- Lekarze mówią, żebym się przygotowywała na każdy scenariusz. Bo może się okazać, że dla mnie liczy się każdy dzień i nie będzie czasu na szukanie pieniędzy. Chcę być dobrze przygotowana na kolejną turę walki z rakiem - dodaje 31-latka.
Jej życie legło w gruzach w kilka minut. Nigdy nie chorowała. Aż pewnego lata 2004 r., gdy wróciła z wakacji. Zaczęła cierpieć na bóle głowy, mdlała. Nie wierzyła własnym uszom. Diagnoza: rzadki nowotwór kości. W 2004 r. Ani wycięto z głowy dwa guzy. Nastąpiła poprawa i wydawało się, że wszystko będzie w porządku.
- Pracowałam, wyszłam za mąż, urodziłam synka Patryka. Byłam szczęśliwa, pełna energii. Otworzyłam swój salon fryzjerski, nazwałam go Marilyn Monroe - opowiada Anna.
Koszmar powrócił w 2010 r. - doszło do przerzutów. Guzy znajdowały się w przysadce mózgowej, na płucach, na kości łonowej i na odcinku piersiowym kręgosłupa, gdzie doszło do złamania kręgu. Operacja w tym momencie jest niemożliwa. Lekarze nie wykluczają przeszczepu szpiku kostnego w przyszłości. Ale na razie Annę trzeba wyleczyć z raka. Kobieta musiała przerwać pracę i przeszła na rentę.
Jest ciężko. Po chemioterapii czuje się bardzo słabo. Kiedyś Patryk, gdy zobaczył znowu leżącą mamę, zdenerwował się. - Ty mnie nie kochasz, tylko śpisz i nie bawisz się ze mną - zaczął płakać. Anna nie chciała kłamać. Wzięła go w ramiona i powiedziała całą prawdę.
- Teraz syn wszystko wie o mojej chorobie. Martwi się, gdy jestem w szpitalu - nie kryje łez kobieta. 6-letni Patryk ma na mamę swoje sposoby. Dopóki nie wystąpiły przerzuty, Patryk zawsze widział ją umalowaną, pięknie uczesaną, zadbaną. - Mamo, nawet w chorobie musisz być piękna - mówi chłopiec do matki w najgorszych momentach. Wtedy Anna, choć nie ma siły, idzie do łazienki i myje włosy. - Muszę żyć, a czyste włosy wbrew pozorom są bardzo istotne - śmieje się Ania.
Jest już po dwóch rodzajach chemii. Niestety, nie ma poprawy. Obecnie rozpoczęła trzeci rodzaj chemioterapii, który ma potrwać rok. Jeśli nie będzie poprawy, będzie zdana na leki z zagranicy, których nie refunduje Narodowy Fundusz Zdrowia. - Terapia takimi lekami to ogromne koszty, które przekraczają możliwości mojej rodziny. Chciałabym jednak móc skorzystać z tej szansy - mówi Anna Bukowska. Dostaje 800 zł renty. Jej mąż zarabia 2,5 tys. zł. Rodziny nie stać na zakup drogich lekarstw.
- Jeśli wyzdrowieję, pieniądze wpłacone na moje leczenie zostaną w fundacji i będą przekazane innej chorej osobie. Proszę ludzi, by pomogli mi się przygotować do kolejnej walki z rakiem, by później nie zabrakło czasu - podkreśla Anna.
Możesz pomóc Annie
Pieniądze można przekazać na specjalnie utworzone konto Fundacji Onkologicznej Osób Młodych Alivia - 24 2490 0005 0000 4600 5154 7831 - koniecznie z dopiskiem "DAROWIZNA NA PROGRAM SKARBONKI - ANNA BUKOWSKA".
Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!