Jeszcze w środę Glinik Gorlice był wiceliderem czwartej ligi. Wszystko jednak zmieniło się po południu, gdy biało-niebiescy podejmowali u siebie drużynę GKS Drwinia.
Po zdobyciu cennych punktów w trzech pierwszych meczach przyszedł czas na niespodziewany kryzys i spadek formy, a jego efektem było przegranie dwóch spotkań z rzędu i strata sześciu punktów.
W środowe popołudnie naprzeciwko siebie stanęły dwie niepokonane dotychczas drużyny. Liczyliśmy na kolejną wygraną Glinika Gorlice.
- Od początku inicjatywa była po stronie naszej drużyny. Już w 10 minucie mogliśmy zdobyć bramkę. Tomasz Rząca wygrał pojedynek z wychodzącym bramkarzem, ale strzał w kierunku bramki wybił obrońca Drwini. Piłka trafiła do Jakuba Dziedzica, jednak została zablokowana przez piłkarzy gości - komentuje Waldemar Ziółkowski, prezes gorlickiej drużyny.
W 16 minucie kibice obejrzeli pierwszą bramkę zdobytą przez Tomasza Cygana z GKS Drwinia, który wszedł pomiędzy stoperów Glinika, ograł ich i pokonał naszego bramkarza Przemysława Harwata.
W niedługim czasie zespół z Drwini po raz drugi pokonał Harwata. Strzelcem tego gola został w 28 minucie Marcin Motak.
- Jeszcze przed przerwą udało nam się strzelić bramkę kontaktową. W 40 minucie Jakub Dziedzic celnym trafieniem napędził naszą drużynę. Po przerwie, po dokonanych zmianach, wzrosła nasza przewaga, niestety zabrakło skuteczności - dodaje prezes klubu. Pomimo że podopieczni Roberta Cionka stworzyli sobie więcej sytuacji bramkowych, trzy punkty pojechały do Drwini.
- Stało się tak za sprawą błędów w bloku defensywnym, które zostały wykorzystane przez przeciwnika. Widać było brak Marcina Szarego, który dotychczas był pewnym punktem bloku obronnego. Glinikowi zabrakło tym razem skutecznego wykończenia akcji dających możliwość uzyskania goli - podsumował ten mecz kierownik drużyny Glinika Andrzej Cetnarowski.
W sobotę biało-niebiescy rozgrywali już piąty mecz w rundzie jesiennej. W Muszynie spotkali się z niżej notowanym Popradem. Piłkarze z Muszyny mieli już na koncie dwie wysokie porażki, jedno skromne zwycięstwo i jeden remis. Liczyliśmy więc, że nasza drużyna przywiezie z Muszyny cenne trzy punkty.
Stało się zupełnie inaczej. W Muszynie polegliśmy. Pierwszą bramkę straciliśmy już w 35 minucie za sprawą Arkadiusza Podgórniego. Drugą zdobył w drugiej połowie, dokładnie w 65 minucie Sylwester Tokarz, który jednocześnie ustalił wynik spotkania.
Glinik w Muszynie zagrał w składzie: Bartłomiej Janik, Ignacy Gomulak, Dawid Drąg, Marcin Szary, Wojciech Laskoś, Wojciech Chorobik, Piotr Stępkowicz, Dominik Retel, Tomasz Rząca, Mateusz Jabłczyk, Szymon Sarnecki oraz Jakub Dziedzic.
Po dwóch z rzędu porażkach sytuacja Glinika zrobiła się nieciekawa. W środku tabeli jest ciasno, a mecze z najbardziej wymagającymi rywalami dopiero przed nami. W następnej kolejce GKS podejmie u siebie beniaminka czwartej ligi Orkana Szczyrzyc. Spotkanie to odbędzie się w sobotę 10 września o godz. 11. Liczymy, że tym razem będą trzy punkty.