Maria Motyka z Boguszy w gminie Kamionka Wielka do dziś trzęsie się, kiedy opowiada o zdarzeniu, kiedy omal z synem nie stali się ofiarami wypadku. Szli poboczem, gdy naprzeciwko środkiem drogi jechał autobus. Nie zauważył innego samochodu i w ostatniej chwili, chcąc uniknąć zderzenia, zjechał na bok. - Wprost na nas. Szarpnęłam dziecko i odskoczyliśmy, unikając uderzenia. Wpadliśmy do rowu - opowiada pani Maria.
Nie chce myśleć, co by się stało, gdyby syn szedł tego dnia sam do szkoły. Rodzice uczniów z Boguszy, ale i Królowej Górnej oraz Królowej Polskiej w trosce o bezpieczeństwo swoich dzieci, odprowadzają swe pociechy do podstawówek. Przy drodze nie ma bowiem chodnika.
- Od przeszło trzydziestu lat mieszkańcy nie mogą doprosić się o jego budowę. Czy naprawdę ktoś musi okupić to ogromnym cierpieniem, żeby zauważono problem? - pyta Tomasz Świgut, tata zerówkowicza i trzecioklasisty z SP w Boguszy.
Zaniepokojeni są również kierowcy. Natężenie ruchu na drodze z Nowego Sącza w stronę Florynkij z roku na rok jest coraz większe.
- Nieraz kierowcy zatrzymują się przed szkołą i przychodzą do mnie na skargę. Mówią, że dzieci idą ulicą. Pytam wówczas: jak mają inaczej, skoro nie ma chodnika, a pobocze jest zbyt wąskie? A zimą, gdy spadnie śnieg, nie ma go wcale - rozkłada ręce Stanisław Poręba, dyrektor Zespołu Szkół Podstawowo-Gimnazjalnych w Królowej Górnej. Przypomina wypadek, jaki wydarzył się 1 września ub. r. Kolumna dzieci szła poboczem na mszę rozpoczynającą rok szkolny, gdy tuż przed nimi zderzyły się dwa samochody. - Jedna z nauczycielek w ostatniej chwili pchnęła ucznia, ratując go przed potrąceniem - opowiada Poręba. Dla niego absurdem jest, że na ruchliwej drodze nie ma nawet przejść dla pieszych. - Nie można bezpiecznie przejść na drugą stronę ulicy, bo zgodnie z przepisami pasy można namalować wówczas, gdy przy drodze jest... chodnik - wyjaśnia.
Kazimierz Siedlarz, wójt Kamionki Wielkiej podkreśla, że to nie jest droga gminna, a powiatowa i obowiązki jej modernizacji oraz budowy chodnika ciążą na starostwie. - Mimo to przygotowaliśmy za własne pieniądze dokumentację budowy chodników przy drogach powiatowych. Zabezpieczamy też 200-300 tys. zł rocznie na te inwestycje - mówi wójt. Dodaje, że problem w tym, iż zaplanowany chodnik na pewnych odcinkach wychodzi poza pas drogowy. W takiej sytuacji zarządca musi wydzielić grunty. - To wiąże się z kosztami, wypłatą odszkodowań. Nas na to już nie stać. To zadanie powiatu - mówi wójt.
Adam Czerwiński, dyrektor Powiatowego Zarządu Dróg w Nowym Sączu, również zasłania się brakiem funduszy. - To nie jest jedyna potrzeba. Mamy ograniczony budżet, a kilometr chodnika to koszt miliona złotych - wylicza. Mimo to jest przekonany, że wspólnie z gminą uda się w najbliższych dniach wypracować projekt, który pozwoli na rozpoczęcie budowy chodnika aż do Boguszy.