Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki pani Helenie Żydówka Tonka ocaliła życie. Ich przyjaźń była wielka

Halina Gajda
Poznały się na imieninach u wspólnej koleżanki. Gdy wybuchła wojna, miały zaledwie po 17 lat. Tonka, z getta, a potem przejściowego obozu wysyłała do przyjaciółki listy pełne serdeczności

Helena Stabach, potem Samsonowicz miała 17 lat, gdy wybuchła wojna. Przez cały czas historycznej zawieruchy przyjaźniła się z Tonią, Żydówką, która razem z mamą i dwoma braćmi mieszkała niedaleko rynku. Gdy Niemcy zapędzili wszystkich Żydów do gorlickiego getta, Helena nie zapomniała o przyjaciółce. Pomagała, jak tylko mogła. Do tej pory nikt poza najbliższą rodziną, nie znał ich historii.

Przyjaciółka na całe życie

Mieczysław Samsonowicz, syn pani Heleny, przekłada karty starego rodzinnego albumu. Na kilku czarno-białych zdjęciach stoją dwie młode dziewczyny. W tle mają kamienicę Kornówkę. Obie uśmiechnięte, ewidentnie pozują fotografowi.
- Mama opowiadała mi, że Tonkę - bo tak zwracali się do Żydówki znajomi - poznała na imieninach u jakiejś koleżanki - opowiada. - Mieszkały niedaleko od siebie - Tonka przy dzisiejszej 3 Maja, a mama przy Stróżowskiej - dodaje.

Dziewczyny spędzały ze sobą wiele godzin dziennie, gdy spacerowały, nie raz były zaczepiane przez Niemców patrolujących ulice, legitymowane, ale mimo wojennej atmosfery, przez większość czasu, nikt nie wystawiał ich przyjaźni na próbę.
- Ponoć gestapowcy, zanim wylegitymowali mamę, pytali, dlaczego nie nosi na ramieniu opaski z gwiazdą Dawida, do czego byli zobowiązani wszyscy Żydzi - opowiada rodzinną historię.
Gdy w Gorlicach powstało getto, Tonka i jej mama musiały przenieść się do jednego z domów przy Dworzysku. Helenka doskonale zdawała sobie sprawę, że do niczego dobrego to nie doprowadzi. Tym bardziej że ojciec Tonki na długo przed wojną wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Reszta rodziny miała do niego dołączyć, ale na przeszkodzie stanął im wybuch wojny.
- Z opowieści mamy wiem, że Tonka miała dwóch braci - dodaje. - Ci, przy pierwszej okazji, wyjechali do Rosji i tam przetrwali wojnę. Tonka została w Gorlicach tylko z mamą - dodaje.
Widać młoda dziewczyna uznała, że w tej sytuacji, dwie kobiety, na dodatek Żydówki, bez pomocy nie poradzą sobie.
- Mama opowiadała, że miała „zaufanego”, przez którego donosiła do getta jedzenie, ubrania i potrzebne leki - opowiada dalej pan Mieczysław.

Podarunek na wagę życia

Gdy Niemcy zaczęli likwidację getta, Tonka i jej mama trafiły do przejściowych baraków w miejscu dzisiejszego Forestu. Żydówka szukała wszelkich sposobów, by się ratować. W jednym z grypsów do pani Heleny dziękuje jej za „to coś”, dzięki czemu być może uda się jej przeżyć.

Młoda Żydówka pisze tak: Heluś, jesteś najsłodszą dziewczynką pod słońcem naprawdę, że tak się „tym” ucieszyłam, że o mały włos nie wycałowała tego pana. (zaufanego, który przenosił listy - przyp. red). Zdaje mi się, że teraz jestem pół cała szczęśliwa. Może to mi przyniesie szczęście i uchroni przed śmiercią.
- W całym liście ani razu nie pada żaden szczegół, o co dokładnie chodzi - mówi gorliczanin. - Rodzina Tonki nie była ortodoksyjna. Nie wiem, czy z przekonania, czy zwykłego rachunku życia, prowadziła dom, jak większość mieszkańców miasta. Mama opowiadała, że na Boże Narodzenie zawsze stała u nich choinka, jedli też wieprzowinę - dodaje.
Jeden z ostatnich został wysłany ze wspomnianego obozu przy Bieckiej. -Jak często wracam pamięcią do naszych swawolnych dni, które beztrosko spędzałyśmy, całym sercem pragnę cię zobaczyć, moją przyjaźń, świętą dla ciebie, pielęgnuję nadal - czyta pan Mieczysław. - Boże, jak strasznie tragiczna zmiana zaszła w moim życiu. Jestem po prostu staruszką, czekającą jak skazaniec na swój wyrok - kolczastym drutem ogrodzona, jak trędowata, bo nie wolno ludziom dochodzić do nas. Helenko droga, jeden tylko Pan Bóg wie, jak bardzo pragnę żyć. Moja tęsknota za wolnością jest fizycznie bolesna - kończy.

Z kolejnych wiadomości wynika, że Tonka i jej mama zostały wywiezione z Gorlic. Żydówka w ostatnim liście do przyjaciółki pisze o tym wprost: za kilka minut wyjeżdżamy do Muszyny. Heluś, nawet nie wyobrażasz sobie, w jakim nastroju jestem. Żegnaj, być może raz na zawsze, taki jest już nasz żywot... - Potem kontakt urwał się - mówi pan Mieczysław.

Cud ocalenia

Tonka i jej mama trafiły do obozu w Auschwitz. Jakimś cudem przeżyły i mama młodej Żydówki wróciła do Gorlic. Z jakichś powodów, rozłączyła się z córką, która jak się potem okazało, czekała na nią w konsulacie w Monachium. Gorliczanka dowiedziała się jedynie, że bracia Tonki przeżyli wojnę w Rosji, a one same chcą wyjechać do Stanów Zjednoczonych, gdzie czeka na nich ojciec i mąż.

Tonka, już jako mężatka przyjechała do Gorlic w latach siedemdziesiątych. - Robiliśmy coś w ogrodzie, gdy do siatki podeszła elegancka kobieta. Popatrzyła na mamę i powiedziała do niej: Heluś, poznajesz mnie - dodaje. Oczywiście, obie padły sobie w ramiona. Radość na twarzach trudno było ukryć. - Pamiętam scenę, która dopiero po latach dała mi do myślenia - mówi. - Tonka, która weszła do naszego domu, od razu zauważyła wiszący na ścianie krzyż. Zdjęła go, mocno przytuliła do piersi i powiedziała: dzięki tobie żyję. Nie wypuszczała go z rąk do końca spotkania - opisuje.

Po latach przyszła mu do głowy refleksja, że być może tym czymś, za co Tonka dziękowała mamie w liście z getta, był różaniec i książeczka do nabożeństwa. Okazało się, że Tonka wyszła za mąż za Otto Stran-skiego, producenta urządzeń klimatyzacyjnych. Potem, jeszcze dwu, może trzykrotnie przyjeżdżali do Polski, między innymi na targi poznańskie.
Wspomnienia Toni z czasów getta i pobytu w obozie w Auschitz znalazły się w Muzeum Holokaustu w Stanach Zjednoczonych. Z krótkiej notki zamieszczonej na stronie wspomnianego, wiadomo, że w obozie wraz z nią i jej mamą była ciotka, która zmarła niestety na tyfus. Podczas wizyty w Gorlicach, Tonka zabrała od pani Heleny wszystkie swoje listy. Tłumaczyła, że chce mieć ich kopie. Pani Helena, tknięta jakimś przeczuciem, przepisała część z nich. Mieczysław Samsonowicz przekazał kopie do Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
Kontakt z Tonką urwał się w 1992 roku. Udało nam się ustalić, że kobieta ma dwóch synów, dzisiaj już sześćdziesięciolatków, sześć lat temu, zmarł jej mąż Otto. Wiele wskazuje na to, że Toni Stransky żyje.

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 19. "Szpery"

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska