Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziennikarka radia RDN Nowy Sącz gra siebie w filmie o ojcu Gurgaczu

Katarzyna Gajdosz-Krzak
Katarzyna Gajdosz-Krzak
Krystyna Pasek (z prawej) w filmie „Gurgacz”,  gra siebie, czyli dziennikarkę radia RDN Nowy Sącz
Krystyna Pasek (z prawej) w filmie „Gurgacz”, gra siebie, czyli dziennikarkę radia RDN Nowy Sącz Julia Popławska Walusiak
Krystyna Pasek poszukuje świadków, którzy pomagają jej poznać kapelana żołnierzy wyklętych. Odkrywanie historii Żandarmerii zaprowadziło ją na plan filmowy. Zagrała w produkcji „Gurgacz”

Co robi dziennikarka radiowa na planie filmu „Gurgacz”?

Gra siebie. Reżyser Dariusz Walusiak uznał, że moja osoba pasuje mu do konwencji filmu o ojcu Władysławie Gurgaczu. Przyznał, że rzadko spotyka się młode osoby, które interesuje tematyka żołnierzy wyklętych. W filmie robię dokładnie to, co w mojej pracy. Rozmawiam ze świadkami, którzy znali księdza Władysława Gurgacza.

Skąd Twoja nim fascynacja?

Właściwie pojawiła się naturalnie w toku mojej dziennikarskiej pracy. Doszłam do momentu, w którym chciałam zacząć robić reportaże. W tym czasie pojawiła się informacja o grupie sądeczan, którzy starają się o beatyfikację księdza Gurgacza. I tak zaczęłam zbierać informacje na jego temat. Ta grupa jest związana z Fundacją Osądź mnie Boże im. ks. Władysława Gurgacza. To za ich pośrednictwem spotykałam się z kolejnymi świadkami tamtych czasów. Robiłam najpierw ogólne reportaże o żołnierzach wyklętych, coraz bardziej skupiając się na Żandarmerii, w której działał ksiądz Gurgacz.

Żołnierze wyklęci wciąż budzą wiele kontrowersji. Czy to nie zaszkodzi w procesie beatyfikacyjnym?

Każda grupa działająca w polskim podziemiu antykomunistycznym miała swoją specyfikę. Żandarmeria według mnie jest bardzo jednoznaczna.

Co masz na myśli?

W podziemiu działały grupy o charakterze zbrojnym, a więc służyły do walki, w tym, co tu kryć, i zabijania. Tymczasem dla Żandarmerii egzekucja była ostatecznością. Ta grupa zabiła tylko jednego człowieka, który odkrył ich kryjówkę. Ksiądz Gurgacz nie mógł mieć na to żadnego wpływu. Żołnierze musieli wykonać rozkaz dowódcy Stanisława Pióry. Jestem jednak przekonana, że jego postawa sprawiła, że tych egzekucji nie było więcej.

Czego dowiedziałaś się o życiu w lesie od swoich rozmówców?

Barbara Koral opowiadała mi relacje swojego ojca Adama Legutki, który służył w Żandarmerii. Dzięki księdzu Gurgaczowi panowała tam, myślę, zupełnie inna niż w pozostałych grupach podziemia atmosfera. Oni śpiewali, modlili się, ale jednocześnie rozmawiali o trudnych sprawach. Ksiądz Gurgacz trwał przy tych młodych chłopcach, dbając o ich moralną sferę życia. Bo trzeba zdawać sobie sprawę, że tylko trzon dowódczy Żandarmerii, to byli doświadczeni żołnierze, wywodzący się z AK. Reszta to praktycznie nastolatkowie, czyli osoby jeszcze nieukształtowane psychicznie. I na ich barkach spoczywały trudne zadania, konieczność podejmowania decyzji, które mogły odbić się negatywnie na ich przyszłości. Wyrzuty sumienia, jako konsekwencja złych wyborów, mogą przecież dręczyć przez całe życie. Dzięki duchowemu wsparciu ojca Gurgacza wielu uniknęło tych mąk.

Żeby uznać kogoś za błogosławionego, wymaga to zatwierdzenia cudu. Czy Twoi rozmówcy opowiadali o cudach, które stały się za pośrednictwem księdza?

Ten cud nie musi się wydarzyć za życia. On może stać się tu i teraz. Moi rozmówcy mówili często o nawróceniach. Kiedy zaczęłam rozeznawać temat Żandarmerii, pierwsze kroki skierowałam do Gorlic. Ksiądz Gurgacz, zanim trafił do Krynicy, był kapelanem w tamtejszym szpitalu. Rozmawiałam z lekarzem Igorem Szmigielskim. Opowiedział mi, jak jego niepraktykujący ojciec, również lekarz, pod wpływem kontaktów z księdzem postanowił się wyspowiadać. Także w Gorlicach doszło do nawrócenia rosyjskiego żołnierza. W Krynicy natomiast tłumy kuracjuszy ciągnęły na jego msze. Jego kazania nie były polityczne, ale budziły ducha odwagi, co nie uszło uwadze władz komunistycznych. Widzieli w nim zagrożenie. Potrafili więc zmienić nawet godziny wydawania posiłków w sanatoriach, żeby kuracjusze nie mieli możliwości uczestniczenia w mszach odprawianych przez księdza Gurgacza.

A dla Ciebie, co jest cudem?

To, że we współczesnym, egoistycznym świecie, w którym gonimy za materialnymi dobrami, mam możliwość przeniesienia się kilkadziesiąt lat wstecz i poznawania człowieka, który od najmłodszych lat chciał i poświęcił swoje życie służbie Bogu i drugiemu człowiekowi.

Do czego zaprowadziły Cię Twoje badania?

Jeszcze nigdzie. Cały czas czuję niedosyt. Brakuje elementów do tej układanki. Wciąż dla mnie obraz ojca Gurgacza jest niepełny.

Czego brakuje w tej „układance”?

Chciałabym być przy wielu sytuacjach. Móc porozmawiać z księdzem, gdy był w więzieniu. Z rozmów z ludźmi wiem, że nigdy nie zwątpił. Jedna z kobiet opowiadała mi, że podczas procesu poraziła ją wręcz jego wymizerowana twarz, ale jednocześnie siła, która się za nią kryła. Ludzie mówili, że miał piękny, ciepły, a zarazem dosadny i donośny głos. I tak też brzmiał podczas procesu. Chciałabym poznać człowieka, który tak bardzo wierzy, że nie boi się umrzeć.

Czujesz jego obecność?

Dostałam od siostrzenicy księdza, Marii Kuczmy, jego zdjęcie. Ono towarzyszy mi - co prawda w wersji elektronicznej, w komórce, bo oryginał gdzieś zapodziałam - kiedy robię reportaże. Myślę, że jego postać jest na tyle warta pokazania, że on sam gdzieś tam z góry mi w tym pomaga. Film, w którym wzięłam udział, też jest, myślę, tego dowodem.

Miałaś już okazję go zobaczyć?

Nie. Zobaczę go po raz pierwszy 18 listopada w kinie Sokół w Nowym Sączu. Projekcja odbędzie się w ramach Festiwalu Filmów Chrześcijańskich Arka.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska