https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dziennik Polski i krakowski oddział IPN przypominają. Kilka pytań o „wyklętych”. Jaka była ich historia w Małopolsce?

Michał Wenklar
Władysław Dyrczoń "Bystry" - jeden z partyzantów Zgrupowania "Błyskawica"
Władysław Dyrczoń "Bystry" - jeden z partyzantów Zgrupowania "Błyskawica" IPN
1 marca obchodzimy co roku Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Dziś już nie są wyklęci – powstają o nich książki, filmy, staramy się odnaleźć groby tych, którzy byli skazani na całkowite zapomnienie. Czasem jednak wciąż funkcjonują dawne, propagandowe tezy, czasem rosną nowe mity. Obchodząc po raz kolejny ich dzień, warto przypomnieć, kim byli „Żołnierze Wyklęci” i spojrzeć, jak rysowała się historia powojennego podziemia w Małopolsce.

Nie tylko z bronią

Najkrócej mówiąc, „Żołnierze Wyklęci” to ci, którzy po zajęciu ziem polskich przez Sowietów i powierzeniu władzy polskim komunistom kontynuowali walkę. Była to walka o te same cele, co w czasie wojny. W rozkazie rozwiązującym AK gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek” nakazywał swoim żołnierzom: „Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą”. W Testamencie Polski Podziemnej wydanym przez rozwiązującą się Radę Jedności Narodowej, czyli quasi-parlament Państwa Podziemnego, wyliczono dwanaście celów, które muszą być osiągnięte, by mówić o wolnym państwie, m.in. opuszczenie kraju przez wojska sowieckie, zaprzestanie represji, wolne wybory, niezależna polityka zagraniczna…

Wojna się skończyła, AK została rozwiązana, ale cele te zostały w sferze marzeń. Wolności nie było – tysiące Polaków walczyło zatem dalej. Nie była to wyłącznie walka zbrojna. Dzień pamięci „Żołnierzy Wyklętych” obchodzimy 1 marca, w rocznicę zamordowania w 1951 r. siedmiu członków ostatniego, IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (WiN), z płk. Łukaszem Cieplińskim na czele. A WiN odżegnywał się od walki zbrojnej – miał to być wszak Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji, jak głosiła pierwotna nazwa organizacji. Za przykład „żołnierza wyklętego” często podaje się rtm. Witolda Pileckiego, słynnego ochotnika do KL Auschwitz. Pilecki był członkiem powojennej konspiracji, na rozkaz gen. Władysława Andersa budował w kraju podziemne siatki informacyjne – ale nie prowadził działalności zbrojnej. W szerokim rozumieniu miano „Żołnierzy Wyklętych” będzie przysługiwać wszystkim, którzy prowadzili działalność konspiracyjną wymierzoną w komunistyczny reżim – obok głośnych oddziałów partyzanckich również tym, którzy prowadzili walkę polityczną.

Ramy czasowe

Historia „wyklętych” zaczęła się na Kresach, gdzie od razu po akcji „Burza”, jeszcze w 1944 r., w obronie przed represjami niektóre oddziały AK podjęły walkę z NKWD. W centralnej części kraju pierwszą formą powojennej konspiracji były struktury AK w Likwidacji. Bo choć „Niedźwiadek” rozwiązał AK, to ponad 300-tysięcznej podziemnej armii nie da się zlikwidować w jeden dzień. Część kadry dowódczej musiała zająć się wypłaceniem żołdu, magazynowaniem broni i innego sprzętu, pomocą dla rodzin po zabitych akowcach, ale też ochroną przed represjami. Tak zachowane kadrowe sieci staną się podstawą do budowy kolejnych form poakowskiego podziemia – Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj (DSZ) w maju i Zrzeszenia „WiN” we wrześniu 1945 r. Część byłych akowców podejmie walkę w innych strukturach, jak Konspiracyjne Wojsko Polskie czy Ruch Oporu Armii Krajowej. Szereg dawnych żołnierzy konspiracji wojennej wróci „do lasu” z prostej przyczyny – by ratować wolność i życie, gdy zapuka do ich domów UB.

Kiedy podziemie się kończy? Symbolicznie podaje się rok 1963. Rzeczywiście, wtedy zginął w zasadzce Józef Franczak „Laluś”, jeden z tych, co poszli na wojnę we wrześniu 1939 r. i już nie złożyli broni, z AK przechodząc płynnie do poakowskiego podziemia. Ale w latach 60. trudno już mówić o podziemiu, w istocie zniknęło przed odwilżą 1956 r. Zorganizowane ogólnokrajowe struktury konspiracyjne zostały zlikwidowane do 1948 r. Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych trwały jeszcze poszczególne oddziały, z czasem przeradzając się w tzw. grupy przetrwania. W 1952 r. został aresztowany dowódca najdłużej funkcjonującego oddziału powinowskiego kpt. Kazimierz Kamieński „Huzar”. W Małopolsce ostatni pojedynczy „leśni” zostali wytropieni przez bezpiekę w 1955 r.

Podziemna Małopolska

Sytuacja w województwie krakowskim odzwierciedlała tę ogólnokrajową, choć miała też swoją specyfikę. Zaczęło się od AK w Likwidacji, od lokalnych struktur poakowskich oraz oddziałów, nie tyle wracających „do lasu”, co nigdy z niego nie wychodzących. Pierwsze głośne akcje związane były głównie z obroną przed represjami i ratowaniem kolegów. W kwietniu 1945 r. zostały rozbite areszty UB w Miechowie, Nowym Targu i Limanowej. W lipcu 1945 r. ponad trzydziestu byłych akowców uciekło z więzienia w Tarnowie. Rozpoczęły się akcje na posterunki MO, rekwizycje u PPR-owców czy w spółdzielczych sklepach, a przede wszystkim umykanie obławom UB i KBW. W tym okresie czynny udział w zwalczaniu podziemia brało też NKWD.

Apogeum działalności podziemia to okres od jesieni 1945 do wiosny 1947 r. To jest czas wojny partyzanckiej. Były takie obszary, gdzie władza czuła się bezpiecznie tylko w mieście i w dzień, a noc i teren należały do podziemia. Tak było na Podhalu, gdzie działało Zgrupowanie Partyzanckie „Błyskawica” Józefa Kurasia „Ognia”. Podziemie uderzało nawet w Krakowie – w centrum miasta rozbito w sierpniu 1946 r. więzienie św. Michała, z którego uciekło ponad sześćdziesięciu więźniów.

To jest też czas działalności Zrzeszenia „WiN”. Okręg Krakowski wchodził w skład Obszaru Południowego WiN. W znacznej mierze był budowany przez oficerów AK przybyłych tu z Rzeszowszczyzny. W Obszarze Południowym – w odróżnieniu od Obszaru Centralnego – wiernie realizowano założenia organizacji, unikając walki zbrojnej. Po aresztowaniu płk. Jana Rzepeckego i rozbiciu I Zarządu Głównego, to działacze Obszaru Południowego, z płk. Franciszkiem Niepokólczyckim na czele, przejęli odpowiedzialność za całą organizację, tworząc II Zarząd Główny. Było to czas najefektywniejszej działalności Zrzeszenia, z rozbudowaną akcją propagandową, z nawiązaniem kontaktów z Zachodem i skutecznym wywiadem.

Rozbijane podziemie

Niestety, działania bezpieki przynosiły efekty. W sierpniu 1946 r. rozpoczęły się aresztowania, które doprowadziły ostatecznie do zatrzymania płk. Niepokólczyckiego i rozbicia II Zarządu Głównego WiN. Krakowscy działacze po raz drugi staną wkrótce na czele organizacji, tworząc IV Zarząd z mjr. Łukaszem Cieplińskim. Tymczasem UB likwidowało kolejne oddziały partyzanckie. Ostatnimi tragicznymi akcentami tego okresu były obławy na Mieczysława Wądolnego „Mściciela” 14 stycznia i na „Ognia” 21 lutego 1947 r. Obaj, nie chcąc wpaść żywcem w ręce bezpieki, popełnili samobójstwo.

Kolejny etap wyznacza amnestia z lutego 1947 r. – już po obiecanych w Jałcie i sfałszowanych wyborach. Ujawniła wówczas swoją działalność znaczna część krakowskiego podziemia, co nie niosło za sobą gwarancji bezpieczeństwa. Dowódca oddziału NZW z powiatu brzeskiego Władysław Pilch „Szary” już po ujawnieniu został aresztowany i skazany na karę śmierci. Wielu z tych, którzy się ujawnili, wracało w obawie przed represjami do walki zbrojnej. Wśród nich kpt. Jan Dubaniowski „Salwa”, który zginął we wrześniu 1947 r. w zasadzce UB.

Ostatnie większe oddziały w Małopolsce to kontynuujący legendę „Ognia” „Wiarusy” w Gorcach oraz „Żandarmeria” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców (PPAN) w Beskidzie Sądeckim. Większe obławy na „Wiarusów” miały miejsce w lutym i październiku 1948 r., a ostatecznie zostali rozbici w lipcu 1949 r. Tegoż lipca zlikwidowano dwie grupy „Żandarmerii” PPAN. Ostatnia grupa uległa prowokacji i w sierpniu 1949 r. wpadła w zasadzkę przy próbie ucieczki na Zachód przez Czechosłowację.

W latach pięćdziesiątych UB zwalczało pojedyncze grupy zbrojne, które przetrwały jeszcze do tego czasu na terenie województwa. W październiku 1950 r. została zlikwidowana grupa Józefa Miki „Wrzosa”. Trzy lata później rozbito tzw. Wojsko Generała Andersa – w obławie na dwóch ludzi uczestniczyła ponad setka funkcjonariuszy UB i KBW. Ostatnie akcje przeciwko żołnierzom podziemia miały miejsce w Małopolsce w 1955 r. W styczniu w Trzebuni podczas zasadzki otrzymał śmiertelny cios w głowę Jan Sałapatek „Orzeł”, ostatni partyzant ziemi myślenickiej. W lipcu został zastrzelony w lasach nad Szczawnicą Stanisław Perełka.

Sens walki

Czy w ówczesnej sytuacji geopolitycznej ta walka miała sens? A czy żołnierze AK mieli w 1942 albo 1943 r. większe powody do optymizmu? Gdy Niemcy władali już niemal w całej Europie, gdy zginął gen. Sikorski i został aresztowany gen. Rowecki – mogło się wydawać, że nie ma już żadnej szansy. Ale mimo pozornego braku nadziei trwali na posterunku. „Wyklęci” tak samo – trwali ile się da, czekając na zmianę sytuacji. Nie zmieniły sytuacji wybory z 1947 r., nie wybuchła III wojna światowa. Ostatni „wyklęci”, z lat 50., już na nic nie czekali, walczyli tylko o kolejne dni życia.

Działania powojennego podziemia miały realne znaczenie. Oprócz budowy kolejnej legendy o tych, co sprzeciwili się silniejszemu wrogowi, były też skutki bezpośrednie. Warto pamiętać, że dopiero po rozbiciu ogólnopolskich struktur podziemia i największych oddziałów partyzanckich, komuniści mogli zakończyć okres „utrwalania władzy ludowej” i rozpocząć budowę państwa w pełni totalitarnego. Dopiero gdy nie było już podziemia, rozpoczęli walkę z Kościołem, kolektywizację, nastąpiła przebudowa systemu społeczno-politycznego. Ten najbardziej totalitarny okres zaczął się chwiać po śmierci Stalina i zakończył się wraz z odwilżą 1956. Późniejszy PRL miał już trochę inny charakter. Gdyby podziemie przez dwa pierwsze lata nie stawiało realnego oporu, komuniści od początku budowaliby w Polsce Koreę Północną. Być może te dwa lata uratowały naszą tożsamość narodową.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska