Coś Cię zdenerwowało? Uważasz, że powinniśmy interweniować? Daj nam znać! Czekamy na informacje, zdjęcia i nagrania wideo! Przyślij je na adres [email protected]. Do Twojej dyspozycji są też nasze profile na Facebooku: Mój Reporter Kraków | Gazeta Krakowska
Rodzice: choroby dałoby się uniknąć, gdyby nie "średniowieczne warunki higieniczne" panujące w Prokocimiu. Ze szczegółami opisują nam sytuację na oddziale VII.
- Do tej samej sali przydzielone są dzieci z różnymi chorobami. Nie oddziela się w żaden sposób maluchów z rotawirusem od tych z innymi wirusami - wspomina Monika, mama 2,5-rocznej Ani. Dodaje, że dzieci jedzą wspólnie posiłki, bawią się, a kiedy któreś zaraża się wirusem, zostaje w swoim łóżeczku. Nie przenosi się go do osobnej sali.
- Lekarz, zapytany czy nie powinno się separować pacjentów, powiedział, że "zarażenie jest wliczone w cenę" - dorzuca Paweł, ojciec dziecka. Dodaje, że personel bywał często niemiły. Pielęgniarki niechętnie pomagały, a wręcz zlecały rodzicom np. podłączenie dziecka do inhalatora czy pulsometru.
Rodzice zwracają też uwagę na kwestię szpitalnych zabawek. - Wszystkie dzieci korzystają z tej samej sali zabaw, z zabawkami i książkami. W pomieszczeniu tym nie ma lampy ultrafioletowej do sterylizacji - mówi mama Ani. Przyznaje, że w sali jest płyn do dezynfekcji, ale nikt go nie używa, a personel nie upomina rodziców, by to robili.
Problemem jest też brak toalet dla rodziców. Wszyscy muszą korzystać z ogólnodostępnej, kilka pięter niżej. Sęk w tym, że rodzice mają obowiązek nosić kapcie, na których przynoszą z toalety wszelkie bakterie i wirusy. W toalecie zazwyczaj brakuje mydła.
Jak tłumaczy Magdalena Oberc, rzeczniczka szpitala, w miarę możliwości na salach umieszcza się dzieci z podobnymi chorobami, ale ze względu na rotację nie zawsze jest to możliwe. A przy infekcjach tak powszechnych jak rotawirus nie stosuje się separatek.
- Zabawek nie sterylizuje się, są myte regularnie - tłumaczy.
Sprawdziliśmy, jak wygląda to w innych szpitalach dziecięcych. W szpitalu św. Ludwika w Krakowie, jak i w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie zabawki są sterylizowane. Obie lecznice stosują też izolację dzieci z chorobami zakaźnymi, w tym rotawirusami.
Magdalena Oberc podkreśla, że szpital zbudowano w 1965 roku, kiedy rodzice nie mogli zostawać na noc ze swoimi dziećmi. Stąd brak toalet dla dorosłych. Mają one powstać do 2016. - Tu nie o budynek chodzi, ale o ludzkie podejście - mówi ojciec Ani.
Na życzenie rodziców imiona bohaterów zmieniono.
Rozmowa. Separacja to podstawa
Na nasze pytania odpowiada Elżbieta Sykut, lekarz oddziału epidemiologii Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej
Czy istnieją zasady dotyczące separacji w szpitalach osób z chorobami zakaźnymi?
Nie. Reguły postępowania każdy szpital ustala indywidualnie. Ale powinien się przy tym trzymać podstawowych zasad.
Jakich?
Osoba z chorobą zakaźną powinna być izolowana. Powinna mieć osobny pokój albo przebywać w pokoju z osobami z tym samym schorzeniem. Powinna mieć także osobną toaletę.
Te zasady powinny obowiązywać nawet w przypadku chorób stosunkowo niegroźnych, na przykład rotawirusów?
Oczywiście. Rotawirusy są bardzo zaraźliwe, i to nie tylko przy bezpośrednim zetknięciu się z chorym, wymiotami, kałem. Wirus roznosi się także kropelkowo - w postaci aerozolu, który unosi się przy wymiotach lub spuszczaniu wody w toalecie. Dlatego separacja chorego to podstawa uniknięcia zakażenia.
Wirus może się przenosić na zabawkach?
Jak najbardziej.
Co dzieje się z dzieckiem, które ma zapalenia płuc, a na dodatek "łapie" chorobę zakaźną?
To dodatkowe obciążenie dla organizmu. Kolejna choroba jest zawsze bardzo niekorzystna - może na przykład zaostrzyć to "podstawowe" schorzenie.
Zarażenia chorobami zakaźnymi w szpitalach da się uniknąć?
Nie da się go wykluczyć w stu procentach, ale da się je znacznie ograniczyć.
Nasz komentarz. Pochylić się nad pacjentem
Jako dziennikarka wiele razy opisywałam dokonania lekarzy z Prokocimia. Miałam w głowie obraz tego szpitala, jako miejsca, gdzie niemal dzieją się cuda. Historia małej Ani i moje własne doświadczenia z pobytu z córką w Prokocimiu to brutalne zderzenie z rzeczywistością. Nie przeczę, że tamtejsi specjaliści dokonują rzeczy wielkich. Najwyraźniej w dążeniu do "wielkości" czasami na drodze stają im dzieci z takimi banalnymi chorobami jak zapalenie płuc. Stąd ten chłód, brak empatii i dobrego słowa.
Magdalena Stokłosa
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+