Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doradcy podatkowi: Tarcze pisane na kolanie są pełne pułapek bardzo groźnych dla przedsiębiorców, kiedy ruszą kontrole dotacji i ulg

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Rozmowa. - W obecnym kryzysie przedsiębiorcy najbardziej potrzebują dostępu do pieniędzy. Na miejscu rządu chciałbym się dowiedzieć, jaka jest aktualna sytuacja na rynku, czego potrzebują firmy. My, doradcy, taką wiedzą dysponujemy. Chętnie się nią podzielimy. Także tym, jak się przygotować na kolejne sytuacje kryzysowe. Bo one zapewne będą się powtarzać – mówi ZYGMUNT TABISZ, Przewodniczący Zarządu Małopolskiego Oddziału Krajowej Izby Doradców Podatkowych.

- Naharowaliście się w tej pandemii jak mało kto. I wygląda na to, że mnóstwo harówki przed wami…
- To prawda. Na przedsiębiorców spadło kilka nieszczęść na raz. Pandemia to jedno, zamknięcie przez rząd niemal z dnia na dzień całych obszarów działalności gospodarczej to drugie, ogromna ilość nowych, skomplikowanych, niejasnych i często zmienianych przepisów to trzecie. My, doradcy podatkowi, mamy podstawowy cel: zapewnić przedsiębiorcom bezpieczeństwo. Trudno o to w Polsce w tzw. normalnych czasach, gdy prawo jest niejasne i może być różnie interpretowane. Jeszcze trudniej w pandemii, gdy prawo jest tworzone szybko i - że tak powiem…

- Na kolanie?
- Takie odnosiliśmy często wrażenie. Więc w koronakryzysie zapewnienie bezpieczeństwa przedsiębiorcom było i jest dla doradców podatkowych wyzwaniem nieomal ekstremalnym. Wszyscy wytrwale staraliśmy się i staramy mu sprostać. Tym bardziej, że stawka jest ogromna: chodzi często o być albo nie być firm działających od lat.

- Tarcze im nie pomogły?
- Tarcze to temat bardzo złożony. Zamykając granice kraju i unieruchamiając olbrzymią część gospodarki rząd bardzo wiele przedsiębiorcom obiecywał, oni też śledzili doniesienia z innych krajów, by się dowiedzieć, jak tam pomagają. W związku z tym powstało oczekiwanie, że rząd nikogo nie zostawi bez pomocy.

- I?
- I pierwsza tarcza antykryzysowa okazała się – delikatnie mówiąc – rozczarowująca. Nie dziwie się jej powszechnej krytyce. Wielu przedsiębiorców było w szoku, pytało: skoro straciłem wszystkie przychody, a mam kilkudziesięciu czy kilkunastu pracowników, to co mi da 50-procentowe zwolnienie z ZUS? Dopiero w kolejnych edycjach tarczy, powstających pod presją organizacji przedsiębiorców oraz wobec krytycznych opinii ekspertów, w tym doradców podatkowych, pojawiły się pożądane rozwiązania, przynajmniej niektóre. Zwłaszcza tzw. tarcza PFR przywróciła wśród właścicieli firm nadzieję, że pomoc może być realna. Ale i tu twórcy przepisów nie uniknęli błędów, a przede wszystkim niejasności i pułapek interpretacyjnych, które mogą być dla przedsiębiorców groźne, może jeszcze nie teraz, ale w niedalekiej przyszłości, gdy urzędnicy zaczną rozliczać subwencje z tego i innych źródeł.

- Czy twórcy owych regulacji konsultowali z waszą organizacją konkretne zapisy, treści?
- Nasz samorząd stworzył specjalny zespół przy KIDP właśnie po to, by służyć radą. Przecież złe, skomplikowane, niejasne przepisy są wrogiem nie tylko przedsiębiorców, ale i urzędników. W takim kryzysie może się to okazać zabójcze dla wielu firm. Ale, niestety, myśmy nie zostali zaproszeni do współtworzenia przepisów, zaś uwagi przez nas zgłaszane to było w dużej mierze rzucanie grochem o ścianę. Szczęśliwie, bardziej drożny okazał się kanał komunikacji z Ministerstwem Rozwoju – tam częściej słuchano naszych uwag i robiono z nich praktyczny użytek. Dzięki temu część najpilniejszych postulatów przedsiębiorców zyskała przełożenie na przepisy kolejnych tarcz, dając firmom pomoc i nadzieję.

- Ta pomoc jest już wystarczająca, ostateczna?
- Na pewno nie. Weźmy wspomniane subwencje z PFR: wsparcie w wysokości 3,5 mln złotych dostały tu zarówno przedsiębiorcy zatrudniający kilkadziesiąt osób, jak i… kantory wymiany walut, mające dwóch pracowników. Doszło do tego, bo w tarczach przyjęto kryterium przychodowe: miałeś takie, a nie inne obroty, które z powodu pandemii spadły o taki procent, to należy ci się tyle i tyle.

- To nie jest dobre?
- Nie. Przecież można mieć ogromne przychody, a mały zysk i odwrotnie: relatywnie nieduże przychody, a duży zysk. Więc, nie tylko moim zdaniem, kryterium przychodowe winno być powiązane z dochodowym. Tym bardziej, że tak naprawdę od dochodów przedsiębiorcy zależy to, czy firma utrzyma się na rynku, zachowa zdolność rozwoju oraz płacenia publicznych danin, podatków, składek na ZUS.

- Wielu ekspertów uważa, że konstruując tarcze rząd przyjął perspektywę urzędników, a nie przedsiębiorców. Choć wszystko zależy od kondycji firm. Także to, czy urzędnicy będą mieli pracę.
- Ja się z tą oceną w stu procentach zgadzam. Choć urzędnicza perspektywa została nieco skorygowana pod wpływem perswazji przedsiębiorców i organizacji takich, jak KIDP, to sam pomysł na wsparcie nie uległ zmianie. A on winien być, w mej opinii, inny. To przedsiębiorca najlepiej wie, czego i ile mu potrzeba. W takim kryzysie przedsiębiorcy najbardziej potrzebują dostępu do pieniędzy. Rząd pierwotnie założył, że te pieniądze udostępnią banki, a to mrzonka. Nawet banki kontrolowane przez państwo to są przecież biznesy, w których nie wolno mnożyć ryzyk. One muszą dbać o wynik finansowy. Co zrobiły w pandemii? Zamknęły się na przedsiębiorstwa z branż najsilniej dotkniętych kryzysem.

- Jeśli nie banki, to kto lub co?
- Pozostają, oczywiście, środki publiczne. Z tym, że udostępniane wszystkim przedsiębiorcom na zasadzie korzystnej, rozłożonej np. na pięć czy więcej lat pożyczki. Niech przedsiębiorca sam oceni, ile potrzebuje, ile jest w stanie spłacić, w jakim czasie… Obecne zasady sprawiają, że część pomocy trafia do tych, którzy wprawdzie spełniają kryteria, ale tak naprawdę mogliby się obyć bez takiego zastrzyku. Równocześnie wsparcia odmawia się wielu potrzebującym.

- No i wciąż mamy w przepisach sporo kwiatków.
- Mnóstwo. Np. co oznacza, że z subwencji „przedsiębiorca może finansować wyłącznie niezbędne środki trwałe”? Przecież on nie będzie finansował zbędnych. Ale jest taki zapis. I co, urzędnik teraz zdecyduje, czy dany zakup był niezbędny? Przepisy są nieostre, czasem dziwne, a w efekcie groźne dla przedsiębiorców. Jako doradcy uprzedzamy o tym klientów. Radzimy, by do środków z subwencji założyli oddzielny rachunek w banku. Po to, by uniknąć nawarstwienia niejasności, a w konsekwencji – zakwestionowania udzielonego wsparcia przez urzędników.

- Rząd zapowiada kontrole pomocy, wielu przedsiębiorców obawia się, że to może mieć związek z pustkami w kasie państwa.
- Pracuję w tym zawodzie przeszło ćwierć wieku i znam podejście urzędników, więc wcale bym się nie zdziwił. Ale w sytuacji, gdy wiele firm, potwornie pokiereszowanych przez kryzys, próbuje wyjść z pandemii, dokręcanie im śruby przez fiskusa, będzie – dosłownie – zabójcze dla całej gospodarki. Nie wolno tego robić. Najpoważniejsi ekonomiści mówią jasno, że nawet jeśli w ciągu najbliższego roku uda nam się opanować koronawirusa, to skutki gospodarcze potrwają jeszcze parę lat. Oczekiwanie, że przedsiębiorcy rozliczą się z publicznej pomocy w rok jest niebezpieczną utopią.

- Ten kryzys wszystkich zaskoczył, ale najbardziej tych, którzy nie korzystają na co dzień ze wsparcia doradców podatkowych.
- Owszem: w dramatycznych okolicznościach nie mieli najmniejszych szans opanować całej masy skomplikowanych przepisów, a więc nie wiedzieli także, jak skorzystać z zapisów tarczy.

- Poprosiłem was, doradców podatkowych, o darmowe wsparcie dla takich firm. I pomogliście. Dziękuję!
- Zrobiliśmy to w poczuciu solidarności, ale też odpowiedzialności za stan gospodarki. To nas kosztowało i kosztuje mnóstwo wysiłku, czasu. Koleżanki i koledzy przyznają, że niejednokrotnie padają ze zmęczenia. Wszakże robią od miesięcy za 24-godzinną infolinię ds. tarczy antykryzysowej… Pro bono.

- Zastąpiliście w tej roli instytucje publiczne, rząd…
- W sporej mierze tak. Teraz na miejscu rządu chciałbym się dowiedzieć, jaka jest aktualna sytuacja na rynku, czego potrzebują firmy. My, doradcy, taką wiedzą dysponujemy. Chętnie się nią podzielimy. Także tym, jak się przygotować na kolejne sytuacje kryzysowe. Bo one zapewne będą się powtarzać.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska