Rzeka sieje zniszczenie
W Jurgowie, Bukowinie Tatrzańskiej, Białce Tatrzańskiej, a także w Trybszu, Nowej Białej i Krempachach od kilkunastu dni pracują koparki. Na zlecenie Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej Wody Polskie w Krakowie naprawiają one w korycie rzeki Białki zniszczenia, jakie wyrządziła tu ostatnia powódź, która na początku lipca szalała pod Tatrami.
Wody Polskie przeznaczyły na ten cel 600 tys. zł. Prace mają zostać zakończone w przyszłym tygodniu.
- W żaden sposób nie niszczymy tej rzeki i nie prowadzimy prac, które zagrażałyby żyjącym w jej okolicach roślinom czy zwierzętom - mówi Małgorzata Sikora, dyrektor krakowskiego oddziału Wód Polskich. - Wynajęci przez nas robotnicy jedynie usuwają nadmiar naniesionego przez powódź żwiru i kamieni oraz pogłębiają koryto rzeki. Chcemy, by to właśnie nim płynęła woda. Dziś rozlewa się ona i w wielu miejscach tworzy rozlewisko szerokie nawet na ponad 100 metrów. To niebezpieczne, bo przy każdej następnej powodzi rzeka poszerza swoje koryto i niszczy okoliczne działki, lasy oraz wdziera się do wiosek.
Wójtowie murem za pracami
Żadnego problemu z prowadzonymi pracami nie ma Andrzej Pietrzyk, wójt gminy Bukowina Tatrzańska (na jej terenie Białka przepływa przez miejscowości Jurgów, Brzegi, Bukowina i Białka).
- O naprawienie koryta Białki po ostatniej powodzi prosił jeszcze mój poprzednik - mówi wójt. - W pełni go jednak wówczas popierałem. Te prace są koniecznością. Każdy, kto mieszka w okolicach rzeki Białki, wie, że przez brak jej regulacji po każdych większych opadach zamienia się ona w straszny żywioł. Woda zabiera ludziom działki, niszczy pola i wdziera się do domów. Mamy XXI wiek i nasi mieszkańcy nie mogą żyć w strachu, gdy tylko rozpocznie się ulewa.
Ekolodzy wiedzą swoje
Kraków. Protest przeciwko regulacji rzeki Białki
Mimo tych słów, przeciwko pracom protestuje organizacja ekologiczna Koalicja Ratujmy Rzeki. Jej działacze twierdzą, że rzeka Białka jest wpisana do programu ochrony przyrody Natura 2000 i w związku z tym nie można jej regulować. - Porzucono rozsądny, rzetelny plan ochrony przed powodzią bez ingerencji w koryto. To skandal - mówi Paweł Augustynek-Halny z organizacji „Przyjaciele Dunajca”, która wspiera walkę w obronie Białki.
- Jedną z przyczyn tej sytuacji upatrywałbym w rozpowszechnionym przekonaniu, że rzeka nieuregulowana jest groźna. A to bzdura. Problem tkwi w świadomości społecznej, dla której pozorne działania są ważniejsze niż potencjał, jaki lokalnym społecznościom daje żywa rzeka. Szczególnie dotyczy to miejsc, które swój rozwój upatrują w turystyce i rekreacji - dodaje Roman Konieczny z Koalicji Ratujmy Rzeki.
Gdzie ta turystyka?
Te argumenty nie trafiają z kolei do górali. - Po ostatniej powodzi brzegi Białki zostały tak zniszczone, że nie ma nawet jak do niej dojść, by się poopalać. Wszędzie są strome skarpy. Jeśli rzeka ma być atrakcją turystyczną, trzeba poprawić do niej dostęp i to obecnie się dzieje - zapewniają górale ze Spisza.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
FLESZ: Oddając krew ratujesz życie