Protestujący, głównie pracownicy Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Filharmonii Krakowskiej, zajęli balkon w sali obrad. Wywiesili transparenty i plakaty z hasłami typu: „Pracujemy 7 dni w tygodniu, na 2 zmiany, za 9 zł za godzinę – bibliotekarze z Rajskiej”, „Kulturalny wybór: buty dla dziecka czy wyjście do teatru”, „Myślisz, że mogę założyć rodzinę? Zarabiam 1700 zł miesięcznie”, „Kultura wzbogaca, my dziadujemy”. Radnym rozdano ulotki informujące o żądaniu podwyżki 500 zł od stycznia tego roku.
- Małopolska kultura opiera się na dwóch filarach – obiektach i ludziach. Myśli się o murach, nie myśli się o ludziach – mówił do radnych Andrzej Rybicki, przewodniczący krajowej sekcji muzeów NSZZ „Solidarność”. Przekonywał, że wielu pracowników instytucji kultury podległych marszałkowi zarabia 2,2 tys. zł, a nie – jak podaje Urząd Marszałkowski – średnio 3,5 tys. zł. Do tej średniej wliczono pensje dyrektorów, księgowych i prawników, my zarabiamy dużo mniej – stwierdził.
Filip Szatanik, rzecznik marszałka, przekonywał dziennikarzy, że protest ma charakter polityczny. - Występujący w imieniu pracowników nie jest nawet zatrudniony w żadnej naszej instytucji. Andrzej Rybicki jest pracownikiem Muzeum Historii Fotografii, podległego prezydentowi Krakowa, ale jak tłumaczył, występuje tu jako przedstawiciel związku zawodowego reprezentującego ludzi kultury.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Poważny program - odc. 23: Doskonały pomysł krakowskiego urzędnika
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto