Pani Hanna urodziła się w 1932 roku w Warszawie. Skąd więc Gorlice w jej życiorysie? Rodzinnie - jej tato, Piotr Jurczak, ofiara zbrodni katyńskiej - kupił w Gorlicach dom. Niedaleko, bo w Szymbarku mieszkał jego brat. Jurczakowie często do niego jeździli.
- Byłam dość dziwnym dzieckiem, przynajmniej w oczach niektórych dorosłych. Zamiast zabawek wolałam zwierzęta – opowiadała nam kilka lat temu. - W wielkiej balii hodowałam traszki, na dodatek kazałam je całować koleżankom, za co dostałam burę od mamy – wspominała jeszcze.
Kromer, szkoła felczerska, zoo
W 1952 roku zdała maturę w gorlickim Kromerze. Wówczas wśród dziewczyn studia nie były modne. Za nią na dodatek ciągnęła się historia ojca. Choć zdała egzamin na studia, dostała zaświadczenie, że nie została przyjęta z braku miejsc. Poszła więc do szkoły felczerskiej. Pewnego dnia zdesperowana rzuciła wszystko, pojechała do Olsztyna, a tam znalazła pracę. Zaczęła studia na wymarzonej zootechnice, na Akademii Rolniczej.
Potem, już we Wrocławiu wraz z mężem Antonim Gucwińskim, zajmowała się setkami zwierząt. Słynny był lampart Dzikus, który jadł jej z ręki, małpy, które otwierały drzwi gościom. Zwierzęta, z którymi mieszkali, sami wychowali, były po prostu domownikami. Często zachowywały się głośno, ale im to nie przeszkadzało, a do sąsiadów było daleko.
Miłość, która nigdy nie wygasła
Całe życie spędziła ze zwierzętami, zwierzęta były całym jej życiem. I to od najmłodszych lat. Podczas jednej z rozmów z nami, wspominała nam, gdy jako mała dziewczynka, podczas wojny próbowała ratować poranionego konia, którego Niemcy zostawili w ogrodzie jej domu. Postanowiła ruszyć mu na ratunek.
- Mimo przykazań mamy, wyszłam z piwnicy, w której się chroniłyśmy. Zdziwiona, dlaczego żołnierze biegają po podwórku z głowami przy ziemi, próbowałam zwierzę wprowadzić po schodach do podziemnej kryjówki. Na to wszystko wróciła mama. Była przerażona, gdy zobaczyła moje poczynania. Przegoniła zwierzę. Kilka sekund później, w miejsce, gdzie stałyśmy, trafiła bomba - opowiadała nam.
Wspomnienia z Gorlic na kartach książki
W 2021 roku nakładem wydawnictwa Znak ukazała się książka „Gucwińscy”. Znajdziemy tam wiele nieznanych wątków z jej życia. Choćby ten o przymusowym ślubie, by rodzina nie straciła willi, w której miasto chciało otworzyć przedszkole. Od mamy dostała rozpaczliwy list, by ratowała dom. Jedynym sposobem było małżeństwo – wtedy mama pani Hanny mogła zameldować dodatkową rodzinę.
- Nowe bloki i drogi zabrały wielki ogród, park z alejami wysadzanymi tujami i świerkami. A był jeszcze basen kąpielowy, aleja tujowa, sosnowa i świerkowa, stajnia, wozownia i sala balowa z antycznymi rzeźbami. Willi Jurczaków nie dało się nie zauważyć w mieście - czytamy w książce.
Państwo Gucwińscy przyjeżdżali do Gorlic, byli gośćmi Uniwersytetu Złotego Wieku w Gorlicach z wykładem „Pół wieku wśród zwierząt”. Można ich też było spotkać, gdy spacerowali po mieście.

Śpimy krócej i coraz gorzej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?