Łodzi przeszedł już 13 zabiegów.

- Nie jestem cyborgiem. Każdy człowiek ma prawo do bycia pięknym - tłumaczy się Maciej. - Już w wieku 14 lat nie byłem usatysfakcjonowany swoim wyglądem. Duży, nie-zgrabny nos, wąskie usta, opadające kąciki oczu, nijaka twarz. Mając 18 lat postanowiłem wypowiedzieć wojnę niesprawiedliwej naturze. Zaczął od nosa, a potem lifting, powiększenie i zmiana kształtu ust, zmiana kształtu oczu na bardziej owalne, silikonowe implanty kości policzkowych, podniesienie brwi, podwiązanie tkanki tłuszczowej w policzkach, aby wyszczuplić twarz i nadać jej bardziej męski look oraz wybielanie zębów.

- Teraz mam taką twarz, którą się zapamiętuje, może dlatego, że tyle kosztowała.. - mówi Kolinka
Piersi, ale jak największe

Nadal najpopularniejszym zabiegiem w łódzkich gabinetach chirurgii plastycznej jest powiększanie piersi. Nowością jest to, że paniom zależy na tym, by biust był największy, jak się da. Najlepiej taki jak Dody.

- Jeszcze 4-5 lat temu pacjentki, które decydowały się na ten zabieg, chciały delikatnej zmiany, maksymalnie o jeden rozmiar, tak, żeby nie rzucała się za bardzo w oczy. Teraz to się zmieniło. Pacjentki proszą o duże implanty. Tak, żeby było je widać. I tak kilka lat temu najpopularniejsze były implanty w rozmiarze 260 -300 cc. Teraz wszystkie używane przy zabiegach mają wielkość powyżej 300 cc - mówi Pisera. - Nie każda pacjentka, która przychodzi do gabinetu, wie czego dokładnie chce. Pamiętam sytuację, kiedy zadawałem jednej pani kilka pytań, a ona nie potrafiła na nie odpowiedzieć i zaczęła się gubić. W końcu nie wytrzymała i powiedziała: "Niech doktor zapyta pana za drzwiami o to wszystko, to mój mąż. On właściwie chce tego zabiegu, a nie ja".

Chirurdzy plastyczni przyznają jednak, że większość pacjentek idzie na operacje nie dla męża, narzeczonego czy kochanka, ale dla samych siebie.

- Chcą poprawić samopoczucie, podnieść własną atrakcyjność - podkreśla doktor Pisera.
Zgadza się z tym Julia Czarnecka, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego.

- Dzisiaj ładnym żyje się po prostu łatwiej. Atrakcyjny wygląd podnosi szanse na rynku pracy, pomaga też znaleźć partnera - zaznacza Czarnecka. - Dzisiaj panuje kult młodości. O ludziach po 50. się zapomina. Liczą się tylko atrakcyjni i przebojowi 30-latkowie. Dlatego każdy chciałby zatrzymać czas. Poza tym osoby atrakcyjne wyglądają na bardziej kompetentne i wiarygodne. Chętniej przecież otworzymy drzwi ładnej i zadbanej osobie niż na przykład zaniedbanemu bezdomnemu.

Czarnecka podkreśla, że presja wyglądu dotyczy coraz młodszych osób.

- Rodzice przyprowadzają już kilkuletnie dzieci na zabiegi. To budzi kontrowersje. I słusznie. Przecież ciało nastolatków się zmienia i nieatrakcyjna 13--latka może wyrosnąć na naprawdę piękną kobietę - zaznacza socjolog.

Nos jak Liz Taylor

Doktor Pisera już przyzwyczaił się, że pacjentki, które chcą zoperować nos, przychodzą do jego gabinetu ze zdjęciem.

- Na fotografiach najczęściej jest twarz Angeliny Jolie, Nicole Kidman albo Elizabeth Taylor - opowiada łódzki chirurg. - Pacjentki kładą takie zdjęcie na stół i mówią: "Właśnie taki nos chcę".

Czasami ciężko im wytłumaczyć, że będą z nim źle wyglądać. Na przykład Liz Taylor jest drobna i niska i jej nos nie pasuje już do wysokiej pacjentki. Dlatego nie mogę słuchać tylko życzeń pacjentki, muszę patrzeć też na proporcje ciała. Poza tym najpierw jestem lekarzem, a potem dopiero chirurgiem plastykiem. Dlatego nie decyduję się na operację, jeśli są wobec niej przeciwwskazania lekarskie.
Łódź operuje całą Polskę

Chirurdzy plastyczni zgodnie przyznają, że pacjenci klinik chirurgii plastycznej to bardzo wymagający klienci.

- To specyficzna grupa ludzi. Mają ściśle sprecyzowane oczekiwania. Są dość dobrze zorientowani co do przebiegu i konsekwencji zabiegu - podkreśla doktor Pisera. - Są wśród nich osoby z pierwszych stron gazet, aktorzy, tancerze, biznesmeni. Pod mój skalpel trafiają też sędziowie, adwokaci i lekarze. To osoby na piedestale, które muszą dobrze wyglądać. Często też decydują się na operację plastyczną z czystej próżności. Przyjeżdżają do Łodzi z Warszawy, Wrocławia, Lublina. Zależy im na anonimowości. Im wyższe stanowisko piastują, im bardziej są znani i rozpoznawalni, to tym dalej jeżdżą na zabieg. Tak, żeby nikt o tym nie wiedział.

Ale nie tylko dyskrecja powoduje, że Łódź staje się zagłębiem operacji plastycznych. Dużą wagę odgrywają niższe ceny. Za powiększenie piersi zapłacimy w Łodzi co najmniej 10 tysięcy złotych (razem z implantami), za korekcje odstających uszu 3 tysiące złotych, za odsysanie tkanki tłuszczowej z ud lub bioder od 1,5 tysiąca złotych do 2,1 tysiąca złotych. W Warszawie jest nawet dwa razy drożej, w Holandii czy w Niemczech - nawet cztery razy. Dlatego na operacje plastyczne do Łodzi ściągają pacjenci nie tylko z Polski, ale też z całego świata.

- Mamy klientów z Australii, Luksemburga, Anglii, Szwecji i Danii - przyznaje dr n. med. Jan Rykała z kliniki chirurgii plastycznej Este l'arte Łodzi. - Dowiadują się o nas z internetu, albo przyjeżdżają z polecenia innych pacjentów. - Obcokrajowcy to 20 procent wszystkich naszych klientów. Kolejne 40 procent to mieszkańcy Łodzi i województwa łódzkiego.

I 40 procent to przyjezdni z całej Polski. Nie jest tajemnicą, że klientkami klinik chirurgii plastycznej są przede wszystkim żony bogatych mężów.

- Wchodzą do gabinetu pewne siebie. Proszą, żeby poprawić wszystko, co się da: usta, nos, piersi, powieki. Zaznaczają, że cena nie gra roli - opowiada dr Pisera. - Jednak są też i tacy, którzy na jedną operację zbierali całe życie. To było ich największe marzenie. I jak przychodzą na konsultacje, to pytają czy może być trochę taniej, bo jeszcze całej sumy nie uzbierali.

Popraw się na koszt NFZ

Są przypadki, kiedy operacja plastyczna nic nie kosztuje. Tak jest, gdy kształt nosa jest wynikiem wady wrodzonej, urazu lub choroby. Wówczas taki zabieg finansuje Narodowy Fundusz Zdrowia. Operacje refundowane są również m.in. w przypadku odmrożenia ręki, zrośniętych palców oraz gdy doszło do złamania kości czaszki.

- W żadnym wypadku nie są to faneberie kosmetyczne pacjentów. To następstwa bardzo poważnych chorób - podkreśla Beata Aszkielaniec, rzeczniczka łódzkiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.

W pierwszym półroczu 2010 r. łódzki NFZ wydał na tego typu operacje aż milion złotych.

Jest zabawa, jest ryzyko
Czy operacje plastyczne są w stu procentach bezpieczne? Co chwilę czytamy doniesienia o nieudanych zabiegach.

Chirurdzy przekonują, że operacja plastyczna to poważna ingerencja, zabieg, który zawsze zostawia blizny. Proces gojenia różni się w zależności od osoby i przeprowadzonego zabiegu.

- Zdarza się, że pacjent nawet już po 2-3 dniach rekonwalescencji może wrócić do pracy, a blizny goją się mu po 2-3 tygodniach - mówi doktor Rykała.

Przed zabiegiem lekarze ostrzegają jednak, że blizn nie można usunąć. Można je jedynie korygować tak, aby były mniej widoczne lub zupełnie niewidoczne. Na początku rany są czerwone, dopiero po blisko miesiącu bledną i robią się płaskie. Dość często zdarza się, że kilka dni po operacji plastycznej dochodzi do infekcji. Wówczas konieczna jest, nawet wielokrotna, hospitalizacja. Podczas zabiegu może pojawić się krwawienie. Jeśli jest niewielkie, ustanie samo. Jeśli poważniejsze, lekarz musi je zatamować. Natomiast jeśli pojawi się krwawienie zewnętrzne, konieczne jest powtórne otwarcie rany.

Właśnie krwawienie mogło być przyczyną śmierci 23-letniego Marcina z Łodzi. Chłopak przeszedł w lipcu nieskomplikowaną operację skrzywionej przegrody nosowej, refundowaną przez NFZ. Kilkadziesiąt minut po zabiegu zmarł. Pojawiły się domniemania, że pacjent prawdopodobnie zachłysnął się własną krwią.

Łódzka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Bada czy lekarz popełnił błąd podczas zabiegu. Sekcja zwłok nie odpowiedziała jednoznacznie na to pytanie. Dlatego zlecone zostało przeprowadzenie dodatkowych badań toksykologicznych.

- Kto nic nie robi, ten nie popełnia błędów - przyznaje doktor Pisera. - W każdym fachu i każdemu specjaliście zdarzają się pomyłki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Doktorze, poproszę piersi Dody i nos Angeliny Jolie - Dziennik Łódzki

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska