Zobacz także: Tarnowiec: dzieci uratowały sarenki (ZDJĘCIA)
Do potrącenia sarny doszło w nocy z wtorku na środę na drodze powiatowej do Zawady, jakieś 300 metrów od skrzyżowania w Tarnowcu (pow. tarnowski). Sprawca odjechał, nie wiadomo, kim jest. Po interwencji mieszkańców martwe zwierzę zabrano z drogi nazajutrz rano. Na tym jednak sprawa się nie skończyła.
W czwartek po południu dzieci wracały z procesji Bożego Ciała.
- Usłyszały tajemnicze piski przy drodze i zaalarmowały rodziców - opowiada Krzysztof Wolak, który mieszka niedaleko tego miejsca.
Szybko okazało się, że są to odgłosy małej sarenki.
- Gdy pochyliłem się, aby sprawdzić, czy nic jej nie jest, przybiegła druga - mówi Grzegorz Pamuła, kolejny z sąsiadów.
Zwierzęta były wycieńczone. Ludzie błyskawicznie skojarzyli ich obecność w tym miejscu z wtorkowym wypadkiem i martwą sarną.
- Były wystraszone i głodne. Po śmierci matki przez dwa dni nic jadły. Czekały na nią, kiedy wróci - dodaje Grzegorz Pamuła.
Sąsiedzi się skrzyknęli. - Ktoś przyniósł mleko, inny załatwił butelkę po dziecku, jeszcze ktoś postarał się o smoczek - taki jak dla niemowlaków. Zaczęliśmy je karmić - relacjonuje Krzysztof Wolak.
Sarenki początkowo się broniły, ale wraz z kolejnymi próbami podstawienia im butelki, zaczęły pić coraz śmielej i wychodziło im to coraz lepiej. U swoich wybawców spędziły noc. Wczoraj Grzegorz Pamuła zabrał sarenki do Domu Pomocy Społecznej w pobliskim Nowodworzu, gdzie pracuje na co dzień.
- Do niedawna hodowaliśmy tutaj kozy. Zostały po nich jeszcze specjalne pomieszczenia i siano. Myślę, że będzie im tutaj dobrze - mówi Marta Jamrozik, dyrektorka DPS, przyznając, że maluchy od razu podbiły serca mieszkańców i pracowników placówki. - Każdy by się wzruszył, widząc te maleństwa. Niby dzikie, a garną się do ludzi jak do matki - opowiada.
Dyrektorka cieszy się z nieoczekiwanych gości. - Mamy pod opieką 111 pensjonariuszy. Dwie sarenki więcej nie robi żadnej różnicy -mówi z uśmiechem, dodając, że jak zwierzęta trochę podrosną, zostanie podjęta próba wypuszczenia ich z powrotem na wolność. - Wokół ośrodka biega mnóstwo saren. Może któraś je przygarnie jak swoje - mówi.
W opinii Czesława Maliga, prezesa tarnowskiego koła łowieckiego Dzik, takie rozwiązanie byłoby najlepsze i - co ważne - ma spore szanse powodzenia. - Sarny nie odtrącają młodych tylko z tego powodu, że były wśród ludzi. Warto spróbować - twierdzi.
Jego zdaniem, postawa mieszkańców Tarnowca jest godna pochwały. - Z jednej strony prawo zabrania hodowania zwierząt dzikich w domu, z drugiej jednak - gdyby ci ludzie nie zareagowali tak szybko, sarenki najpewniej nie przeżyłyby nocy - mówi.
W tej sytuacji mieszkańcy rzeczywiście nie mogli postąpić inaczej, jak tylko zabrać sarny do siebie. W Tarnowie i okolicy nie ma schroniska dla dzikich zwierząt. Na dodatek sarenki znaleziono w świąteczny czwartek, kiedy jakiekolwiek próby dodzwonienia się do instytucji zajmujących się tego typu sytuacjami z góry skazane były na niepowodzenie.
- Nie ma wyjścia. Będziemy je systematycznie odwiedzać, bo dzieci ogromnie przejęły się ich losem. Już nie mogą się doczekać, kiedy znowu je zobaczą - przyznaje Krzysztof Wolak.
Sprawdź aktualny rozkład jazdy PKP Kraków
Chcesz iść za darmo do Parku Wodnego w Krakowie? **Rozdajemy bilety**
Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail**Zapisz się do newslettera!**